Eliksir miłości
„Najsłodszy
posmak świata, to posmak eliksiru miłości...”
Poranek był spokojny. Szum oceanu było jak
niebiańskie ukojenie. Jak raj, w którym oboje byli. Pogoda była wręcz bajkowa.
Wzgórza i góry zielone, otoczone turkusowym kadrem, niebo jasnobłękitne i
ciepły wiatr, który kołysał młode palmy.
Zbudziła się, gdy usłyszała roztrzaskanie się
jakichś naczyń, które hukiem spadły na podłogę, lub o inne powierzchnie. Dłońmi
wymacała całe łóżko, orientując się, iż jest sama. Zauważyła również, że na nim
jest bardzo mało poduszek, niż wczoraj wieczorem widziała. Otworzyła niechętnie
oczy, widząc piękną sypialnię o egzotycznym stylu. Zauważyła, że niestety
porządek w niej nie jest. Poduszki porozrzucane na podłogę i dywan, a ubrania
wisiały na podłokietniku kanapy. Zorientowała się, że jest naga, więc przykryła
swoje piersi i wstała. Zauważyła, że Justin buszuje gdzieś w głębi domku, więc
nie zamierzała mu przeszkadzać i od razu wzięła wczorajsza koszulę Bieber’a
oraz purpurową bieliznę. Skierowała się ku łazience i zauważyła, że szatyn już
z niej korzystał. Bardzo ją to zdziwiło, ponieważ taki bałagan można zrobić z
hałasem, a on to zrobił w sposób, że spała jak dziecko. Lub tak głęboko spała,
że przez sen nie usłyszała. Zaśmiała się lekko i wydobyła z gardła leniwe
mruknięcie jak u kota.
Ogarnąwszy łazienkę i samą siebie, wyszła z
niej, widząc, że porządek w niesamowitym tempie zastał w sypialni. Ujrzała
ukochanego, bez koszulki, stojącego w samych białych bokserkach z Calvina
Klein’a, które miał wczoraj na sobie. Miał nieład na włosach, ale i tak
wyglądał przy tym zabójczo. I jego rosnący zarost na brodzie. Odchrząknęła, a
on ujrzał jak na jej biuście spływają maleńkie kropelki wody z mokrych końcówek
złocistych włosów. Była w samej bieliźnie i jego koszuli. Zagryzł wargę i
uśmiechnął się. Widok ten zapierało mu dech w piersiach. Podszedł do niej, a
ona objęła go za szyję i uniósł ją lekko.
– Dzień dobry, kochanie – mruknęła mu do ucha.
– Jak się czujesz? – zapytał, gdy postawił ją
na ziemi. Była bardzo blisko niego, dotykając ręką jego brzucha. – Boli Cię
coś? Jest Ci niedobrze?
– Czuję się wspaniale – odparła, patrząc mu w
oczy. Musnął ustami jej czoło i złapał za rękę. – Dlaczego dzisiaj, kiedy
wstałam panował syf w naszej sypialni?
Bieber zaśmiał się pod nosem.
– Jesteś głodna? – zmienił temat. Maggie
wywróciła oczami. Domyśliła się, że nie miał zamiaru odpowiadać na to pytanie,
więc przyjęła do wiadomości, iż zrobił nieład dzięki swojemu przyzwyczajeniu.
Kiwnęła głową.
Szatyn objął ją w pasie i namiętnie pocałował.
Poczuł od niej miętę, więc pogłębił pocałunek, nie mogąc się powstrzymać od
dotykania jej. Cieszył się każdą chwilą, iż w końcu była tylko na wyłączność. A
ją podniecała każda przechadzka jego rąk po jej ciele.
– Mówiłam, że jestem głodna – westchnęła,
próbując oderwać się od jego ust. Było zbyt ciężko. Justin przywarł jej ciało
do siebie.
– Mógłbym przenieść śniadanie do łóżka –
mruknął. Maggie zaśmiała się i chwyciła jego ręce i odepchnęła. Były
przyczepione do jej nagiej skóry, więc było jej zbyt ciężko. Wbił paznokcie w
skórę i przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie. Uniósł brew. – O ile moja pani
Bieber tego chce...
– Chcę zjeść normalnie – wywróciła oczami i
siłą wyrwała się z jego objęć. Dziwnie się poczuła, gdy pozwalała się tak
dotykać, ale w końcu się kiedyś przyzwyczai. Justin westchnął zrezygnowany i
poszedł za nią. Jednak z trudem powstrzymywał się przed podejściem do niej i
złapać.
Kuchnia była wyrobiona z kolorów i w kształcie
mozaiki. Wyglądała nowocześnie, zarazem bardzo kolorowo i rzecz jasna – wesoło.
Zza okien był widok na tropikalne drzewa i kwiaty. Z kuchni można było wyjrzeć
na plażę i również podziwiać widoki na wzgórza. Na środku, był kwadratowy
stolik, a na nim warzywa, owoce, woda i pieczony pełnoziarnisty chleb. Woń,
która wydobywała się z pieczywa była jak dopiero wyciągana z pieca.
Usiadła na swoim miejscu, a zaraz naprzeciwko
niej, znalazł się Justin. Uśmiechał się do niej. To jak starannie ułożył na
talerz jedzenie było wręcz zachęcające do spróbowania. Kiedy wzięła kęs,
świeżego pieczywa, smak rozpłynął się w ustach. Wzięła truskawkę i posmakowała
ją. Justin popijał łyki źródlanej wody, wpatrując się w nią, lub na jej biust.
Maggie, czując jego wzrok na swoim ciele, zakryła koszulą stanik.
– Denerwujesz się – uśmiechnął się zadziornie.
– To irytujące jak patrzysz na mój biust –
wywróciła oczami, popijając wodę.
– Podziwiam Cię po prostu – zwęził oczy i
wzruszył ramionami. – Z takim ciałem ciężko zwrócić uwagę na kogoś innego. Poza
tym jesteś jedyną kobietą, którą widziałem nago, jesteś moją żoną i...
– Okej, skończ! – warknęła, rumieniąc się.
– Jeszcze nad ranem nie chciałaś bym kończył –
poruszył sugestywnie brwiami i zaśmiał się głośno. Blondynka skończyła już w
ciszy jedzenie. Słuchać jego komentarzy było dość krępujące dla jej osoby. Była
zarumieniona. Jej policzki były czerwone jak i usta. Zjadłszy posiłek,
posprzątali oboje i wyszli na zewnątrz. Justin ubrał tylko czarne kąpielówki i
ruszył w stronę wody. Jedynie ona stała na ciepłym piasku, podchodząc co jakiś
czas, aż potem poczuła ciepły ocean na stopach. Justin już nurkował. Woda była
tak jasna i czysta, że widać było dosłownie wszystko. Śmiała się, gdy widziała
jak miotał mokrymi włosami na lewo i prawo. Pogoda dopisywała. Była naprawdę
piękna. Na ich twarzach malował się szeroki uśmiech szczęścia. Byli tutaj
razem. Oboje.
Zsunęła z ramion koszulę Justina i w samej
bieliźnie zanurzyła ciało w turkusowej, ciepłej wodzie. Zauważyła, że chłopak
podpływa do niej, a potem łapie za jedną nogę. Zaczęła się chwiać. Pociągnął do
góry, a blondynka z głośnym pluskiem poszła pod wodę, piszcząc przy upadku.
Wybuchł głośnym śmiechem i kucnął, by złapać ją w biodrach. Przysunął do
siebie, a ona wynurzyła głowę, krztusząc się Widząc, że Justin się śmieje,
uderzyła go w ramię. Pomasował po chwili to miejsce i przestał się śmiać.
– Hej! To nie było fajne! – udał obrażonego.
Maggie wywróciła oczami.
– A łapanie mnie za nogę jest fajne? – uniosła
brew. Justin zaśmiał się. – Z czego się śmiejesz?
– Jesteś słodka – mruknął. Pocałował ją w
policzek. Głośno westchnęła, po czym go ochlapała. Nie był na tyle złośliwy, by
się odegrać, więc poszedł pływać dalej. Wzięła koszulę, która leżała na piasku,
otrzepała ją i przyglądała się mu z daleka. Justin pływał nie dalej niż
dziesięć metrów od brzegu.
Po południu razem przygotowali obiad. To był
alarm, gdyż Maggie jadła wszystko co miała pod ręką. Justin często się z niej
śmiał, lecz w kuchni to on robił za błazna. Nie było w sumie tak źle, gdyby nie
fakt, że Justin nie umiał siekać warzyw. Zamierzali zrobić tuczone ziemniaki ze
stekiem i surówką. Dziewczyna od razu pokochała kuchenkę i mogłaby cały dzień
przy niej gotować. To samo z piekarnikiem. Dobrze, że nadzorowała pracę Justina
przy kuchni, iż w każdej chwili mógłby być bez palców. Był to zabawny moment.
Tak bardzo się zirytowała jego powolną pracą, że wzięła to wszystko na siebie.
Rozkazała mu przygotować stolik na posiłek. Rozdał dwa talerze, widelce i noże,
nalał sok prosto z wyciśniętej cytryny do szklanek. Posprzątał bałagan, który
zrobili razem, całując przy okazji policzki ukochanej. Włączył radio, które
leciało z kina domowego. Salon był tuż za ścianą. Kanapa była koloru pergaminu,
podłoga z jasnego drewna, ściany beżowe, a wszystkie półki, meblościanki i
biblioteczka szklana. Telewizor wisiał na ścianie, a głośniki firmy Sony po obstawiane
w kątach salonu. Gdy w całym domu było słychać muzykę, Justin tanecznym krokiem
podszedł do ukochanej, mając przezabawną minę. Złapał ją od tyłu, gdy kończyła
robić steki, kładąc surówkę na talerz razem z ziemniakami. Śmiała się jak
opętana, gdy szatyn miotał jej biodrami na prawo i lewo. Obrócił ją gwałtownie
w swoją stronę i pocałował namiętnie. Posadził na blacie i ścisnął jej ciało do
siebie. Powiesiła ręce na jego szyi, a on wsunął ręce pod jej koszulkę. Zjechał
pocałunkami na szczękę i niżej, na szyję. Zaciągnął się zapachem jej perfum,
które kochał. Ugryzł delikatnie ją w szyję, szykując się, by ściągnąć z niej
górną część garderoby.
– Stek! – wykrzyknęła gwałtownie i odepchnęła
go od siebie, stając na własnych nogach. Warknęła, gdy zauważyła czarne plamy
na mięsie. Spiorunowała Bieber’a wzrokiem, kręcąc głową. – Przez Ciebie
spaliłam jedzenie.
– Jest zrobione przez Ciebie, więc jestem
pewien, że będzie pyszne jak twoja szyja – mruknął, znów obejmując ją ponownie.
Zaczęła lecieć piosenka From Now Own z
pierwszej części Sagi Zmierzch. Kiedy ponownie ujrzała tańczącego Justina,
wybuchła śmiechem. Wiedział jak uniknąć kary... chyba.
– Jesz to spalone – powiedziała, kładąc mu na
talerz czarnego jak węgiel stek. Pokazała mu język i podała mu talerz. – Proszę
i życzę smacznego, kochanie.
Bieber zrobił minę zbitego psa, ale nic nie
mówiąc usiadł przy stole i posmakował mięso. Skrzywił się, mieląc w buzi
przypaloną dawkę białka. Zaśmiała się. – Zemsta jest słodka...
Powiedziawszy to, popiła łyk lemoniady i
zaczęła ruszać ramionami w rytm muzyki.
Wieczorem Justin nalał do wanny wodę i polał
płynem do kąpieli o zapachu lawendy z nutką mandarynki. Woda była kojąco
ciepła, aż od razu z chęcią, by do niej wszedł. Wyszedł z łazienki, uchylając
drzwi do niej i ujrzał ukochaną, która wpatrywała się w granatowe niebo, a
rozświetlał wyspę księżyc, a jego odbicie malowniczo odbijało się o taflę
oceanu. Podszedł do niej z lekkim uśmiechem na ustach i objął ją od tyłu.
Położył podbródek na jej ramieniu i razem z nią przez dłuższą chwilę wpatrywał
się w niebo. Westchnął.
– Co powiesz na kąpiel? – zapytał po chwili.
Spojrzała na niego z szarmanckim uśmiechem. Pocałowała go w nosek.
– Już myślałam, że nie zaproponujesz... –
odwróciła się. Chwycił jej rękę i stanęli na środku pokoju. Ściągnął z niej
białą koszulkę, ukazując tego samego koloru stanik oraz spodenki.
Zaczął całować jej szyję i ręce położył na jej
pośladkach. Był bez koszulki, więc miała tylko do ściągnięcia jeansy i
bokserki. Z dużą siłą, ciałem popchnął ją na ścianę, przywarłszy się do niej
jak magnes. Jęknęła cicho, gdy jego ręce odpinały jej biustonosz. Kiedy zsunął
się z jej ramion, on wpatrywał się w nią jak w obrazek, ilustrując każdy
skrawek jej ciała. Przyssał usta do jej ust i pomógł ściągnąć jej swoje
spodnie. Odwrócił ją tyłem do siebie i przejechał ręką między jej pośladkami.
Całował jej szyję i ramiona, ściągając z niej spodenki. Czując jak coraz
bardziej mu gorąco w środku, wziął kilka głębokich oddechów i modlił się by
wiatr z plaży powiał aż na jego rozgrzane ciało. Podniecone ciało. Szybko
ściągnął swoje bokserki i wziął ją w ramiona. Trzymał ją na wysokości ud, a ona
składała pocałunki na jego szczęce i całej twarzy.
– Jesteś nagi – mruknęła podnieconym głosem i
takim pociągającym. Uniósł brew i posadził ja na muszli klozetowej. Poczuła
zimną porcelanę na ciele, a woń zapachu z wanny, dotarło do jej nozdrzy.
Zaciągnęła się nim i zamknęła oczy, odprężając swoje ciało.
– Zaraz też będziesz naga, kochanie. Póki co
jesteś toples – zaśmiał się. Pociągnął jej długawe nogi na swoje ramiona i
patrzył na jej piersi z wielką ochotą w oczach. Chwycił za gumkę od majtek i
pociągnął w swoją stronę. Odsunął się niechętnie, by móc zsunąć bieliznę z jej
kostek na podłogę. Miała wciąż rozwarte nogi, a ten widok od razu odbił się na
jego męskości. Oblizał wargi i z trudem opanował się nie zanurzenia głowy
między jej nogi.
– Czyżbyś walczył z samym ze sobą, panie
Bieber?
Ujrzała w jego oczach iskierki pożądania.
Uniosła brew i zaśmiała się szarmancko.
– Niestety tak, panno Bieber – westchnął,
akcentując każde słowa. Wziął ją na ręce i oboje, śmiejąc się i całując, weszli
do dużej wanny w kształcie jacuzzi. Usiadł, a na nim ona, całując jego szyję.
Mruczała, a dźwięk jej głosu doprowadzało go do szaleństwa. Już był twardy.
Odsunęła się od niego odrobinę, biorąc obok
męski żel do ciała. Zaczęła rozsmarowywać żel po jego ramionach, torsie, brzuchu.
Ich kontakt wzrokowy spotkał się, a ona przybliżyła głowę, jednakże go nie
pocałowała. Patrząc na niego, uśmiechała się pewnie. Justin gryzł wargi, gdy
jej ręce znalazły się na jego udach. Ścisnął jej pośladki i zgrzytał zębami.
Wiedziała, że próbował się powstrzymać. To ją jeszcze bardziej podnieciło i
chciała zobaczyć jego orgazm.
Dotknęła jego jąder, masując bardzo ostrożnie
i delikatnie. Justin warknął i mocniej ścisnął jej pośladki. Jej palce u lewej
dłoni powędrowały na nasadę jego penisa, a prawa dłoń wędrowała po jego całej
długości i z powrotem, robiąc powolne tarcia. Zacisnął zęby, a jego oczy
zabłysły.
– Nie przestawaj – powiedział ciężko i
odchylił głowę do tyłu. Ściskał jej pośladki bardzo mocno, wbijając paznokcie.
Nawet to nie pomagało, iż nie chciał zrobić jej jakiejkolwiek krzywdy.
Przestała. Spojrzał na nią z lekką irytacją.
– Patrz na mnie, Justin – powiedziała
aksamitnym głosem. Przybliżał się do niej, gdy ona niepewnie odsuwała głowę.
Ujął jedną dłonią jej podbródek i przybliżył do siebie. Pocałował z niemałą
namiętnością i odchylił jej ciało do tyłu. Swoją kobiecością dotknęła penisa
Bieber’a i jęknęła cicho. Uczucie, które czuli oboje było tak silne i przyjemne
zarazem, że mogliby się zabić z tego pożądania.
– Kiedy napieram się na Ciebie, wtedy wiem, że
jesteś moja – mruknął w jej usta swojskim głosem. Uśmiechnął się z wyższością. –
Och, co ja plotę... ty zawsze byłaś moja.
Pocałował ją ponownie, usadawiając na swoim
kroczu, aż poczuła go w sobie. Poruszał jej biodrami, ale ona mimo wydobywających
się ze słodkich ust Maggie, nie ruszała się. Siedziała w miejscu. Zauważył, że
unosi się, chcąc wstać.
– Kochaj się ze mną – powiedział zachrypniętym
głosem, trzymając ją w miejscu. – Kochaj się ze mną, proszę...
– Wylejemy wodę, kiedy będziemy uprawiać seks –
mruknęła do jego ucha. Zacisnął zęby. – A ja na pewno nie będę tego sprzątać.
– Od tego mamy panią Irick – powiedział,
uśmiechając się. Zmarszczyła czoło, odgarniając włosy z twarzy.
– Kto to?
– To ta starsza pani, do której wczoraj
wyszedłem. Prosiłem, by jej mąż zaparkował w ich garażu nas samochód. Będzie
przychodzić ze dwa razy w tygodniu i sprzątać – wyjaśnił. – A teraz, kochanie
baw się nim, póki on chce Ciebie.
Zarumieniła się lekko przez jego erotyczne
słowa.
– Znowu popełniłem błąd. On zawsze Cię chce.
Wziął ją na ręce, wychodząc z wanny. Krople
wody spływały kaskadą po ich nagich ciałach. Nie zwracali uwagi na to, że jest
mokro. Justin nie doszedł do łóżka tylko na ścianę naprzeciw niego. Całował ją
po szyi i rytmicznie ruszał biodrami. Jęczała mu do ucha, odchylając głowę do
tyłu. Zamknęła oczy, miło przeżywając chwilę. Westchnął zadowalająco i naparł
się na nią jeszcze mocniej. Przyśpieszył, wbijając palce w jej pośladki. Syknęła
zadowolona, lecz kiedy miała dojść na średni poziom szaleństwa, Justin opuścił
jej wnętrze i wziąwszy na ręce usiadł na łóżku. Okrakiem na nim siedziała,
wiedząc, że to od niej teraz wszystko zależy.
Poszli na środek łóżka, a ona klęknęła przed
nim. Powoli opadła na nabrzmiałego penisa, a przez jej ciało przeszedł dreszcz
i wyłoniła z ust westchnienie. Bieber odchylił głowę, czując jak Maggie porusza
się w górę, w dół, w przód i w tył. Objęła go za szyję, jęcząc coraz głośniej.
Nie musiał nawet prosić, by przyspieszyła, bo sama odczuwała potrzebę
zaspokojenia się.
– Ugh – tylko tyle potrafiła wyłonić z ust,
zaczynając mocniej i szybciej posuwać biodrami. Złapał jej biodra i jęknął.
– Kochanie... – połknął głośno ślinę, patrząc
na jej falujące piersi. Doprowadzała go samym widokiem do natychmiastowego orgazmu.
Przycisnął jej ciało do krocza i głośno jęknął. Było jej trudniej, iż Justin to
utrudniał. Wzięła jego ręce i położyła na swoich piersiach. Kolejny dreszcz
przeszedł przez jej ciało, a żołądek zrobił fikołka. Przyspieszyła i
przybliżyła się do twarzy Justina.
– Ty zrobiłbyś to lepiej – westchnęła ciężko.
Zacisnął zęby i obrócił ich tak, że on znajdował się na górze. Wziął ją za udo
i uniósł, kładąc na swoim biodrze. Od razu zaczął poruszać się w nieskazitelnie
szybkim, stanowczym tempie. Wygięła plecy w łuk. – Teraz to się nazywa seks...
Bieber zaśmiał się pod nosem.
– Teraz to się nazywa uprawianie miłości –
pochylił się i lekko ucałował jej czoło.
– Nie gadaj tylko pchaj! – warknęła. Ponownie
się zaśmiał i przyspieszył ruchy.
W sypialni było romantycznie ciemno, a jedynie
co było słychać to mokry dźwięk odwzajemnionych pocałunków, szum oceanu, a ich
nagie ciała oświetlał jedynie księżyc. Miłość unosiła się w powietrzu, a w ich
ciałach panowała radość. Głowy nie myślały. Usta jedynie pracowały, a ręce
błądziły po ciałach drugiej osoby.
Maggie jeździła rękoma po ramionach
ukochanego, brzuchu i torsie. Była cała w skowronkach, czując, że w końcu może
być szczęśliwa. Również jest zmęczona po trzykrotnym stosunku. Jedną dłoń męża
poczuła na pośladku, a drugą na nagich plecach jak otula ją swoim ciepłem.
Cienka kołdra była spleciona między ich nogami, od pasa w dół. Opadł na swoją połowę,
nie przestając całować malinowych ust blondynki.
Nie było takiej siły, by przestali to robić.
Nie było takiej siły, by przestali się kochać.
Nie było takiej siły, która zniszczyłaby dziecięcą miłość.
„O
miłości wiemy niewiele. Z miłością jest jak z gruszką. Gruszka jest słodka i ma
kształt. Spróbujcie zdefiniować kształt gruszki.” – Wiedźmin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz