piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 46

Dystans

„Stało ich trzech. Jak trzech muszkieterów, tyle że wrogo nastawionych. Jeden był z Francji, drugi z Hiszpanii, a trzeci z Wielkiej Brytanii...”


Rozmyślenia Roxan i układanie pytań i odpowiedzi jakich sama oczekiwała nie dawały kompletnego skutku. Nie chciała nawet wypytywać Maggie ze względu, że przez śmierć babci Gabrieli nie ma ciągle ochoty na zabawy.
Chociaż czasami się uśmiechała, to nie było to samo co kiedyś. Dużo się pozmieniało od tych dwóch lat. A jak miały wyglądać następne dwa lata? Blondynka zwracała tylko uwagę na kuzynkę gdy widziała coś co jej się podobało. Reszta w sumie jej nie interesowała, a nie miała dziś języka do rozmów. Roxan zauważyła dżinsową koszulę w rozmiarze, którym miała Maggie. Podniosła brwi i rozpatrywała wokół swojskie złociste włosy. Ujrzała ją przy stercie długich swetrów bawełnianych. Zagryzła wargę i spuściła wzrok. Odstawiła koszulę na miejsce wychodząc z rzędu ubrań. W tym samym czasie blondynka, od razu kierując się w jej stronę, ale zamierzaniem było wyjście ze sklepu.  Roxan popatrzyła na nią z lekkim uśmiechem i znów towarzyszyła jej w czasie spaceru między wielkimi markowymi sklepami. A między innymi: APART, ZARA, H&M, NEW YORKER, ADIDAS, REEBOK.
Irytowała ją ta cisza, a już na pewno jej milczenie, do którego w szybkim czasie się przyzwyczaiła. Rozglądała się kątem oka, szukając chłopaków gdzie się podziali, więc zamiast kręcić się wokół pięter po prostu zadzwoniła.
– Tak, kochanie? – usłyszała głos Jacoba, przez co kąciki ust poszły w górę.
– Gdzie jesteście? – westchnęła, patrząc na swoją kuzynkę.
– Justina złapały fanki, a co? – mruknął.
– Spotkajmy się w chińskiej knajpie.
– A sklepy? – poczuła jak żartuje, a ona wywróciła teatralnie oczami.
– W tych czasach ciężko znaleźć coś porządnego – odparła – widzimy się za kwadrans.
Rozłączywszy się, schowała telefon do kieszeni spodni, a po kilku minutach dotarły na miejsce. Usiadły przy stoliku obok wielkiego obrazu przedstawiającego młodego samuraja na mostku oraz gdy wszystkie barwy malowniczo łączyły się w jedność, tworząc piękne wzory. Maggie wpatrywała się w obraz, w ogóle nie zwracając uwagi na brunetkę, która powoli miała dosyć jej nieobecności na ziemi. Pragnęła tylko z nią przez chwilę porozmawiać, o tym co wydarzyło się ostatnimi czasy, ale też chciała, by wyżaliła się swoich zmartwień. Chowała się w kącie, uciekała od ludzi... strasznie to martwiło Roxan. Otworzyła już usta, chcąc coś powiedzieć, ale przerwali to chłopcy, którzy usiedli obok nich. Justin przysiadł się obok Maggie naprzeciw Roxan. Jacob pocałował narzeczoną w policzek i posłał jej czuły uśmiech. Panowała chwila ciszy, ale Maggie czując irytujący wzrok Justina na swoim ciele, jakby również słyszała jego myśli – instynktownie – wzdrygnęła się, odwracając głowę na środek stolika. Bieber zwęził oczy uważnie przyglądając się sylwetce dziewczyny. Po chwili podeszła do nich kelnerka pytając o zamówienie. Wszyscy zamówili to samo. Niespodziewanie do Justina dzwoni telefon, po czym odchodzi od stolika, a dziewczyna odetchnęła z ulgą. Wrzała w środku, ściskało ją od środka, gdy wiedziała jak patrzy na nią, a gdy odszedł to uczucie minęło. Wzięła głęboki oddech. Roxan znów popatrzyła na nią, ale z głęboką irytacją.
– Gardło Cię boli? – spytała nagle, chwytając ją za rękę, a Maggie raptownie popatrzyła w jej czarne oczy, patrząc jak na wariatkę. W środku się zagotowała. – Powiedz coś, a nie siedzisz i gapisz się na ten obraz.
