sobota, 7 września 2013

Rozdział 68

Eliksir miłości

„Najsłodszy posmak świata, to posmak eliksiru miłości...”

Poranek był spokojny. Szum oceanu było jak niebiańskie ukojenie. Jak raj, w którym oboje byli. Pogoda była wręcz bajkowa. Wzgórza i góry zielone, otoczone turkusowym kadrem, niebo jasnobłękitne i ciepły wiatr, który kołysał młode palmy.
Zbudziła się, gdy usłyszała roztrzaskanie się jakichś naczyń, które hukiem spadły na podłogę, lub o inne powierzchnie. Dłońmi wymacała całe łóżko, orientując się, iż jest sama. Zauważyła również, że na nim jest bardzo mało poduszek, niż wczoraj wieczorem widziała. Otworzyła niechętnie oczy, widząc piękną sypialnię o egzotycznym stylu. Zauważyła, że niestety porządek w niej nie jest. Poduszki porozrzucane na podłogę i dywan, a ubrania wisiały na podłokietniku kanapy. Zorientowała się, że jest naga, więc przykryła swoje piersi i wstała. Zauważyła, że Justin buszuje gdzieś w głębi domku, więc nie zamierzała mu przeszkadzać i od razu wzięła wczorajsza koszulę Bieber’a oraz purpurową bieliznę. Skierowała się ku łazience i zauważyła, że szatyn już z niej korzystał. Bardzo ją to zdziwiło, ponieważ taki bałagan można zrobić z hałasem, a on to zrobił w sposób, że spała jak dziecko. Lub tak głęboko spała, że przez sen nie usłyszała. Zaśmiała się lekko i wydobyła z gardła leniwe mruknięcie jak u kota.
Ogarnąwszy łazienkę i samą siebie, wyszła z niej, widząc, że porządek w niesamowitym tempie zastał w sypialni. Ujrzała ukochanego, bez koszulki, stojącego w samych białych bokserkach z Calvina Klein’a, które miał wczoraj na sobie. Miał nieład na włosach, ale i tak wyglądał przy tym zabójczo. I jego rosnący zarost na brodzie. Odchrząknęła, a on ujrzał jak na jej biuście spływają maleńkie kropelki wody z mokrych końcówek złocistych włosów. Była w samej bieliźnie i jego koszuli. Zagryzł wargę i uśmiechnął się. Widok ten zapierało mu dech w piersiach. Podszedł do niej, a ona objęła go za szyję i uniósł ją lekko.
– Dzień dobry, kochanie – mruknęła mu do ucha.
– Jak się czujesz? – zapytał, gdy postawił ją na ziemi. Była bardzo blisko niego, dotykając ręką jego brzucha. – Boli Cię coś? Jest Ci niedobrze?
– Czuję się wspaniale – odparła, patrząc mu w oczy. Musnął ustami jej czoło i złapał za rękę. – Dlaczego dzisiaj, kiedy wstałam panował syf w naszej sypialni?
Bieber zaśmiał się pod nosem.
– Jesteś głodna? – zmienił temat. Maggie wywróciła oczami. Domyśliła się, że nie miał zamiaru odpowiadać na to pytanie, więc przyjęła do wiadomości, iż zrobił nieład dzięki swojemu przyzwyczajeniu. Kiwnęła głową.
Szatyn objął ją w pasie i namiętnie pocałował. Poczuł od niej miętę, więc pogłębił pocałunek, nie mogąc się powstrzymać od dotykania jej. Cieszył się każdą chwilą, iż w końcu była tylko na wyłączność. A ją podniecała każda przechadzka jego rąk po jej ciele.
– Mówiłam, że jestem głodna – westchnęła, próbując oderwać się od jego ust. Było zbyt ciężko. Justin przywarł jej ciało do siebie.
– Mógłbym przenieść śniadanie do łóżka – mruknął. Maggie zaśmiała się i chwyciła jego ręce i odepchnęła. Były przyczepione do jej nagiej skóry, więc było jej zbyt ciężko. Wbił paznokcie w skórę i przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie. Uniósł brew. – O ile moja pani Bieber tego chce...
