piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 52

Mogą wystąpić nieodpowiednie sceny. 
Najpierw przeczytaj punkt 1 w regulaminie!

All I Want Is You

 „Czy naprawdę warto umrzeć za kogoś? Oko za oko, ząb za ząb. To nie jest to co powinno być.”


Dom był ogromny. Kolumny wykonane z miedzianego koloru, przedstawiające smoki oraz inne nadnaturalne stworzenia. Na dworze panowała mgła, a ja przechodząc przez łuk do biblioteki, czułam się osaczona.
Jak z głośników, słyszałam dudniące serce, a potem jakby stanęło. Rozglądam się wokoło i cisza... taka przerażająca cisza... Zamykam oczy, myśląc, że zaraz się obudzę. Do uszu nic się nie odbijało, moje serce zaczęło bić. Czuję chłód.
Zimny, okrutny chłód.
Otwieram oczy, a wokół mnie ciepłe kolory ścian, podłoga wykonana z kasztanowego drewna, meble z XVIII wieku, wielkie lustro i... łóżko. Rozglądając się, ujrzałam plamę krwi. Na śnieżnobiałej pościeli.
Krzyk...
Śmiech dziecka...
Podchodzę bliżej. Czuję jak moje serce wali młotem, niemiłosiernie boleśnie. Ujrzałam rozwalone włosy i pobladłą twarz. Złapałam się za gardło, czując, że nie mogę wyłonić z siebie żadnego dźwięku. Krzyku...
To On. Widzę go. Z bronią w ręku. Wokół jego twarzy znajdują się kropelki krwi, które spływały kaskadą jak deszcz z nieba. Ogłuszył mnie nagły strzał bronią. Znów chce krzyknąć. Nie mogę. Odwracam się w stronę łóżka. Widzę kartkę zaplamioną krwią. Przy Jego podpisie.

Nie wytrzymuję już tego napięcia. Przysięgałem być przy niej aż do śmierci... na wieki. Przy moim Aniele Stróżu. Już jej nie ma na świecie, a ja postąpię tak samo.
Na wieczność...
                                                              30 grudnia 2012 r.

Biorę głęboki wdech. Jego. Podpis. Po moich policzkach spływają łzy. Podchodzę do jego ciała i czując zimne dłonie, sama marznę. Przytulam go i teraz wyłaniam krzyk...
Ostatni krzyk w moim życiu...

