Boyz II Men
„Piosenka
o miłości, o ciepłym brzmieniu... o tym jak ważne jest to co mamy... rodzina.”
Czym jest teraz powietrze?
Ludzie mówią, że można kogoś traktować jak powietrze, które niby nie istnieje.
Właśnie, traktować kogoś jak powietrze,
to znaczy kogoś ignorować, jakby nie istniał...
Tylko dlaczego akurat: powietrze?
Powietrze
–
jest potrzebne do życia, dzięki któremu człowiek może wolnie oddychać.
Kogoś ignorować, jakby nie istniał... a powietrze istnieje, lecz go nie
widzimy... I właśnie tak samo jest ignorowanie kogoś...
Minęło w końcu te ostatnie dni w Paryżu, gdzie
już wszystko poszło szybko i sprawnie. Tak jak planowali. Szkoda tylko, że nie
było idealnie. Ignorowali się w pewnych momentach, co budziło również
zaniepokojenie wśród mediów i fanów. Na zewnątrz byli obojętni. Chłopak miał
plan co do Niej, ale jak na razie był on niewykonalny. Kolejny przystanek: Nowy
Jork.
Przed popołudniem znaleźli się na lotnisku, w
którym za niecałe piętnaście minut mieli wystartować. Nikt się nie odzywał, a
Justin miał już nawet zorganizowane spotkanie z Boyz II Men, więc tak czy siak
leciałby z nimi. Niespełna godzinę później, wszyscy już zasiedli się w
prywatnym odrzutowcu, w którym nie brakowało miejsca. Dziewczyna opierała głowę
o ramię Harry’ego, który trzymał dodatkowo jej dłoń. Lubił to robić, wiedząc,
że wtedy mógł poczuć się jak obrońca. Gładził kciukiem jej nadgarstek. Wzrok
wlepiła w czyste błękitne niebo i tak patrzyła aż potem przymknęła oczy. Wciąż
myślała o tym jak to wszystko miało miejsce tego samego dnia, gdy usłyszała
niestosowne pytanie od Justina. Wrócił wtedy wściekły i z nikim nie rozmawiał.
Zupełnie jak teraz. Jakby go tutaj w ogóle nie było. Tylko przytakuje, uśmiecha
się do fanów i stale ma zamknięte usta. Chociaż i tak czuła na sobie jego
wzrok, co ją po trochu irytowało, ale jakby bał się również z nią porozmawiać.
Wciąż się dziwnie czuła, jakby ktoś ją obserwował, stał za nią i chciałby coś
jej zrobić. Nigdy nie było to fajne uczucie.
I nawet jeśliby to był niewiadomo kto, to
uczucie być pod obserwacją jest jak bycie w klatce. Że w jednej chwili coś się
stanie.
Ona tak się
c z u ł a.
Jeszcze przed ósmą wieczorem, dotarli na
miejsce, gdzie już przed lotniskiem roiło się od nowojorskich fotoreporterów.
Był to pierwszy raz odkąd One Direction, pojawiło się w Nowym Jorku, więc byli
naprawdę podekscytowani będąc tutaj. Niestety był problem z dojściem na
parking. Wolną drogę, fotoreporterzy musieli zagrodzić, robiąc zdjęcia z
fleszem. Maggie głowę miała wtuloną w tors Harry’ego, a Liam próbował pomóc
zasłonić jej twarz i pomóc przejść. Nawet Austin i Kenny, ciężko ich odsunęli,
by mogli wejść do jeepa. Niestety kilka kroków potem, blondynka przewróciła
się, lądując u stóp jednego z paparazzich. Było to strasznie żenujące i
nieprzyjemne. Harry zacisnął pięść i chcąc podejść do jednego z nich, zatrzymał
go Zayn, który odsunął go raptownie, popychając w kierunku samochodu. Justinowi
też nie było przyjemnie na to patrzeć i razem z Niallem, pomógł jej wstać.
Chwycił ją za nadgarstek, po czym pomógł jej dalej dojść do samochodu. Schylił
swoją twarz do jej ucha i mruknął:
– Patrz pod nogi.
