piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 42

Boyz II Men

„Piosenka o miłości, o ciepłym brzmieniu... o tym jak ważne jest to co mamy... rodzina.”


Czym jest teraz powietrze?
Ludzie mówią, że można kogoś traktować jak powietrze, które niby nie istnieje. Właśnie, traktować kogoś jak powietrze, to znaczy kogoś ignorować, jakby nie istniał...
Tylko dlaczego akurat: powietrze?
Powietrze – jest potrzebne do życia, dzięki któremu człowiek może wolnie oddychać.
Kogoś ignorować, jakby nie istniał... a powietrze istnieje, lecz go nie widzimy... I właśnie tak samo jest ignorowanie kogoś...
Minęło w końcu te ostatnie dni w Paryżu, gdzie już wszystko poszło szybko i sprawnie. Tak jak planowali. Szkoda tylko, że nie było idealnie. Ignorowali się w pewnych momentach, co budziło również zaniepokojenie wśród mediów i fanów. Na zewnątrz byli obojętni. Chłopak miał plan co do Niej, ale jak na razie był on niewykonalny. Kolejny przystanek: Nowy Jork.
Przed popołudniem znaleźli się na lotnisku, w którym za niecałe piętnaście minut mieli wystartować. Nikt się nie odzywał, a Justin miał już nawet zorganizowane spotkanie z Boyz II Men, więc tak czy siak leciałby z nimi. Niespełna godzinę później, wszyscy już zasiedli się w prywatnym odrzutowcu, w którym nie brakowało miejsca. Dziewczyna opierała głowę o ramię Harry’ego, który trzymał dodatkowo jej dłoń. Lubił to robić, wiedząc, że wtedy mógł poczuć się jak obrońca. Gładził kciukiem jej nadgarstek. Wzrok wlepiła w czyste błękitne niebo i tak patrzyła aż potem przymknęła oczy. Wciąż myślała o tym jak to wszystko miało miejsce tego samego dnia, gdy usłyszała niestosowne pytanie od Justina. Wrócił wtedy wściekły i z nikim nie rozmawiał. Zupełnie jak teraz. Jakby go tutaj w ogóle nie było. Tylko przytakuje, uśmiecha się do fanów i stale ma zamknięte usta. Chociaż i tak czuła na sobie jego wzrok, co ją po trochu irytowało, ale jakby bał się również z nią porozmawiać. Wciąż się dziwnie czuła, jakby ktoś ją obserwował, stał za nią i chciałby coś jej zrobić. Nigdy nie było to fajne uczucie.
I nawet jeśliby to był niewiadomo kto, to uczucie być pod obserwacją jest jak bycie w klatce. Że w jednej chwili coś się stanie.
Ona tak się  c z u ł a.
Jeszcze przed ósmą wieczorem, dotarli na miejsce, gdzie już przed lotniskiem roiło się od nowojorskich fotoreporterów. Był to pierwszy raz odkąd One Direction, pojawiło się w Nowym Jorku, więc byli naprawdę podekscytowani będąc tutaj. Niestety był problem z dojściem na parking. Wolną drogę, fotoreporterzy musieli zagrodzić, robiąc zdjęcia z fleszem. Maggie głowę miała wtuloną w tors Harry’ego, a Liam próbował pomóc zasłonić jej twarz i pomóc przejść. Nawet Austin i Kenny, ciężko ich odsunęli, by mogli wejść do jeepa. Niestety kilka kroków potem, blondynka przewróciła się, lądując u stóp jednego z paparazzich. Było to strasznie żenujące i nieprzyjemne. Harry zacisnął pięść i chcąc podejść do jednego z nich, zatrzymał go Zayn, który odsunął go raptownie, popychając w kierunku samochodu. Justinowi też nie było przyjemnie na to patrzeć i razem z Niallem, pomógł jej wstać. Chwycił ją za nadgarstek, po czym pomógł jej dalej dojść do samochodu. Schylił swoją twarz do jej ucha i mruknął:
– Patrz pod nogi.