Usłyszała w głowie ten sam krzyk. Jej ciało wrzało od gorąca. Otworzyła przerażone oczy i zapaliła lampkę. Oddech miała niespokojny i cała drżała ze strachu. Ujrzała w śnie martwe ciało, które było blade i pół twarzy polana świeżą i o gorzkim smaku krwią. Wstała z łóżka i szybko popędziła do łazienki, w której obmyła spoconą, bladą, przerażoną i bladą twarz. Oparła się dłońmi o zlew i popatrzyła w lustro. Jej oczy były lekko poczerwieniałe, opuchnięte, a jej tęczówki zrobiły się czarne jak smoła. Pierwszy raz ujrzała się w takim stanie. Nie było to samo co poprzednio. Teraz była blisko martwego ciała...
Czuła je.
Usiadła na toalecie i schowała twarz w dłonie. Jej złociste włosy opadły na jej mokre policzki, a końcówki były mokre. Wciąż drżała, a stopy były zimne niczym lód prosto wyciągnięte z zamrażalki. Widziała Jego martwą twarz i doskonale wiedziała o kogo chodzi. Zaczęła się teraz bać. I to naprawdę mocno bać. Wróciwszy do łóżka, przykryła się ponownie i zgasiła lampkę. Ze strachem i ciężkim oddechem ponownie zasnęła, czując ten sam chłód co we śnie. Musiała przecierpieć koniec tej nocy, mając na dzieje, że to co widziała, nigdy się nie wydarzy.
Późnym rankiem, zbudził ją okrzyk Jazmyn i Jaxona, przez co odskoczyła od łóżka i powróciła do świata realnego. Będąc jeszcze śpiąca, schowała głowę pod kołdrę. Usłyszała gwałtowne otwieranie się drzwi, a następnie poczuła gdy chłód i skakanie po jej łóżku.
– Maggie wstawaj! – krzyknęła Jazzy. Maggie mruknęła i schowała głowę pod poduszkę.
– Nie można już się nawet wyspać? – bąknęła zaspanym głosem.
– Nie – usłyszała ponownie jej piskliwy głosik, a potem jak wtula się w jej klatkę piersiową. Odkrywa głowę i przytula się do niej. Dopiero teraz do niej dotarło, iż dzisiaj jest gala. To jeszcze bardziej zniechęciło ją do wstawania, gdyż wybór sukienki zawsze ją męczył. W końcu raczyła wstać, biorąc na ręce Jaxona, gdyż Jazmyn wybiegła z pokoju budzić swojego niesfornego brata.
Przy jedzeniu płatków, Justin pojawił się w samych spodniach. Jego burza na głowie była wręcz komiczna, a blondynka zachichotała, lecz przypominając sobie sen, który ją wystraszył, natychmiast wróciła do poważnej, zniechęconej miny. Bieber popatrzył na nią. Znikąd pojawiła się Pattie, trzymając w ręku kopertę. Stanęła przy blacie i ją rozpakowała, a chłopak stanął plecami do nich, przygotowując to samo co Maggie. Uradowany uśmiech Pattie pojawił się na twarzy. Zawołała Johanne, podając zaproszenie na ślub Roxan i Jacoba. Usiadł naprzeciw niej, zabierając od niej kartkę. Podniósł brwi, a jego zaspane oczy otworzyły się.
– Ślub na początku listopada? Zapowiada się chłodne wesele – prychnął żartobliwie.
– Będziesz pomagał Jacobowi w wybraniu obrączki ślubnej – powiedziała. Justin uniósł brew, patrząc na jej twarz. Oblizał wargi. – Nie patrz tak na mnie.
Justin zmarszczył czoło.
– Dlaczego?
– To irytujące – wywróciła oczami. – Czuję się niekomfortowo, okej?
– Skarbie...
– Nie mów tak do mnie – fuknęła, kopiąc go nogą w nogę. Udał, że go to bolało, idealnie zagrał rolę umierającego. Maggie to zirytowało, iż on wciąż patrzył na nią jakby miał zaraz ją pożreć żywcem. – Dasz mi przynajmniej zjeść?
– Naprawdę mnie lubisz? – spytał zmieniając temat. Maggie na początku nie mogła zrozumieć o co mu chodzi, jednakże szybko zorientowała się kto ją pytał o zdanie na jego temat. Czyżby podsłuchiwał?
– Podsłuchiwałeś? – odchyliła głowę na bok i oboje popatrzyli sobie w oczy. – Wiesz, że to niegrzeczne.
Justin zaśmiał się pod nosem. Wywróciła teatralnie oczami i westchnęła ciężko nic nie mówiąc. Co więcej, nie miała ochoty z nim rozmawiać i znów się męczyć.  