– Chcę zjeść normalnie – wywróciła oczami i siłą wyrwała się z jego objęć. Dziwnie się poczuła, gdy pozwalała się tak dotykać, ale w końcu się kiedyś przyzwyczai. Justin westchnął zrezygnowany i poszedł za nią. Jednak z trudem powstrzymywał się przed podejściem do niej i złapać.
Kuchnia była wyrobiona z kolorów i w kształcie mozaiki. Wyglądała nowocześnie, zarazem bardzo kolorowo i rzecz jasna – wesoło. Zza okien był widok na tropikalne drzewa i kwiaty. Z kuchni można było wyjrzeć na plażę i również podziwiać widoki na wzgórza. Na środku, był kwadratowy stolik, a na nim warzywa, owoce, woda i pieczony pełnoziarnisty chleb. Woń, która wydobywała się z pieczywa była jak dopiero wyciągana z pieca.
Usiadła na swoim miejscu, a zaraz naprzeciwko niej, znalazł się Justin. Uśmiechał się do niej. To jak starannie ułożył na talerz jedzenie było wręcz zachęcające do spróbowania. Kiedy wzięła kęs, świeżego pieczywa, smak rozpłynął się w ustach. Wzięła truskawkę i posmakowała ją. Justin popijał łyki źródlanej wody, wpatrując się w nią, lub na jej biust. Maggie, czując jego wzrok na swoim ciele, zakryła koszulą stanik.
– Denerwujesz się – uśmiechnął się zadziornie.
– To irytujące jak patrzysz na mój biust – wywróciła oczami, popijając wodę.
– Podziwiam Cię po prostu – zwęził oczy i wzruszył ramionami. – Z takim ciałem ciężko zwrócić uwagę na kogoś innego. Poza tym jesteś jedyną kobietą, którą widziałem nago, jesteś moją żoną i...
– Okej, skończ! – warknęła, rumieniąc się.
– Jeszcze nad ranem nie chciałaś bym kończył – poruszył sugestywnie brwiami i zaśmiał się głośno. Blondynka skończyła już w ciszy jedzenie. Słuchać jego komentarzy było dość krępujące dla jej osoby. Była zarumieniona. Jej policzki były czerwone jak i usta. Zjadłszy posiłek, posprzątali oboje i wyszli na zewnątrz. Justin ubrał tylko czarne kąpielówki i ruszył w stronę wody. Jedynie ona stała na ciepłym piasku, podchodząc co jakiś czas, aż potem poczuła ciepły ocean na stopach. Justin już nurkował. Woda była tak jasna i czysta, że widać było dosłownie wszystko. Śmiała się, gdy widziała jak miotał mokrymi włosami na lewo i prawo. Pogoda dopisywała. Była naprawdę piękna. Na ich twarzach malował się szeroki uśmiech szczęścia. Byli tutaj razem. Oboje.
Zsunęła z ramion koszulę Justina i w samej bieliźnie zanurzyła ciało w turkusowej, ciepłej wodzie. Zauważyła, że chłopak podpływa do niej, a potem łapie za jedną nogę. Zaczęła się chwiać. Pociągnął do góry, a blondynka z głośnym pluskiem poszła pod wodę, piszcząc przy upadku. Wybuchł głośnym śmiechem i kucnął, by złapać ją w biodrach. Przysunął do siebie, a ona wynurzyła głowę, krztusząc się Widząc, że Justin się śmieje, uderzyła go w ramię. Pomasował po chwili to miejsce i przestał się śmiać.
– Hej! To nie było fajne! – udał obrażonego. Maggie wywróciła oczami.
– A łapanie mnie za nogę jest fajne? – uniosła brew. Justin zaśmiał się. – Z czego się śmiejesz?
– Jesteś słodka – mruknął. Pocałował ją w policzek. Głośno westchnęła, po czym go ochlapała. Nie był na tyle złośliwy, by się odegrać, więc poszedł pływać dalej. Wzięła koszulę, która leżała na piasku, otrzepała ją i przyglądała się mu z daleka. Justin pływał nie dalej niż dziesięć metrów od brzegu.