Wzięła głęboki oddech, a przez jej kręgosłup przeszedł dziwny i zimny dreszcz. Czując jego oddech, znów poczuła się jakby była pod obserwacją. Na razie była atakowana przez natrętnych paparazzich, którzy raczej nie mieli własnego życia i zarabiali na życiu innych ludzi.
W drodze, Louis i Niall siedzieli przy oknie i obserwowali widok na cały Nowy Jork, jak wieczorem tętni życiem. Cały oświetlony, jakby z obrazu. Maggie siedziała naprzeciw Justina i co chwilę zerkała spuszczonym wzrokiem na niego, gdy ten był zajęty swoim telefonem i ani razu nie spojrzał w lewo, czy też w prawo. Jechali tak przez prawie pół godziny, w trochę niezręcznej ciszy.
– Młodzież, wyłazić! – krzyknął Austin, pukając w szybę. Jako pierwszy wyszedł Liam oraz Harry, który potem pociągnął za rękę blondynkę. Stali pod jednym z największych i najdroższych hoteli w tym ogromnym mieście. Niall wszystkim zafascynowany co wokół niego teraz otacza, oczy mu zabłysły, a uśmiech nie schodził z ust.
– Meg, byłaś już tutaj? To znaczy... w Nowym Jorku? – spytał Louis, podchodząc do niej. Kiwnęła przecząco głową.
– Nie zbyt dużo podróżowałam, będąc jeszcze mała, ale Justin przecież jest doświadczonym już podróżnikiem i zna Nowy Jork jak własną kieszeń – zwróciła wzrok ku niego, a ten tylko bezsensownie kiwnął głową, oblizując wargi.
– Jeszcze dziś spróbuję nowojorskiej pizzy – zaśmiał się głośno Niall, a wraz z nim reszta chłopaków.
Weszli ku hotelu, wokół jeszcze krzątali się inni ludzie. Niespodziewanie zauważyli jak Justina tuli pewien mężczyzna. Harry zmarszczył czoło i spojrzał na blondynkę, która wzruszyła ramionami.
– Nawet nie próbuj – mruknęła, patrząc w jego szmaragdowe oczy i pociągnęła go za bladoniebieską koszulę w stronę recepcji.
– Witam Cię Justin, akurat jestem w tym samym hotelu co ty, bo mamy koncerty przez te kilka najbliższych dni, a Scott do mnie dzwonił, bo chciałeś coś z nami nagrać – uśmiechnął się Shawn.
– Tak, tak... – westchnął – chciałbym nagrać z tobą fajny duet na święta, robię to również z myślą o mojej mamie, bo jak wiesz, jest waszą wierną fanką.
– Wspominałeś to przed koncertem w Madison Squere Garden, pamiętasz? – zaśmiał się. Justin kiwnął twierdząco głową. Wziął głęboki oddech.
– Więc? Umowa stoi? – spytał.
– Pewnie, brachu – uścisnął go po męsku, a na twarzy Justina pojawił się szeroki uśmiech. – Pójdziesz dziś z nami poszaleć na mieście?
– Z wami? – zmarszczył czoło.
– Nie kontaktujesz widzę. Dobra, no to może innym razem, ale miło Cię było znów zobaczyć, trzymaj się.
Zaraz potem odszedł, a obok Justina stanął Scooter.
– I? – podniósł brwi.
– Poszło szybciej niż się tego spodziewałem – westchnął kierując się w stronę schodów.
Na górze panował chaos. Niall i Zayn mieli ubaw po pachy, goniąc po całym piętrze, które było tylko dla ich dyspozycji. Harry pomógł ogarnąć walizki do odpowiednich pokoi, a Maggie stała i próbowała uspokoić Horana, który dodatkowo próbował zamówić z sześć pizz. Był cały podenerwowany, ale zafascynowany tym wszystkim. Oparłszy się o framugę drzwi do pokoju chłopców, patrzyła na nich jak na totalnych idiotów, co powodowało u niej gromki śmiech. Niespodziewanie złapał ją z tyłu Harry, całując w różowiutki policzek, powodując dodatkowo uśmiech.