Po zjedzonym śniadaniu, szybko poszła zrobić ze sobą to co należałoby zrobić rano. Iż dziś jest gala, nie musiała się dziwić, jeżeli przyjdzie Ryan, który zaraz mógłby przyjść i zrobić swoje. Maggie go bardzo lubiła i ceniła jako dobrego przyjaciela, choć jego sympatia do mody oraz do jej sylwetki jednocześnie przerażała. Skończywszy swoją pracę, od razu wróciła na dół i wyszła na taras. Pogoda była w sam raz. Ni za ciepła ni za zimna. Po prostu dobra. Na tarasie, widziała Justina bawiącego się ze swoim rodzeństwem. Stojąc przy framudze szklanych drzwi, obserwowała ich trójkę, lekko się uśmiechając. Od kiedy Justin dowiedział się, że będzie miał rodzeństwo, był zachwycony, a tego dnia nigdy nie zapomni. Dzień, w którym dowiaduje się razem z nim. Jego uśmiech na twarzy, iskierki szczęścia w oczach...
Poczuła jak ktoś obejmuje ją od tyłu i kładzie brodę na jej ramieniu. Lekko odwróciła głowę, widząc jak Johanne patrzy również na trójkę szczęśliwego rodzeństwa.
– Chciałabyś rodzeństwo? – spytała nagle. Maggie zmarszczyła brwi i popatrzyła w jej piwne oczy.
– Hm... nigdy wcześniej o tym nie myślałam – oblizała swoje malinowe usta, krzywiąc je dodatkowo.
– Nigdy nie jest za późno – zaśmiała się. Blondynka uniosła pewnie brew do góry, popatrzyła na nią z zaciekawieniem, jakby o czymś nie wiedziała.
– Jesteś w ciąży? – szepnęła, odwracając się do niej. Jej powieki rozszerzyły się.
– Nie, nawet nie mam faceta – wywróciła oczami, śmiejąc się z wypowiedzi córki, a także gdy widziała jej bezcenną minę, nie mogła powstrzymać śmiechu. – Ty lepiej szykuj się. Ryan dzisiaj będzie z waszymi strojami, a tak dokładniej za pięć minut...
Maggie opadły ramiona i głośno westchnęła. Szybko więc pokierowała się ku schodom, po których weszła na długi korytarz, od razu do swojego pokoju. Ledwo tam weszła, słysząc już zapamiętany głos Ryana. Wywróciła oczami, gdy głośno wykrzyknął jej imię. Na dole zrobiło się zbiorowisko. Justin, Jazmyn, Jaxon, Pattie, Johanne i Jeremy stali otaczając wysokiego szatyna, uśmiechniętego od ucha do ucha. Ryan widząc już te długie, szczupłe nogi, oraz złociste włosy, ukazał jeszcze szerszy uśmiech, że nawet zaczęła go boleć szczęka.
– I jest nasza atrakcja wieczoru – odparł z aprobatą. Blondynka zarumieniła się, choć usta nie stały się czerwone na szczęście. Spuściła głowę na swoje nogi, po czym przejechała wzrokiem na Jazzy i Jaxona. – Dzisiaj będziesz wyglądała olśniewająco, wierz mi.
– Dlatego się boję – mruknęła. Justin uśmiechnął się, nie mogąc już ukryć ekscytacji by ją w zobaczyć.
– Może chcesz coś do picia? – spytała Pattie, patrząc z lekkim przejęciem. Ryan pokręcił przecząco głową.
– Nie teraz. Wolałbym zacząć od pracy – dodał dziecinnie podekscytowany.
– Ryan, nie przesadź, dobra? – uniosła brwi, lekko pięścią uderzając w jego bark. – Wiesz, że tego nie lubię.
– To mamy problem, bo ja Cię lubię. – Zaśmiał się głośno. Wywróciła teatralnie oczami. – Justin, ty też dzisiaj będziesz wyglądał inaczej.
– Ja też już się boję.
Ryan nie czekając dłużej, pociągnął rodzeństwo, jak i jego ulubienicę, zabierając się oczywiście za makijaż. W pierwszej kolejności zrobił co należycie było dla niego priorytetem. Nie mógł powstrzymać się od śmiechu, widząc jej naburmuszoną minę. Jazzy i Jaxon siedzieli obok i wpatrywali się w nią, a po kryjomu zaglądali na sukienkę, którą specjalnie dla niej wybrał Ryan. Justin wziął odświeżający prysznic, robiąc swoje. Na wieszaku wisiał garnitur, który miał dziś ubrać. Był on czarny z czerwoną chustą. Czarne supry i wszystko inne prócz chusty. Korciło go, pójść do drugiego pokoju z drugiej strony korytarza i zobaczyć ją w sukni, w której miała wystąpić. Na dole siedział jego ojciec, który wzrok wlepił w telewizor, oglądający football. Oparł się o kanapę i przyglądał się również rozgrywce. Oblizał swoje wargi, gdy potem usłyszał głos swojej matki. Odwrócił się zaraz, widząc jak oczy się jej rozszerzyły. Ostatnim razem, garnitur ubrał mając piętnaście, szesnaście lat. Jeszcze wtedy, gdy był w związku z Seleną. Na dół zeszło jego rodzeństwo. Jazzy miała lekko pomalowane usta i policzki na różowo. Justin podszedł do niej i wziął ją na ręce.
– Gdzie jest mój Anioł? – szepnął do ucha dziewczynki, a ona słodko się zaśmiała. Wyswobodziła się z jego ramion i chwytając jego dłoń, weszli ku schodom prosto na górę. Szatynowi waliło serce, krew zaczęła płynąć szybciej, a nawet jej nie widział.
Jazmyn i Jaxon wbiegli do pokoju, otwierając na oścież drzwi, a zaraz ujrzał Ryana, najwyraźniej zadowolonego ze swojej pracy. Stał, trzymając się za lekki zarost na brodzie, pocierał i przyglądał się, jak Johanne poprawiała ostatnie szczegóły na czerwonej sukni swojej córki. Była ona satynowa, asymetryczna z koronkowymi ramiączkami. Dekolt lekko głęboki, przypominający lekko kształt serca. Fryzura była zrobiona na kłos z czarnymi wstążkami. Usta lekko pomalowane, rzęsy jeszcze bardziej gęste niż normalnie. Chłopak popatrzył na nią z delikatnością. Uniósł delikatnie kąciki ust, a po chwili wpadła Pattie i jego ojciec. Oboje widząc ich obojga tak szykownie ubranych, oniemieli z wrażenia. Maggie powstała gula w gardle, aczkolwiek mogło być to spowodowane tym, że dziwnie się teraz czuje. Ryan był z siebie dumny. Widząc ich tak ubranych, musiał zrobić im zdjęcie, by potem się nimi pochwalić swoim bliskim.
Wybiła godzina czwarta, czyli minęło już pół godziny od kiedy byli w drodze do centrum. Godzinę chodzili po czerwonym dywanie, jednakże blondynka postanowiła już poradzić sobie sama. Było dość tłoczno, coraz więcej ludzi zbierało się. Uroczystość miała już wkrótce się rozpocząć, a pół godziny przed nią, wyszła do łazienki, w której zimnymi kropelkami wody oblała swoje czoło. W żołądku ją coś ściskało, jakby zaraz miała się zdarzyć jakaś katastrofa lub po prostu zakręciło jej się lekko w głowie.
Pewna osoba zza jej pleców, odchrząknęła, a przez kręgosłup przeszedł zimny dreszcz, a włosy stanęły dęba. Odwróciła się.
– Witam Cię ponownie, Maggie – uśmiechnęła się irracjonalnie Selena, w bardzo eleganckiej czerwonej, satynowej sukni z głębokim dekoltem. – Wyglądasz olśniewająco.
– Ty również. – Bąknęła, kierując się ku drzwiom. Niestety poczuła na ramieniu jej paznokcie.
– Poczekaj. – Warknęła i odsunęła ją od drzwi. – Gdybym była naprawdę wredna, rozszarpałabym Cię w tym momencie.
– Za co miałabyś to robić? – zmarszczyła brwi, ignorując jej ton.
– Nie teraz o tym mówić – prychnęła. – Chodzi mi o twój nieszczęśliwy wypadek na schodach.
Maggie zmarszczyła czoło, nie mogąc zrozumieć co ma jedno do drugiego. Selena ponownie posłała jej uśmiech, bardziej arogancki niż sądziła. Wzięła głęboki oddech. Nie mogła nic z siebie wydusić, tylko westchnięcie.
– Nawet nie wiesz jak szkoda, że nie żyjesz.
– Nikomu nie życz tego co tobie nie miłe, Seleno – mruknęła. – Po raz kolejny powiem Ci co zapewne chciałabyś usłyszeć. Nigdy nie chciałam być lepsza od Ciebie. Bierz go, póki jest w pobliżu, lub żeby było łatwiej zaprowadzę Cię do niego.
– On na pewno teraz Cię szuka, bo w końcu jest ślepo zakochany. Chcę byś po prostu znikła stąd, rozumiesz? Chcę żebyś teraz leżała obok swojej ukochanej babci Gabrieli, a może zamiast niej, ty byś się nadawała.
– Skąd wiesz? – jej głos prawie zamarł. Drżał.
Wtedy usłyszeli wejście do łazienki. Nikt ważny. Maggie korzystając z okazji, wyszła z łazienki i znów się poczuła tak głupio jak wtedy na Wieży Eiffla. Zacisnęła zęby oraz pięść, że aż knykcie pobladły po sam nadgarstek. Poczuła ciepłą dłoń, która momentalnie ją odwraca. Bała się, że to Selena próbująca ją zatrzymać i zapewne zacząć jej grozić, lecz okazał się być to zmartwiony Bieber.
– Gdzie się podziałaś? Szukam Cię już kwadrans – szepnął zirytowanym głosem, choć nie mógł się na nią napatrzeć. Wzrok pędził od jej klatki piersiowej po same końcówki sukni.
– Byłam w łazience – odpowiedziała beznamiętnie. Nic nie dodała. Wolałaby go nie denerwować obecnością Seleny oraz jej tajemniczych, bolesnych i chamskich słów. – Ile jeszcze mamy czasu?
– Dziesięć minut – westchnął. Blondynka nerwowo zagryzła wargę, po czym wzięła głęboki wdech powietrza. – Nie zagryzaj wargi.
– Denerwuje się.
– Czym? – zmarszczył brwi. Nie odpowiedziała mu na to banalne pytanie i odwróciła się napięcie, idąc w nieznanym kierunku. – Meg, co się dzieje?
Odwrócił ją ponownie, trzymając stanowczo za rękę. Pokręciła głową.
– Przestań – syknął. – Mów.
– To ty przestań – wysunęła swoje palce od jego uścisku. – Nie będę Cię mieszać w moje sprawy.
Znów chcąc się odwrócić, Justin niespodziewanie odwrócił ją, łapiąc za ramiona. Przywarł usta do jej ust, a jego ręce zsunęły się na jej talię. Maggie szybko odwróciła głowę, chociaż jego pocałunki były mocne niczym jak pijawki.
– Chcę wiedzieć. Tak to prawda. Nie szanuję i nie akceptuje twojego związku, jestem mimo wszystko w rodzinie i należą mi się wyjaśnienia. Dbam o twoje zdrowie, rozumiesz?
– Ty jesteś jak... jak... – pisnęła – jak wrzód na tyłku, którego nie da się usunąć. Jesteś dupkiem! Po prostu mnie zostaw!
– Nie – fuknął, robiąc ku niej krok, po czym złapał ją za ramię. – Ja jestem dupkiem? A kto Cię zdradził i zrobił dziecko Gomez, co? Przykro mi, że dbam o Ciebie bardziej niż on, ale ja potrafię być wierny.
– Cholera jasna, Justin! – krzyknęła, będąc kilka milimetrów od jego twarzy, po czym groźnie na niego spojrzała. – Nie pragnę Cię już w ten sposób. Nie pociągasz mnie, ani nie chcę z tobą być. Daj mi  dobry powód, dla którego powinnam być z takim kolesiem jak ty.
– Daj mi dobry powód, dla którego dalej powinnaś być z Harrym to się zastanowię, a potem dam Ci powód, dla którego odpieprzę się od twojego życia. W sumie to się nie stanie, bo kobieta, którą kocham i pociąga mnie w fizyczny sposób, teraz pluje mi w usta swoją szyderczością.
– Serce nie sługa, kochany – uniosła brew. – Wiem, że jesteś dobry, Harry również. Seleny dziecko mnie nie interesuje, tylko czekam na dobry moment, aż będę miała okazję porozmawiać z Harrym.
– Nawet nie wiesz jaki jest z niego pieprzony szczęściarz, ślepy i głupi – odparował warknięciem.
– Nie przeklinaj przy mnie – syknęła, wyrywając się z jego mocnego i paraliżującego uścisku. Patrzyli sobie głęboko w oczy, chociaż już nie było ani grama czułości. Justin nawet nie zamierzał jej znowu łapać, tylko zaraz potem bez słowa odwróciła się napięcie i ruszyła ku sobie.
Dalsza część gali przebiegła błyskawicznie, iż w ogóle nie rozmawiali ze sobą i patrzyli co się wokół nich dzieje. Słowa Seleny były dla niej równą zagadką co kolejny koszmar. Próbowała to wszystko posklejać, lecz żadnego sensu w tym nie było. Kiedy znaleźli się w jeepie Kenny’ego, dostała już nową wiadomość od Marry.

Od: Marry
Treść: Wyglądałaś pięknie. Ryan się postarał. <3 Jutro rano będziemy w domu Justina, a sami zameldujemy się w jakimś motelu. Zaniepokoiła mnie ta twoja mina. Co się znowu stało? Jutro nam powiesz, bo mamy zamiar przeprowadzić z tobą długą rozmowę. Dobranoc Mała J

Emotikon od Marry sprawił, że delikatnie się uśmiechnęła, choć w żołądku czuła pustkę jak i w głowie. Zupełną. Justin do końca gali, ni w samochodzie na nią nie spojrzał. Chyba się przejął tym co mu powiedziała. Znów te niepotrzebne wyrzuty sumienia. Gdy weszli ku domu, zauważyli pustkę oraz, że cały dom jest pogaszony i raczej każdy domownik już śpi. Kenny pożegnawszy się z nimi, odjechał, a Justin schował dłonie w kieszeń i w końcu na nią spojrzał, ale dyskretnie patrzył jak się porusza. Stanęła na środku przedpokoju i ściągnęła swoje wysokie obcasy i cicho je odłożyła, gdy szatyn po chwili złapał ją w biodrach i lekko uniósł i przywarł do ściany. Jej nadgarstki ścisnął, dając je nad głowę. Bez słów ją pocałował i patrzył na jej niespokojny oddech. Zaśmiał się i poczuł w środku dumę. Okłamała go. Kolejny raz.
– Nie będę się z tobą bawił. Pociągam Cię, widzę jak twoje ciało na mnie reaguje – mruknął cicho, muskając jej kąciki ust.
– Przekonaj mnie – warknęła i chcąc go kopnąć, nie zrobiła tego, iż odsunął się, a potem mocniej ścisnął jej nadgarstki i położył na swojej klatce piersiowej. Poczuła jego niespokojne i szybkie, i mocne bicie serca. Czuła jak jego temperatura ciała podskoczyła.
– Nie muszę. Pamiętasz... jak jęknęłaś mi do ucha, gdy całowałem twoją szyję. Gdy powiedziałem Ci jak bardzo chciałbym Cię nagą w moim łóżku. To znaczy... tak chciałem, myślałem... Nie oceniaj mnie, Maggie. Jestem facetem, ale ty działasz na mnie w ten sposób, że staje mi nawet kiedy o tobie myślę.
Na drugie zdanie jego wypowiedzi, jej tętno zaczęło odczuwać także gorącą temperaturę ciała.
– Chciałbym żebyś codziennie była naga, a ja obok Ciebie. Nie znaczy dla mnie nic to co o mnie mówisz, bo to szczere kłamstwo. Mam gdzieś twój związek. On się rozpadł przez takiego jednego idiotę. Gdybym był na jego miejscu...
– To co? – przerwała mu. – Zerżnąłbyś mnie, prawda?
Justin przyłożył usta do jej ucha, całując jej delikatnie.
– Gdybym był na jego miejscu, nie pozwoliłbym Ci odejść...
Jej nogi stały się jak z waty, jej wargi zadrżały i już na pewno czuła jak krew inaczej w niej spływa. Jego głos, jego słowa, prawie że stałyby się rzeczywistością, gdyby nie jej zdrowy rozsądek. Jednak nic nie powiedziała i w sumie pożałowała, bo szatyn muskał krótko jej skroń, a potem usta.
– Ta noc może inaczej się skończyć, o ile zaryzykujesz...
– Jesteś dupkiem – prychnęła, odwracając głowę w przeciwną stronę. Niestety Bieber był wszędzie. Jej nadgarstki wylądowały znów na ścianie, a on ją jednocześnie odwrócił. Włosy na jej plecach stanęły dęba, dostała gęsiej skórki i dziwny dreszcz przeszedł przez jej ciało, czując jego gorący i niespokojny oddech na karku.
– Nie interesuje mnie jak to odbierasz co Ci właśnie zaproponowałem. Nie będę Cię zmuszał, ale podniecony jestem i to cholernie mocno...
Jej nadgarstki zadrżały. Chłopak to poczuł i się delikatnie uśmiechnął.
– Widzisz?
– Nie zgadzam się, więc możesz mnie puścić. Jestem śpiąca.
Głos miała równie niespokojny co oddech. Krew zaczęła być coraz bardziej gęstsza w jej żyłach.
– Kłamiesz... – odsunął ją od ściany i dając jej nadgarstki na jej brzuch, trzymając ją, szedł z nią ku górze. Dopiero teraz poczuła woń jego męskich perfum. – Czekam na kolejne kłamstewka.
– Puść mnie, ja nie chcę iść z tobą do łóżka.
Jej dłonie stały się śliskie, ale trzymał ją coraz mocniej, przez co jęknęła z bólu.
– Gdybyś nie chciała, nie byłabyś taka gorąca. Spociłaś się z nerwów, drżysz jak powiem coś podniecającego, a w ogóle czuję jak robisz się mokra... – mruknął, kładąc usta na jej szyi. – Twoje ciśnienie się podniosło. Nie wiedziałem, że dzięki mnie możesz dostać nawet orgazmu teraz.
– Justin ja... – jej usta zadrżały. – Nie uważam, że nie jesteś pociągający, ale ja naprawdę nie chcę.
Szatyn po raz kolejny się uśmiechnął dumnie.
– Przyznałaś się do jednego, teraz czekam na resztę... – delikatnie ją uniósł i razem poszli na górę. Korytarz był ciemny. Wokół nich mrok, lecz Justin zapamiętał każdy krok w swoim domu, każdy jego szczegół, więc nie miał problemu dostać się z ukochaną na górę.
– Jestem siedemnastoletnią dziewczyną, która ma prawo być podniecona, więc nie dziw mi się, że teraz mogłabym to zrobić, ale ja nie chcę – jęknęła błagalnie.
– Ciągle Cię chcę nagą... – mruknął, przegryzając płatek jej ucha. – Ups, twoje kolejne kłamstewko ujrzało światło nocne.
Zaśmiał się pod nosem.
– Nie zdradzę Harry’ego.
– On Cię zdradził, więc jaki w tym sens dalej się w to bawić – odpowiedział cicho.
– Jak chcesz się kochać, nie mając żadnego zabezpieczenia? – dopiero teraz miała dobry powód, dla którego nie musiałaby stracić dziewictwa. Justin uśmiechnął się. Odwrócił ją do siebie, przywarł do zimnej ściany, a ona po raz kolejny zadrżała.
– Dobranoc – mruknął. – Śpij dobrze, bo ja na pewno nie będę mógł, będąc świadomym, że tej nocy, w moim łóżku, naga, kiedy zanurzyłbym się w tobie, mogłaś krzyczeć moje imię...
– Ty dupku – syknęła. – Zrobiłeś to celowo!
– Jeżeli masz zamiar mnie obrazić to źle Ci to wychodzi. Ale tak. Jestem sprytniejszy niż Ci się to wydaje. Dobranoc.
Pocałował ją czule w usta, łapiąc w pasie i uwalniając jej nadgarstki, a ona niepewnie dotknęła jego aksamitnych włosów. Ścisnął do siebie i piersiami dotykała jego klatki piersiowej. Usłyszał to co poprzednio. Automatyczny jęk wydobyty z jej ust prosto skierowany w jego usta. Uśmiechnął się, a potem puścił ją i odszedł bez dodatkowego słowa. Stała tam chwilę. Jej niespokojny organizm dalej drżał, gęsia skórka minęła, lecz jej podniecenie było już na wysokim poziomie. Warknęła, uderzając w ścianę. Dała się nabrać, ale musiała się przyznać do błędu. W końcu to jest Justin Drew Bieber.

„Czułam Go w sobie. Po prostu to czułam i nie żałowałam żadnej z moich decyzji...”

4 komentarze:

  1. o Boże <3 <3 <3 boski rozdział! tak strasznie bym chciała, żeby Justin i Maggie byli już razem :). czekam na NN / laura.

    OdpowiedzUsuń
  2. O m G ! Xd muszę przyznać ze koncowka jest niesamowita, w końcu jakieś grubsze uczucie miedzy nimi, nie mogę doczekać się następnego rozdziału xd

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Jest na razie 7 stron. Wyobraź sobie, że ten rozdział ma 17 stron, a następny pisze się, ale nie dodam jutro lub pojutrze... Chociaż nie wiem.

      Usuń