– Masz coś przeciwko temu? – powiedziała bardzo cicho, cofając głowę.
– Tak, tak mam. – Potrząsnęła głową. – Przyjechałam, bo chciałam spędzić z wami czas. Poinformować Cię, że biorę ślub. Myślałam, że uśmiech pojawi się na twojej prześlicznej twarzyczki, za którym tęskniłam tak bardzo. Nie widujemy się często, a ty po prostu mnie ignorujesz.
Maggie zmarszczyła czoło na słowa kuzynki.
– Nie ignoruję Cię, po prostu... – wzięła głęboki wdech, gryząc wnętrze policzka. – Rozwiązuję swój problem w ten sposób. Nie miej mi tego za złe.
– Jeżeli chcesz go rozwiązać, lepiej pójść po rady kogoś starszego – odparła czule, odsuwając kosmyk jej złocistych włosów na bok. Maggie popatrzyła na nią, na sekundę podnosząc kąciki ust, a potem przyłączył się w końcu Justin, który oblizał usta i schował iPhone’a do kieszeni.
– Kto dzwonił, młody? – zapytał zaciekawiony Jacob.
– Scooter – westchnął – jutro rano mam zjawić się w Sali prób, poznać nowych tancerzy.
Kiwnął twierdząco głową, a potem przyszło jedzenie, za które się zabrali. Jedzenie było tłuste, ale smaczne. Zapach był bardzo interesujący i aromatyczny. Jedli w ciszy, w ogóle nic nie mówili, a Roxan od czasu do czasu patrzyła na dwójkę siedemnastolatków. Przyglądała im się uważnie i zaczęła coś podejrzewać. Chciałaby coś powiedzieć, lecz rozmyśliła się, wiedząc, że gdyby palnęła to pytanie, Maggie odeszłaby, a Justin zirytowałby się. Chodziło jedynie o Selenę. Dlaczego tak to wszystko się potoczyło. Odpowiedzi znała ta dwójka, bo przecież to oni cierpieli, a brunetka od dłuższego czasu nie miała kontaktu z Maggie i mówiła sobie w duchu, że źle zrobiła podróżując, tuż po wyjeździe Justina z Kanady. Zamieszkiwała wtedy Polskę, uczyła się języków i innych ważnych dla niej rzeczy. Dopiero gdy zamierzała wybrać się do Ontario, przenocowała Seattle. Poznała wtedy Jacoba i jak widać los się do nich obojga uśmiechnął. Stało się to dokładnie pod koniec 2010 roku. Że też tak szybko mieli się pobrać. Po zjedzeniu chińskich przekąsek, Maggie by nie siedzieć razem z Justinem, który dziwnie sprawiał wrażenie jakiegoś dziwnego paralizatora, ognia lub jakby miała na niego alergię, poszła do łazienki. Jacob poszedł również po jakieś zimne picie oraz przeglądnąć jeszcze parę koszul, które bardzo lubił nosić. Roxan korzystając z okazji, wzięła głęboki oddech, lecz nie bardzo wiedziała od czego zacząć. Justin przeglądał swój telefon, nie zwracając na nią najmniejszej uwagi.
– Wciąż jesteś z Seleną? – gwałtownie palnęła, mówiąc potem do siebie, Głupia, powiedziałaś to!
Justin popatrzył nią tym samym spojrzeniem co blondynka, gdy ta gwałtownie wtedy gwałtownie chwyciła jej rękę. Prychnął głośno.
– Ja z nią? Tą krętaczką i hipokrytką? Nie sądzę.
– Widziałam ją dzisiaj w samochodzie, dokładnie naprzeciw naszego samochodu. – Otworzył szerzej oczy, a w nich miał już iskry złości. Zauważyła jak jego szczęka naprężyła się i mocno zaciska zęby. Jego mina mówiła sama za siebie. – Maggie jest przybita, nie wiem jak mam z nią porozmawiać, jest jakaś... inna.
– Proszę nie karz mi cierpieć przez moją głupotę – jęknął błagalnym tonem, zakrywając twarz w dłonie. – Kocham Maggie jak szalony, po prostu za nią szaleję, ale ja jak i ona ciężko nam się pogodzić z naszym losem, który nas rozdzielił.
Rozdzielił? – wytrzeszczyła oczy.
– Selena ma plany co do mnie i Meg – syknął cicho, a ona zauważyła jak zaciska pięść i ponownie jego szczęka naprężyła się.
– Jakie znów plany? – spytała cicho.
– Dzień przed wyjazdem do Francji, była u mnie w studiu, chciała przeprosić, ale po tym jak traktowałem ją, zaczęła mi grozić – oznajmił z bólem przypominając sobie tamte chwile w studiu. Roxan jako oznakę, że rozumie, Justin kontynuował i oblizał wargi. – Oczernia ją. Boję się, że zrobi jej krzywdę, boję się, że jest zdolna do tych okropnych rzeczy. Jest w ciąży z Harrym i...
Przerwała gwałtownie Roxan.
– Co?! – pisnęła. – Jak to cholera w ciąży, przecież to perfidna zdrada Harry’ego!
Justin również odszedł od stolika, chwytając ją za ramię i pociągnął w kąt, ciemniejszego i cichszego miejsca w knajpie. Nie dziwił się jej reakcji, ale była zbyt przerażająca dla innych klientów.
– Wiem co czujesz. Nie wiem jak Maggie znosi jego kłamstwa, ale wiedząc jaka jest Selena, zdolna jest po prostu zabić. Głupia dziewucha powiedziała, że dla mnie zrobiła tą ciążę, a ja kurczę nie wiem co o tym myśleć. Przeraża mnie fakt,  że Maggie może być w niebezpieczeństwie i ona nie powinna mi się dziwić dlaczego martwię się o jej cnotę, o jej zdrowie, czy jej zachowanie. Z Harry’ego to niezłe ziółko, ale widzę również jak chce jej obronić przed złem, a tym złem byłem ja. Serce mi pęka jak widzą ją taką smutną. O śmierci babci Gabrieli już nie wspomnę, ona teraz bardzo cierpi, zrozum, ale jak na nią bardzo się stara dogodzić innym. Jeszcze jej ojciec...
– James? – zszokowało ją to co właśnie powiedział. – Odezwał się?
Justin kiwnął twierdząco głową.
– Listem. Boże, czytając go zrobiło mi się jego żal. Taki cwany, wredny i arogancki, po prostu brak słów... – westchnął ciężko.
– Nic się nie zmienił – prychnęła. – I nie mów, że Maggie połknęła haczyk? – Jęknęła.
Justin nic nie odpowiedział, ale jego smutna mina dała odpowiedź Roxan. Przeklęła pod nosem, a potem wrócili do stolika. Właśnie wróciła Maggie, która tylko schowała ręce do tylnych kieszeni, a Roxan dając na stół pieniądze, wyszli we trójkę. Maggie starała się wcale nie patrzeć w stronę szatyna, ale on patrzył na nią bez przerwy. Zostali złapani przez parę młodych dziewczyn, które zrobiły sobie dwa zdjęcia z Justinem i Maggie, a potem odeszli, uszczęśliwiając obie dziewczynki. Roxan widzą ich tak, sama do siebie się uśmiechnęła i ciężko odnaleźli jej narzeczonego, który zgubił się w tej dżungli sklepów.
Gdy tylko wyszli z centrum, Justin i Roxan, dokładnie obejrzeli się wokoło, sprawdzając czy to samo białe Lamborghini nie stało w tym samym miejscu. Nie stało. Popatrzeli na siebie wzrokiem podejrzliwego detektywa, a następnie we czwórkę wsiedli do samochodu, który prowadził Jacob. Dziewczyna oparła głowę o szybę i patrzyła jedynie na okolice, przez które przejeżdżali. Przymknęła oczy, znów krzycząc w sobie, prosząc o pomoc, a wiedząc, że gdyby się odwróciła, Justin na pewno spojrzałby na nią, i gdyby zetknęli się wzrokiem, od razu zahipnotyzował. Chciała się w końcu uwolnić od Bieber’a, ale nie dawało to najmniejszego skutku. Chciała po prostu już wrócić do domu...
W nim wypiła tylko herbatę i zjadłszy kolację, poszła do siebie, gdzie wzięła kojący prysznic, po czym przebrała się w zwiewny podkoszulek i dżinsowe szorty. Włosy spięła w dwa kucyki, lekko pofalowane, a jej grzywka opadała na jej czoło. Wyglądała wręcz słodko i bardzo w dziewczęcym stylu. Chciała już odpiąć swój urodzinowy złoty łańcuszek, gdy poczuła znany jej oddech na karku, oraz dłonie na biodrach, które mocno ściskał. Czuła jego uśmiech na twarzy, jak przejeżdża nosem wzdłuż jej szyi oraz różowiutkiego policzka. Znów to rozpalenie na jej ciele, które doprowadzało ją do obłędu. Jednak bardzo chciała teraz go spłoszyć.
– Czego chcesz? – mruknęła szorstko, odwracając głowę. Zniżyła w taki sposób wzrok, że Justin uśmiechnął się szarmancko, a ona widząc jego nagi tors, zadrżała.
– Powiedzieć Ci dobranoc...
Już chciała to skomentować, ale gwałtownie obrócił ją w swoją stronę i przycisnął jej pośladki na krawędź toaletki, a łańcuszek zsunął jej się z dłoni, po czym spadł na podłogę.
– I w końcu dowiedzieć się co czujesz gdy Cię całuję – jego oddech po tych słowach był niespokojny. Przybliżył niebezpiecznie blisko twarz, patrząc na jej wargi. Przejechał kciukiem po jej dolnej, a ona lekko rozszerzyła dostęp do środka. Automatycznie. – Jesteś tak urocza, kiedy mimowolnie się boisz moich czynów. Jesteś bezbronna... nie wiesz co masz robić... lubię kiedy jesteś stanowcza, ale przy mnie jesteś inna.
Przyssał się do dolnej wargi, ciągnąc ją bardzo delikatnie w swoją stronę. Ona odwróciła głowę i kładąc dłonie na jego klatce piersiowej, odsunęła odrobinę. Czuła jego bicie... było takie szybkie, jakby dostał zaraz zawału. Nie zamierzał odpuścić. Oparł czoło o jej czoło, przybliżając ją dolną częścią między jego nogi. Trzymał ją stanowczo i stabilnie. Spojrzała irracjonalnie na jego wargi i położyła dłoń na jego prawej piersi i starała się go dalej odsunąć, ale jego siła jej na to nie pozwalała.
– Wiesz, że Ci nie pozwolę – mruknęła. Nie odezwał się, tylko uśmiechnął delikatnie. Wydobył z siebie mruknięcie, a jego serce starało się zwolnić tempa. Chociaż jego dolna część mówiła co innego.
– Teraz tak bardzo Cię pragnę... – szepnął, dotykając opuszkami palców jej zewnętrznej części szczęki, zjeżdżając kciukiem na jej dolną wargę. Osłupiała jak głupia wystraszona. – Pozwól mi się dotykać...
Bez jej żadnych słów, pocałował ją czule, a w dole czuł dziwny brak miejsca. Po prostu... w tym momencie dostał erekcji. Nie pozwalał jej już na żadne inne ruchy, które tylko zatrzymywały go przed tym co tak naprawdę czuł. Usadowił na skrawku toaletki i zszedł ustami na jej szyję, której składał delikatne pocałunki. Maggie czuła całe jego wrzące się podniecenie na całym ciele, gdy dotykała jego torsu. Zaczęła się bać i z trudnością próbowała odepchnąć jego ręce, gdyż były przylepione jakby super klejem.
– Justin, opanuj się proszę – wysapała gdy czuła lekkie łaskotki na szyi, jakie wyprawiał czubkiem języka i swoimi wilgotnymi wargami. Była nastolatką i nie mogła zaprzeczyć, że tak naprawdę też bardzo chciała spróbować, ale zdrowy umysł podpowiadał, że lepiej zaprzestać tą głupotę. – Justin, puść, błagam.
Z jej ust wydobył się cichy swojski jęk, a on naparł się na nią bardziej, pochylając do tyłu. Wrócił do ust, wsuwając na jej podniebienie język. Źle zrobiła jęknąwszy mu tuż do ucha. Złapał ją w talii pod bluzką i zaczął jechać w górę, gdy ona odepchnęła jego ręce raptownie od siebie. Niestety gwałtownie złapał ją ponownie i mocniej zaczął przyciskać się do jej ciała, całując o wiele inaczej niż myślał.
– Nie odrywaj się ode mnie – powiedział ochrypłym głosem, ssąc jej górną wargę.
– Nie, Justin.
Popchnęła jego ramię, a on odsunął się momentalnie.
– Odejdź, nie chcę problemów – odparła trochę wystraszona. Jej ton głosu był aksamitny, taki delikatny. Oparła dłoń na swoim ramieniu i onieśmieliła się strasznie.
– Chcę wiedzieć. – Przybliżył się, chcąc złożyć znów pocałunek na jej wargach, ale zauważył, że odwróciła głowę.
– Nie będę Cię kłamać, że jest wspaniale – powiedziała prawie niesłyszalnie odchodząc od niego kilka kroków w tył, ogarnąwszy swoje rzeczy, byleby nie patrzeć na niego z przejęciem i tłumaczyć się bezpotrzebnie. Bezpotrzebnie? Raczej kiedy tak naprawdę jest strasznie nieznośny. Zawsze pyta jakby był w szkole i pytał nauczycielki o różne ciekawostki. Gwałtownie ją odwrócił chwytając gwałtownie za ramię.
– Nie kłam – syknął.
– Nie mam najmniejszego zamiaru tego robić – poruszyła pewnie brwiami, a jej wymowa tych słów była nadzwyczaj arogancka niż sądziła.
– Okłamujesz nie tylko mnie, ale starasz siebie... – złapał ją za podbródek, trzymając ją wciąż by nie uciekła znowu. Dla niego było już irytujące to, że uciekała przed nim wzrokiem. Jej policzki stały się bardziej różowe niż były naturalnie. Jej kakaowe oczy zabłysły i usta stały się czerwone jak wiśnie. Tak nagle. – Czy ty się rumienisz?
Powiedział uśmiechając się niebywale. Nie poczerwieniała, ale wyglądała oszałamiająca gdy się rumieni. Oblizał usta, a patrząc w jej oczy, znów zabłysły.
– Dobra, Justin. Sam tego chciałeś... Umiesz całować, podoba mi się, ale tak naprawdę to nie od Ciebie oczekuję czułości... – odepchnęła jego ręce od siebie i położyła się potem do łóżka. Justin podniósł wisiorek z podłogi i zaczął mu się przyglądać. Złoty, a z jednej strony widniało wygrawerowane jej imię, a otworzywszy środek, ujrzał brylant w kształcie serca. Był piękny. Odłożył go na miejsce i rozluźnił każdy mięsień ciała. Ona patrząc na niego uważnie, sprawdzając czy nie robi kroków w jej stronę, ledwo oddychała, ledwo przykryta satynową kołdrą. Uśmiechnął się patrząc jak światło odbija się wciąż od jej rumieńców, które powstały na jej ślicznej twarzy. To lepiej wygląda niż na przykłady wyglądałoby u niego. Uśmiechał się również w duchu, cieszył się jak dziecko słysząc to z jej ust, kolejny raz dała mu satysfakcję, będąc tego świadoma. Niechętnie to przyznaje, ale jednak prawdy nie da się oszukać. Posłał jej szelmowski uśmiech, kładąc na toaletkę urodzinowy łańcuszek, po czym wyszedł. Jego myśli są głośne, nie może się nacieszyć tymi słowami i gestami, chociaż były aroganckie jak to często bywa. Był akurat na to przygotowany i zamierzał tego się dowiedzieć tego wieczoru. Dobrze podejrzewał i nie mógł przez całą noc przestać się uśmiechać... A jednak... coś dla niej znaczył.
Ranek był dla niej przytłaczający i żenujący, gdyż przypomniała sobie to co mu wyznała, a on z wielkim uśmiechem na twarzy zjadłszy śniadanie, ucałował swoją rodzicielkę na pożegnanie i wyszedł z Kennym, który odwiózł go do Sali prób. Nie był w sumie zachwycony, że znów musi zmieniać tancerzy, ale również niektórzy zostali. Zauważył jednego przy Scrappy’m, który majsterkował przy sprzęcie i kamerze. Zdziwiony był. Wyglądał na starszego od niego jak i również bardzo uśmiechniętego. Wyglądał na szczerego optymistę. Podszedł do nich bliżej. Pierwszy raz zauważył kogoś kto naprawdę zna się na całym sprzęcie. Aparat fotograficzny, układy, wszystkie montaże filmowe. Dodatkowo był bardzo miły. Przez te kilka godzin zdążyli się poznać; zaprzyjaźnić. Wszyscy może nie przypadli mu do gustu, ale cieszył się, że może pracować z przyjaciółmi. Usiadł po długich próbach na podłodze i popił duży łyk wody, wcierając we włosy swój pot. Razem z Alfredem, które imię kazał mówić sobie – Fredo – śmiali się i wygłupiali przy okazji na przerwie. Justin to spory dowcipniś, lubił żarty. Dzień był równie gorący, co i sala śmierdziała potem. Cały dzień spędzony na próbach, pod wieczór jechał wraz z Alfredem i Kennym do domu. Śmiali się wciąż i okazało się, że nadają na tych samych falach. Niestety Justin ujrzał jeden z samochodów osoby, która tylko przeszkadzała.
– Kenny zatrzymaj się – powiedział mimowolnie groźnie i gwałtownie wyszedł z samochodu. Alfredo był również zdezorientowany Bieber’a postawą. Zmarszczył czoło, a Kenny już wiedział do czego to może doprowadzić. Jeden z samochodów Harry’ego, którym w kwietniu pojechali na plażę, właśnie stał przed jego domem. Wbiegł do środka, a potem ujrzał go siedzącego przy blacie obok Maggie, którą nie trzymał za rękę, ale mimo to był zły. Wrzało w jego żyłach, chcąc już wybuchnąć, ale przy Pattie, mogło mu to szczerze utrudnić. Poczuł niespodziewanie dłoń wielkoluda na swoim lewym ramieniu, odciągając go od zbliżenia się od Brytyjczyka. Jego oczy płonęły zazdrością i zbulwersowaniem. Harry odwrócił się, a Maggie widząc go, wstała jak poparzona. Połknęła głośno ślinę, a widząc twarz Justina, zbladła. Justin ostatni raz widząc ją, widział jej słodkie rumieńce na ustach i policzkach, a w oczach widział onieśmielenie. Teraz... strach. Alfredo był wciąż zmieszany całą tą sytuacją, lecz próbował pomóc Kenny’emu powrócić do normalnej postawy i wrócił do siebie.
Ale on jest u siebie.
A Harry intruzem w jego domu.
– Co on tu robi? – powiedział prawie spokojnie, ale jego głos drżał.
Pattie podeszła do niego i ujęła jego twarzy w dłonie.
– Justin już się uspokój. Jesteś zmęczony po całym dniu prób, a to widzę twój nowy kole...
– Przyjaciel – wtrącił z zaciśniętymi zębami. Harry wstał i nawet nie zamierzał przyjmować pozycji bojowej. To go naprawdę zaskoczyło.
To wszystko było jakieś nielogiczne.
– O nie – powiedziała Pattie, wyglądając przez wielkie okno, tuż obok drzwi frontowych. Popatrzyła na Johanne, która podeszła do okna, sprawdzając co się dzieje. Zbladła. Robiło się coraz gorzej. Kenny również spojrzał w stronę podwórka.
– Fredo, lepiej żebyś już wrócił do domu.
– Też tak uważam... cześć Jus – uśmiechnął się i uścisnął jego rękę.
Justin był totalnie zawiedziony i sam zdezorientowany co się dzieje. Maggie złapała Harry’ego za nadgarstek, a on splótł ich palce w jedność. Tego kogoś kogo zobaczyli w drzwiach zamurowało ich, a już na pewno wystraszyło dziewczynę. Schowała się za ramionami Harry’ego, a James rozglądnął się wokół zebranych. Wzrok przykuł jednak Harry, a szczególnie jego cztery nogi. Loczek uśmiechnął się niepewnie.
– Moja córa bawi się ze mną w chowanego, tak? – podniósł brwi, widząc ją przytuloną do pleców Brytyjczyka. Harry odwrócił się i objął ją, a w jej oczach czaił się strach, który za wszelką cenę chciała ukryć. – A to ty jesteś ten Harry, o którym mówiła?
Wysunął do niego dłoń, a Harry wystraszony ją uścisnął. Chociaż czując uścisk Jamesa, myślał, że zmiażdży mu rękę.
– Mówiłaś, że koncertujesz – zmarszczył czoło, wracając do córki. Ona patrzyła na niego wystraszona, serce bębniło jej niemiłosiernie szybko, tętno przyśpieszyło, a na jej ciele zrobiło się niespodziewanie gorąco. Justin patrzył na nich zdziwiony. I tak oto walka między nimi rozpoczęła się prowadząc do nienawiści i zazdrości.

„Justin stał dokładnie czołem opartym o broń mojego ojca, mówiąc żeby strzelił, gdy znikąd usłyszeliśmy huk, a na twarz Justina pojawiła się krew...” – Death Over A Life...