– Niall jeżeli już zamówiłeś pizzę, odłóż telefon i połóż się na łóżku – powiedziała głośno i wyraźnie.
– Co mu po tym jak to wariat – zaśmiał się loczek. Blondas posłał mu mordercze spojrzenie. Odciągnął od niego dziewczynę, którą sam zaczął trzymać w tej samej pozycji co on. Wyglądało to naprawdę zabawnie. Dziewczyna nie mogła się powstrzymać od śmiechu.
– Wiesz to nie ja chodzę po domu nago – odparł. Harry zrobił się cały czerwony jakby zaraz mu głowa wybuchła. Ona tylko słuchając ich, śmiała się coraz głośniej.
– Masz trzy sekundy na ucieczkę – fuknął w jego stronę. Chwilę potem, gonili się jak dzieci, a ona patrząc na nich trzymała się za brzuch, nie mogąc powstrzymać śmiechu.
– Tylko nie pozabijajcie się! – krzyknęła.
Z malowanym uśmiechem na ustach, weszła ku swojego pokoju hotelowego, a potem zorganizowała sobie szybki, ciepły prysznic. Odprężając się już się nie czuła jakby była pod obserwacją. Scooter nieźle ochrzanił Justina za to co wydarzyło się w Paryżu, może słusznie, może nie... Chociaż ją to w pewnym sensie zaskoczyło, a raczej też zmyliło. Harry wydawał się być dumny z siebie jak lew i naprawdę tak było. Przebrała się w pidżamę, a potem położyła się w ciepłym łóżku. Ułożyła się na prawy bok i zgasiła lampkę nocną.
– Tak bez pożegnania?
Odskoczyła z miejsca, a serce walnęło z bólem ją w pierś. Włączyła ponownie światło ze strasznie drżącą ręką. Zauważyła od razu zielone oczy i słodki, szelmowski uśmiech przez co jej wargi aż zadrżały. Powoli przysunął się do niej i ucałował w czoło. Jego ciepło odbijało się od jego ciała, przez co mocno się do niego przytuliła. Oparł podbródek o jej czubek głowy i zaczął gładzić jej złociste włosy. Trwali tak w długim czułym uścisku, a potem chłopak ułożył ją na łóżku i otulił kołdrą jak małe dziecko.
– Wiesz, chciałbym się dowiedzieć o co chodzi, że Bieber przyjechał tak nagle do Ciebie, bo ma jakąś sprawę. Mogę wiedzieć? – zaczął nową i raczej rozmowę, która mogła mieć swój dziwny koniec. Wzięła głęboki oddech i na chwilę przymknęła oczy. Harry patrzył na nią i czekał aż w końcu wyjaśni mu tą wizytę jego rywala.
– On mi proponował napisanie piosenki na święta, a ja nie wiem co o tym myśleć ze względu na Ciebie – powiedziała, oblizując swoje malinowe usta. – A oboje wiemy, że się nie zgodzisz, więc mu odmówiłam.
Harry zamilkł na chwilę, a potem odpowiedział:
– I dobrze myślałaś. Nie lubię go. Raczej gardzę takimi ludźmi jak on.
Maggie skrzywiła usta.
– Czasami myślę, że... ech... nie ważne – westchnęła ciężko. Harry musnął delikatnie jej wargi, zgasił lampkę nocną, a potem wyszedł.
Blondynka przymknęła oczy. Słowa Harry’ego, które były dowodem na to, że pomysł z nagraniem piosenki z Justinem byłby raczej błędem i kolejną porcją awantur wywołanych przez loczka. Ale sama powinna się nauczyć, by tak łatwo się nie dawać. Nie była konsekwentna, co ją irytowało w samej sobie. Pamiętne czasy, wypominały się w jej głowie i dlatego było również ciężko zapomnieć o Nim z taką łatwością jak o poprzednim dniu. Dzieciństwo jest zbyt cenne by zapomnieć o nim. Raczej bardzo ważne. Chociaż nawet największy ból, którego chcemy się pozbyć na jakikolwiek sposób, nie jest skuteczny. I tak było w jej przypadku.
Ranek był ciepły, z resztą jak to lato. Już od piątej, szóstej rano ludzie byli na nogach. Jak to śpioch – została niestety zbudzona przez czwórkę „nieogarniętych” panów. Wyglądało to zabawne jak krzyczeli, turlali ją po całym łóżku. Harry stał i przyglądał się jak torturują jego dziewczynę. Sam się śmiał, bo było to naprawdę zabawne. Wtem Zayn i Louis, chwycili ją za ręce i nogi i wyrzucili z łóżka, po czym położyli na kanapie. Dziewczyna gotowała się ze złości i zaczęła gonić jednego i drugiego. Nie dogoniła żadnego, zatrzymał ją Harry, który próbował ją uspokoić. Na twarzy była cała czerwona, a nadal śpiochy miała w oczach. Otarł jej śpiące oczy i pocałował delikatnie w dolną wargę. Po chwili zauważa przechodzącego Justina, który w ręku trzyma telefon i nawet nie spojrzał w ich stronę. Maggie chciała zrobić już pierwszy krok, jednak Harry w ostatniej chwili złapał ją w pasie. Maggie już chciała coś powiedzieć, lecz zatrzymała swój delikatny głos, wyłaniając tylko stęknięcie.
– Harry puść mnie – mruknęła do niego, a on zaraz spojrzał w jej kakaowe oczy i posłał jej zdziwienie. – Muszę z nim porozmawiać...
Harry ugryzł się w język na tyle mocno, by poczuć krew w buzi. Puścił ją niechętnie, a ona jak oparzona, szybko podbiegła do Justina, jeszcze będąc w pidżamie. Opuszkami palca chciała złapać jego nadgarstek, ale nie chwyciła, chociaż Justin odwrócił się. Ugryzła się w wewnętrzną część policzka, a potem już tylko kontakt wzrokowy z szatynem.
– Możemy pogadać? – spytała cicho, krzyżując ręce na piersi. Chłopak kiwnął głową.
– Ale szybko, bo się spieszę – westchnął.
– Chciałabym Ci powiedzieć dlaczego nie napiszę i nie nagram z tobą tej piosenki – powiedziała ciężko, a on poprawił czapkę na głowie.
– Ze względu na niego, co? – zmarszczył czoło.
– Wolałbyś się z nim bić? Wiesz jaki on jest, a ogólnie... – wzięła głęboki oddech – nie powinniśmy ogólnie pisać wspólnych tekstów.
Justin parsknął.
– Jesteś od niego zależna, bardziej niż myślałem. Sądziłem, że jesteś rozsądną dziewczyną i będziesz miała swoje życie, w którym nie będzie Ci ktoś dyrygował jak masz zagrać.
– Ja po prostu nie chcę żeby było źle. Innego wyjścia nie mam, ale odpuściłbyś już sobie, co? Dobrze wiesz, że nigdy przenigdy między nami nic nie będzie – odpowiedziała ze spokojem w głosie, chociaż ręce jej drżały i strasznie się spociły. Wzięła znów głęboki wdech, wydech i tak co chwilę. Justin stał chwilę cicho, po czym ostatni raz dodał:
– Chciałbym by piosenka była ciepła, by była również o naszym dzieciństwie... Szkoda, że prezent dla naszych bliskich nie będzie zrealizowany. Chciałbym przynajmniej z tobą zaśpiewać coś czułego. Żebyśmy już na chwilę zapomnieli o tej nienawiści... a raczej żebyś ty o niej na chwilę zapomniała...


„Moje sumienie za każdym razem dręczy mnie kiedy poczuję poczucie winy. Najciężej jest mi przy nim... że czuję, że robię źle.”