Wzięła głęboki oddech, a przez jej kręgosłup
przeszedł dziwny i zimny dreszcz. Czując jego oddech, znów poczuła się jakby
była pod obserwacją. Na razie była atakowana przez natrętnych paparazzich,
którzy raczej nie mieli własnego życia i zarabiali na życiu innych ludzi.
W drodze, Louis i Niall siedzieli przy oknie i
obserwowali widok na cały Nowy Jork, jak wieczorem tętni życiem. Cały
oświetlony, jakby z obrazu. Maggie siedziała naprzeciw Justina i co chwilę
zerkała spuszczonym wzrokiem na niego, gdy ten był zajęty swoim telefonem i ani
razu nie spojrzał w lewo, czy też w prawo. Jechali tak przez prawie pół
godziny, w trochę niezręcznej ciszy.
– Młodzież, wyłazić! – krzyknął Austin,
pukając w szybę. Jako pierwszy wyszedł Liam oraz Harry, który potem pociągnął
za rękę blondynkę. Stali pod jednym z największych i najdroższych hoteli w tym
ogromnym mieście. Niall wszystkim zafascynowany co wokół niego teraz otacza,
oczy mu zabłysły, a uśmiech nie schodził z ust.
– Meg, byłaś już tutaj? To znaczy... w Nowym
Jorku? – spytał Louis, podchodząc do niej. Kiwnęła przecząco głową.
– Nie zbyt dużo podróżowałam, będąc jeszcze
mała, ale Justin przecież jest doświadczonym już podróżnikiem i zna Nowy Jork
jak własną kieszeń – zwróciła wzrok ku niego, a ten tylko bezsensownie kiwnął
głową, oblizując wargi.
– Jeszcze dziś spróbuję nowojorskiej pizzy –
zaśmiał się głośno Niall, a wraz z nim reszta chłopaków.
Weszli ku hotelu, wokół jeszcze krzątali się
inni ludzie. Niespodziewanie zauważyli jak Justina tuli pewien mężczyzna. Harry
zmarszczył czoło i spojrzał na blondynkę, która wzruszyła ramionami.
– Nawet nie próbuj – mruknęła, patrząc w jego
szmaragdowe oczy i pociągnęła go za bladoniebieską koszulę w stronę recepcji.
– Witam Cię Justin, akurat jestem w tym samym
hotelu co ty, bo mamy koncerty przez te kilka najbliższych dni, a Scott do mnie
dzwonił, bo chciałeś coś z nami nagrać – uśmiechnął się Shawn.
– Tak, tak... – westchnął – chciałbym nagrać z
tobą fajny duet na święta, robię to również z myślą o mojej mamie, bo jak
wiesz, jest waszą wierną fanką.
– Wspominałeś to przed koncertem w Madison
Squere Garden, pamiętasz? – zaśmiał się. Justin kiwnął twierdząco głową. Wziął
głęboki oddech.
– Więc? Umowa stoi? – spytał.
– Pewnie, brachu – uścisnął go po męsku, a na
twarzy Justina pojawił się szeroki uśmiech. – Pójdziesz dziś z nami poszaleć na
mieście?
– Z wami?
– zmarszczył czoło.
– Nie kontaktujesz widzę. Dobra, no to może
innym razem, ale miło Cię było znów zobaczyć, trzymaj się.
Zaraz potem odszedł, a obok Justina stanął
Scooter.
– I? – podniósł brwi.
– Poszło szybciej niż się tego spodziewałem –
westchnął kierując się w stronę schodów.
Na górze panował chaos. Niall i Zayn mieli
ubaw po pachy, goniąc po całym piętrze, które było tylko dla ich dyspozycji.
Harry pomógł ogarnąć walizki do odpowiednich pokoi, a Maggie stała i próbowała
uspokoić Horana, który dodatkowo próbował zamówić z sześć pizz. Był cały
podenerwowany, ale zafascynowany tym wszystkim. Oparłszy się o framugę drzwi do
pokoju chłopców, patrzyła na nich jak na totalnych idiotów, co powodowało u
niej gromki śmiech. Niespodziewanie złapał ją z tyłu Harry, całując w
różowiutki policzek, powodując dodatkowo uśmiech.
– Niall jeżeli już zamówiłeś pizzę, odłóż
telefon i połóż się na łóżku – powiedziała głośno i wyraźnie.
– Co mu po tym jak to wariat – zaśmiał się
loczek. Blondas posłał mu mordercze spojrzenie. Odciągnął od niego dziewczynę,
którą sam zaczął trzymać w tej samej pozycji co on. Wyglądało to naprawdę
zabawnie. Dziewczyna nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
– Wiesz to nie ja chodzę po domu nago –
odparł. Harry zrobił się cały czerwony jakby zaraz mu głowa wybuchła. Ona tylko
słuchając ich, śmiała się coraz głośniej.
– Masz trzy sekundy na ucieczkę – fuknął w
jego stronę. Chwilę potem, gonili się jak dzieci, a ona patrząc na nich
trzymała się za brzuch, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
– Tylko nie pozabijajcie się! – krzyknęła.
Z malowanym uśmiechem na ustach, weszła ku
swojego pokoju hotelowego, a potem zorganizowała sobie szybki, ciepły prysznic.
Odprężając się już się nie czuła jakby była pod obserwacją. Scooter nieźle
ochrzanił Justina za to co wydarzyło się w Paryżu, może słusznie, może nie...
Chociaż ją to w pewnym sensie zaskoczyło, a raczej też zmyliło. Harry wydawał
się być dumny z siebie jak lew i naprawdę tak było. Przebrała się w pidżamę, a
potem położyła się w ciepłym łóżku. Ułożyła się na prawy bok i zgasiła lampkę
nocną.
– Tak bez pożegnania?
Odskoczyła z miejsca, a serce walnęło z bólem
ją w pierś. Włączyła ponownie światło ze strasznie drżącą ręką. Zauważyła od
razu zielone oczy i słodki, szelmowski uśmiech przez co jej wargi aż zadrżały.
Powoli przysunął się do niej i ucałował w czoło. Jego ciepło odbijało się od
jego ciała, przez co mocno się do niego przytuliła. Oparł podbródek o jej
czubek głowy i zaczął gładzić jej złociste włosy. Trwali tak w długim czułym
uścisku, a potem chłopak ułożył ją na łóżku i otulił kołdrą jak małe dziecko.
– Wiesz, chciałbym się dowiedzieć o co chodzi,
że Bieber przyjechał tak nagle do Ciebie, bo ma jakąś sprawę. Mogę wiedzieć? –
zaczął nową i raczej rozmowę, która mogła mieć swój dziwny koniec. Wzięła
głęboki oddech i na chwilę przymknęła oczy. Harry patrzył na nią i czekał aż w
końcu wyjaśni mu tą wizytę jego rywala.
– On mi proponował napisanie piosenki na święta,
a ja nie wiem co o tym myśleć ze względu na Ciebie – powiedziała, oblizując
swoje malinowe usta. – A oboje wiemy, że się nie zgodzisz, więc mu odmówiłam.
Harry zamilkł na chwilę, a potem odpowiedział:
– I dobrze myślałaś. Nie lubię go. Raczej
gardzę takimi ludźmi jak on.
Maggie skrzywiła usta.
– Czasami myślę, że... ech... nie ważne –
westchnęła ciężko. Harry musnął delikatnie jej wargi, zgasił lampkę nocną, a
potem wyszedł.
Blondynka przymknęła oczy. Słowa Harry’ego,
które były dowodem na to, że pomysł z nagraniem piosenki z Justinem byłby
raczej błędem i kolejną porcją awantur wywołanych przez loczka. Ale sama
powinna się nauczyć, by tak łatwo się nie dawać. Nie była konsekwentna, co ją
irytowało w samej sobie. Pamiętne czasy, wypominały się w jej głowie i dlatego
było również ciężko zapomnieć o Nim z taką łatwością jak o poprzednim dniu.
Dzieciństwo jest zbyt cenne by zapomnieć o nim. Raczej bardzo ważne. Chociaż
nawet największy ból, którego chcemy się pozbyć na jakikolwiek sposób, nie jest
skuteczny. I tak było w jej przypadku.
Ranek był ciepły, z resztą jak to lato. Już od
piątej, szóstej rano ludzie byli na nogach. Jak to śpioch – została niestety
zbudzona przez czwórkę „nieogarniętych” panów. Wyglądało to zabawne jak
krzyczeli, turlali ją po całym łóżku. Harry stał i przyglądał się jak torturują
jego dziewczynę. Sam się śmiał, bo było to naprawdę zabawne. Wtem Zayn i Louis,
chwycili ją za ręce i nogi i wyrzucili z łóżka, po czym położyli na kanapie.
Dziewczyna gotowała się ze złości i zaczęła gonić jednego i drugiego. Nie
dogoniła żadnego, zatrzymał ją Harry, który próbował ją uspokoić. Na twarzy
była cała czerwona, a nadal śpiochy miała w oczach. Otarł jej śpiące oczy i
pocałował delikatnie w dolną wargę. Po chwili zauważa przechodzącego Justina,
który w ręku trzyma telefon i nawet nie spojrzał w ich stronę. Maggie chciała
zrobić już pierwszy krok, jednak Harry w ostatniej chwili złapał ją w pasie.
Maggie już chciała coś powiedzieć, lecz zatrzymała swój delikatny głos,
wyłaniając tylko stęknięcie.
– Harry puść mnie – mruknęła do niego, a on
zaraz spojrzał w jej kakaowe oczy i posłał jej zdziwienie. – Muszę z nim
porozmawiać...
Harry ugryzł się w język na tyle mocno, by
poczuć krew w buzi. Puścił ją niechętnie, a ona jak oparzona, szybko podbiegła do
Justina, jeszcze będąc w pidżamie. Opuszkami palca chciała złapać jego
nadgarstek, ale nie chwyciła, chociaż Justin odwrócił się. Ugryzła się w
wewnętrzną część policzka, a potem już tylko kontakt wzrokowy z szatynem.
– Możemy pogadać? – spytała cicho, krzyżując
ręce na piersi. Chłopak kiwnął głową.
– Ale szybko, bo się spieszę – westchnął.
– Chciałabym Ci powiedzieć dlaczego nie
napiszę i nie nagram z tobą tej piosenki – powiedziała ciężko, a on poprawił
czapkę na głowie.
– Ze względu na niego, co? – zmarszczył czoło.
– Wolałbyś się z nim bić? Wiesz jaki on jest,
a ogólnie... – wzięła głęboki oddech – nie powinniśmy ogólnie pisać wspólnych
tekstów.
Justin parsknął.
– Jesteś od niego zależna, bardziej niż
myślałem. Sądziłem, że jesteś rozsądną dziewczyną i będziesz miała swoje życie,
w którym nie będzie Ci ktoś dyrygował jak masz zagrać.
– Ja po prostu nie chcę żeby było źle. Innego
wyjścia nie mam, ale odpuściłbyś już sobie, co? Dobrze wiesz, że nigdy
przenigdy między nami nic nie będzie – odpowiedziała ze spokojem w głosie,
chociaż ręce jej drżały i strasznie się spociły. Wzięła znów głęboki wdech,
wydech i tak co chwilę. Justin stał chwilę cicho, po czym ostatni raz dodał:
– Chciałbym by piosenka była ciepła, by była
również o naszym dzieciństwie... Szkoda, że prezent dla naszych bliskich nie
będzie zrealizowany. Chciałbym przynajmniej z tobą zaśpiewać coś czułego.
Żebyśmy już na chwilę zapomnieli o tej nienawiści... a raczej żebyś ty o niej
na chwilę zapomniała...
„Moje
sumienie za każdym razem dręczy mnie kiedy poczuję poczucie winy. Najciężej
jest mi przy nim... że czuję, że robię źle.”