Po południu razem przygotowali obiad. To był alarm, gdyż Maggie jadła wszystko co miała pod ręką. Justin często się z niej śmiał, lecz w kuchni to on robił za błazna. Nie było w sumie tak źle, gdyby nie fakt, że Justin nie umiał siekać warzyw. Zamierzali zrobić tuczone ziemniaki ze stekiem i surówką. Dziewczyna od razu pokochała kuchenkę i mogłaby cały dzień przy niej gotować. To samo z piekarnikiem. Dobrze, że nadzorowała pracę Justina przy kuchni, iż w każdej chwili mógłby być bez palców. Był to zabawny moment. Tak bardzo się zirytowała jego powolną pracą, że wzięła to wszystko na siebie. Rozkazała mu przygotować stolik na posiłek. Rozdał dwa talerze, widelce i noże, nalał sok prosto z wyciśniętej cytryny do szklanek. Posprzątał bałagan, który zrobili razem, całując przy okazji policzki ukochanej. Włączył radio, które leciało z kina domowego. Salon był tuż za ścianą. Kanapa była koloru pergaminu, podłoga z jasnego drewna, ściany beżowe, a wszystkie półki, meblościanki i biblioteczka szklana. Telewizor wisiał na ścianie, a głośniki firmy Sony po obstawiane w kątach salonu. Gdy w całym domu było słychać muzykę, Justin tanecznym krokiem podszedł do ukochanej, mając przezabawną minę. Złapał ją od tyłu, gdy kończyła robić steki, kładąc surówkę na talerz razem z ziemniakami. Śmiała się jak opętana, gdy szatyn miotał jej biodrami na prawo i lewo. Obrócił ją gwałtownie w swoją stronę i pocałował namiętnie. Posadził na blacie i ścisnął jej ciało do siebie. Powiesiła ręce na jego szyi, a on wsunął ręce pod jej koszulkę. Zjechał pocałunkami na szczękę i niżej, na szyję. Zaciągnął się zapachem jej perfum, które kochał. Ugryzł delikatnie ją w szyję, szykując się, by ściągnąć z niej górną część garderoby.
– Stek! – wykrzyknęła gwałtownie i odepchnęła go od siebie, stając na własnych nogach. Warknęła, gdy zauważyła czarne plamy na mięsie. Spiorunowała Bieber’a wzrokiem, kręcąc głową. – Przez Ciebie spaliłam jedzenie.
– Jest zrobione przez Ciebie, więc jestem pewien, że będzie pyszne jak twoja szyja – mruknął, znów obejmując ją ponownie. Zaczęła lecieć piosenka From Now Own z pierwszej części Sagi Zmierzch. Kiedy ponownie ujrzała tańczącego Justina, wybuchła śmiechem. Wiedział jak uniknąć kary... chyba.
– Jesz to spalone – powiedziała, kładąc mu na talerz czarnego jak węgiel stek. Pokazała mu język i podała mu talerz. – Proszę i życzę smacznego, kochanie.
Bieber zrobił minę zbitego psa, ale nic nie mówiąc usiadł przy stole i posmakował mięso. Skrzywił się, mieląc w buzi przypaloną dawkę białka. Zaśmiała się. – Zemsta jest słodka...
Powiedziawszy to, popiła łyk lemoniady i zaczęła ruszać ramionami w rytm muzyki.

Wieczorem Justin nalał do wanny wodę i polał płynem do kąpieli o zapachu lawendy z nutką mandarynki. Woda była kojąco ciepła, aż od razu z chęcią, by do niej wszedł. Wyszedł z łazienki, uchylając drzwi do niej i ujrzał ukochaną, która wpatrywała się w granatowe niebo, a rozświetlał wyspę księżyc, a jego odbicie malowniczo odbijało się o taflę oceanu. Podszedł do niej z lekkim uśmiechem na ustach i objął ją od tyłu. Położył podbródek na jej ramieniu i razem z nią przez dłuższą chwilę wpatrywał się w niebo. Westchnął.
– Co powiesz na kąpiel? – zapytał po chwili. Spojrzała na niego z szarmanckim uśmiechem. Pocałowała go w nosek.
– Już myślałam, że nie zaproponujesz... – odwróciła się. Chwycił jej rękę i stanęli na środku pokoju. Ściągnął z niej białą koszulkę, ukazując tego samego koloru stanik oraz spodenki.
Zaczął całować jej szyję i ręce położył na jej pośladkach. Był bez koszulki, więc miała tylko do ściągnięcia jeansy i bokserki. Z dużą siłą, ciałem popchnął ją na ścianę, przywarłszy się do niej jak magnes. Jęknęła cicho, gdy jego ręce odpinały jej biustonosz. Kiedy zsunął się z jej ramion, on wpatrywał się w nią jak w obrazek, ilustrując każdy skrawek jej ciała. Przyssał usta do jej ust i pomógł ściągnąć jej swoje spodnie. Odwrócił ją tyłem do siebie i przejechał ręką między jej pośladkami. Całował jej szyję i ramiona, ściągając z niej spodenki. Czując jak coraz bardziej mu gorąco w środku, wziął kilka głębokich oddechów i modlił się by wiatr z plaży powiał aż na jego rozgrzane ciało. Podniecone ciało. Szybko ściągnął swoje bokserki i wziął ją w ramiona. Trzymał ją na wysokości ud, a ona składała pocałunki na jego szczęce i całej twarzy.
– Jesteś nagi – mruknęła podnieconym głosem i takim pociągającym. Uniósł brew i posadził ja na muszli klozetowej. Poczuła zimną porcelanę na ciele, a woń zapachu z wanny, dotarło do jej nozdrzy. Zaciągnęła się nim i zamknęła oczy, odprężając swoje ciało.
– Zaraz też będziesz naga, kochanie. Póki co jesteś toples – zaśmiał się. Pociągnął jej długawe nogi na swoje ramiona i patrzył na jej piersi z wielką ochotą w oczach. Chwycił za gumkę od majtek i pociągnął w swoją stronę. Odsunął się niechętnie, by móc zsunąć bieliznę z jej kostek na podłogę. Miała wciąż rozwarte nogi, a ten widok od razu odbił się na jego męskości. Oblizał wargi i z trudem opanował się nie zanurzenia głowy między jej nogi.
– Czyżbyś walczył z samym ze sobą, panie Bieber?
Ujrzała w jego oczach iskierki pożądania. Uniosła brew i zaśmiała się szarmancko.
– Niestety tak, panno Bieber – westchnął, akcentując każde słowa. Wziął ją na ręce i oboje, śmiejąc się i całując, weszli do dużej wanny w kształcie jacuzzi. Usiadł, a na nim ona, całując jego szyję. Mruczała, a dźwięk jej głosu doprowadzało go do szaleństwa. Już był twardy.
Odsunęła się od niego odrobinę, biorąc obok męski żel do ciała. Zaczęła rozsmarowywać żel po jego ramionach, torsie, brzuchu. Ich kontakt wzrokowy spotkał się, a ona przybliżyła głowę, jednakże go nie pocałowała. Patrząc na niego, uśmiechała się pewnie. Justin gryzł wargi, gdy jej ręce znalazły się na jego udach. Ścisnął jej pośladki i zgrzytał zębami. Wiedziała, że próbował się powstrzymać. To ją jeszcze bardziej podnieciło i chciała zobaczyć jego orgazm.
Dotknęła jego jąder, masując bardzo ostrożnie i delikatnie. Justin warknął i mocniej ścisnął jej pośladki. Jej palce u lewej dłoni powędrowały na nasadę jego penisa, a prawa dłoń wędrowała po jego całej długości i z powrotem, robiąc powolne tarcia. Zacisnął zęby, a jego oczy zabłysły.
– Nie przestawaj – powiedział ciężko i odchylił głowę do tyłu. Ściskał jej pośladki bardzo mocno, wbijając paznokcie. Nawet to nie pomagało, iż nie chciał zrobić jej jakiejkolwiek krzywdy. Przestała. Spojrzał na nią z lekką irytacją.
– Patrz na mnie, Justin – powiedziała aksamitnym głosem. Przybliżał się do niej, gdy ona niepewnie odsuwała głowę. Ujął jedną dłonią jej podbródek i przybliżył do siebie. Pocałował z niemałą namiętnością i odchylił jej ciało do tyłu. Swoją kobiecością dotknęła penisa Bieber’a i jęknęła cicho. Uczucie, które czuli oboje było tak silne i przyjemne zarazem, że mogliby się zabić z tego pożądania.
– Kiedy napieram się na Ciebie, wtedy wiem, że jesteś moja – mruknął w jej usta swojskim głosem. Uśmiechnął się z wyższością. – Och, co ja plotę... ty zawsze byłaś moja.
Pocałował ją ponownie, usadawiając na swoim kroczu, aż poczuła go w sobie. Poruszał jej biodrami, ale ona mimo wydobywających się ze słodkich ust Maggie, nie ruszała się. Siedziała w miejscu. Zauważył, że unosi się, chcąc wstać.
– Kochaj się ze mną – powiedział zachrypniętym głosem, trzymając ją w miejscu. – Kochaj się ze mną, proszę...
– Wylejemy wodę, kiedy będziemy uprawiać seks – mruknęła do jego ucha. Zacisnął zęby. – A ja na pewno nie będę tego sprzątać.
– Od tego mamy panią Irick – powiedział, uśmiechając się. Zmarszczyła czoło, odgarniając włosy z twarzy.
– Kto to?
– To ta starsza pani, do której wczoraj wyszedłem. Prosiłem, by jej mąż zaparkował w ich garażu nas samochód. Będzie przychodzić ze dwa razy w tygodniu i sprzątać – wyjaśnił. – A teraz, kochanie baw się nim, póki on chce Ciebie.
Zarumieniła się lekko przez jego erotyczne słowa.
– Znowu popełniłem błąd. On zawsze Cię chce.
Wziął ją na ręce, wychodząc z wanny. Krople wody spływały kaskadą po ich nagich ciałach. Nie zwracali uwagi na to, że jest mokro. Justin nie doszedł do łóżka tylko na ścianę naprzeciw niego. Całował ją po szyi i rytmicznie ruszał biodrami. Jęczała mu do ucha, odchylając głowę do tyłu. Zamknęła oczy, miło przeżywając chwilę. Westchnął zadowalająco i naparł się na nią jeszcze mocniej. Przyśpieszył, wbijając palce w jej pośladki. Syknęła zadowolona, lecz kiedy miała dojść na średni poziom szaleństwa, Justin opuścił jej wnętrze i wziąwszy na ręce usiadł na łóżku. Okrakiem na nim siedziała, wiedząc, że to od niej teraz wszystko zależy.
Poszli na środek łóżka, a ona klęknęła przed nim. Powoli opadła na nabrzmiałego penisa, a przez jej ciało przeszedł dreszcz i wyłoniła z ust westchnienie. Bieber odchylił głowę, czując jak Maggie porusza się w górę, w dół, w przód i w tył. Objęła go za szyję, jęcząc coraz głośniej. Nie musiał nawet prosić, by przyspieszyła, bo sama odczuwała potrzebę zaspokojenia się.
– Ugh – tylko tyle potrafiła wyłonić z ust, zaczynając mocniej i szybciej posuwać biodrami. Złapał jej biodra i jęknął.
– Kochanie... – połknął głośno ślinę, patrząc na jej falujące piersi. Doprowadzała go samym widokiem do natychmiastowego orgazmu. Przycisnął jej ciało do krocza i głośno jęknął. Było jej trudniej, iż Justin to utrudniał. Wzięła jego ręce i położyła na swoich piersiach. Kolejny dreszcz przeszedł przez jej ciało, a żołądek zrobił fikołka. Przyspieszyła i przybliżyła się do twarzy Justina.
– Ty zrobiłbyś to lepiej – westchnęła ciężko. Zacisnął zęby i obrócił ich tak, że on znajdował się na górze. Wziął ją za udo i uniósł, kładąc na swoim biodrze. Od razu zaczął poruszać się w nieskazitelnie szybkim, stanowczym tempie. Wygięła plecy w łuk. – Teraz to się nazywa seks...
Bieber zaśmiał się pod nosem.
– Teraz to się nazywa uprawianie miłości – pochylił się i lekko ucałował jej czoło.
– Nie gadaj tylko pchaj! – warknęła. Ponownie się zaśmiał i przyspieszył ruchy.

W sypialni było romantycznie ciemno, a jedynie co było słychać to mokry dźwięk odwzajemnionych pocałunków, szum oceanu, a ich nagie ciała oświetlał jedynie księżyc. Miłość unosiła się w powietrzu, a w ich ciałach panowała radość. Głowy nie myślały. Usta jedynie pracowały, a ręce błądziły po ciałach drugiej osoby.
Maggie jeździła rękoma po ramionach ukochanego, brzuchu i torsie. Była cała w skowronkach, czując, że w końcu może być szczęśliwa. Również jest zmęczona po trzykrotnym stosunku. Jedną dłoń męża poczuła na pośladku, a drugą na nagich plecach jak otula ją swoim ciepłem. Cienka kołdra była spleciona między ich nogami, od pasa w dół. Opadł na swoją połowę, nie przestając całować malinowych ust blondynki.
Nie było takiej siły, by przestali to robić.
Nie było takiej siły, by przestali się kochać.
Nie było takiej siły, która zniszczyłaby dziecięcą miłość.


„O miłości wiemy niewiele. Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma kształt. Spróbujcie zdefiniować kształt gruszki.” – Wiedźmin

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz