piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 40

Paryż

„Kolejne co boli, co straszy, boję się, że nie dam rady i po prostu zniknę...”


Obudzona rankiem, mając oczy jak dziecko, śpiąca niczym przemęczony człowiek, oraz smutna, zrobiwszy ze sobą to co trzeba, ubrana, znalazła się po niecałej godzinie na śniadaniu.
Wokół krzątali się również inni ludzie, rozmawiając, popijając kawę. Siedziała chwilę sama, gdy nagle poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Ujrzawszy Nialla, który szczerze się do niej uśmiechnął, usiadł obok niej i podał jej świeże, chrupiące bułki i kakao. Również zaczął rozkoszować się tym co wziął. Nie wyglądała już na taką bardzo smutną, ale małomówną. Lepiej w sumie byłoby teraz jej nie zaczepiać. Przesiedzieli w ciszy jak mało kto, aż nawet personel był zdziwiony. Wszyscy pojawili się przed dziesiątą rano, prócz Justina. Harry ulotnił się gdzieś na mieście, pod pretekstem, żeby zobaczyć miasto. Przekazał to Paul, Maggie, która w sumie nie była zainteresowana gdzie teraz przebywał. Jedynie czego chciałaby od niego oczekiwać w tym momencie to szczerych przeprosin i więcej zaufania. Więcej nie chciała od niego nic... jak na razie. Wczorajszy dzień nie był jeden z tych najlepszych, nawet pocałunek z Justinem, którego wciąż nie było. Kiedy już chciała odejść, by nie myśleć już o tych dwóch osobach. Stanąwszy z miejsca odeszła, przechodząc przez cały hol hotelu, w którym znajdowali się większość ludzi w eleganckich strojach. Wyszła przez tylne wejście, chociaż powinna jedną osobę poinformować, że wychodzi. Nie jednak to było jej w głowie, tylko Paryż. Tuż po wyjściu, wymknęła się z zasięgu wzroku ludziom czekającym, aż zrobią ciekawe zdjęcia. Szybko i z łatwością jej to poszło, więc ze spokojem mogła przechodzić przez miasto. Wokół niezły ruch na chodniku jak i na ulicy. Co chwilę przejeżdżał samochód.
Jedyne gdzie teraz chciała zobaczyć to Wieża Eiffla stojąca przy ulicy Avenue Gustave Eiffel. Planowała tam początkowo pójść z Harrym, ale jedyne na co mogła teraz liczyć to żal od niego i głupie wymówki. Tym bardziej nie wiedziała gdzie się podział. Po kwadransie dotarła, po czym podziwiając ją od samego początku, zrobiwszy zdjęcie, weszła ku niej. Męczące to było, ale warto. Widoki były przepiękne, widziała cały Paryż, dosłownie. Z dołu ludzie wyglądali jak mrówki, które można by było zgnieść jednym ruchem stopy. Chociaż musiała jednak odsunąć się od barierki. Jej strach przed wysokością pojawił się. Dodatkowo natknęła się na kogoś. Spanikowana odwróciła się, ujrzawszy uśmiechniętą twarz Seleny.
– Nie dość, że lewe nogi to nie patrzy co robi – powiedziała arogancko, ale w jej głosie było jeszcze słychać, co po niektóre niemiłe tony. – Uważaj na francuzów, są dość niemili, jak ktoś depcze im po palcach. Dla twojej uwagi dodam, że buty były nowe.
Wywróciła oczami, biorąc głęboki oddech.
– Przepraszam. Mogę wiedzieć co tu robisz? Śledzisz mnie? – pytała, patrząc zdezorientowana i zdruzgotana w jej stronę.
– Nie jesteś pępkiem świata, kochana – uśmiechnęła się sztucznie – nie wiem co Justin w tobie widzi. Te dwie lewe nogi mogłaś zostawić Harry’emu. A właśnie, wspominał mi kiedyś, że masz lęk wysokości, jestem zdziwiona, wręcz zaskoczona twoim byciem na Wieży Eiffla.
Selena popatrzyła na nią trochę z obrzydzeniem, ale również była usatysfakcjonowana, gdy tak nagle wystraszyła swoim tonem, dziewczynę. Maggie założyła ręce na piersi.
– Myślałam, że masz ważniejsze sprawy na głowie niż uprzykrzanie mi życia – odparła. Jej dłonie zaczęły powoli drżeć, czuła że może zrobić się niebezpiecznie. Brunetka również zrobiła pozycję jak ona i obie patrzyły na siebie bardzo podobnie.
– No cóż, każdy ma jakieś hobby w życiu. Twoje to robienie z Justina idioty, a Harrym się jeszcze zasłaniasz. Poznałam Cię z oddali, ale dokładnie wiedziałam jak dotrzeć do twoich słabych punktów.
Maggie ugryzła swoją wewnętrzną część policzka i spuściła delikatnie wzrok.
– Jesteś skryta, niepewna, głupia i mogę rzec, że w ogóle nie radząca z własnymi problemami – dodała, podnosząc do góry brew.
– Najwidoczniej taka jestem – odpowiedziała, sztucznie się uśmiechając. Chciała ją minąć, gdy potem usłyszała jak kpiąco się śmieje i mówi pod nosem bardzo obraźliwe słowa na jej temat. Wtem znów się do niej odwróciła. – O co Ci chodzi?
– Uciekasz jak tchórz pędzący do swojej małej norki, gdy tylko boisz się usłyszeć prawdy – oznajmiła z pewnością w głosie. – I wciąż Justina nie rozumiem...
– Powiem krótko: Jeżeli myślisz, że bawię się jego uczuciami, jesteś w błędzie. Nawet nie wiesz jak bardzo pragnę by był szczęśliwy... ale nie ze mną. Może i nie wiesz, ale bardzo chciałabym żyć normalnie, ale przy nim nie mogę. Nie wiem dlaczego z tobą zerwał, przyjechał do Polski, oczekując czegoś czego nigdy nie dostanie. Nigdy nie zamierzałam być lepsza od Ciebie, nie oczekiwałam od niego jakiejkolwiek pomocy. Ja chcę normalnego życia – wypowiedziała ostatnie słowa najbardziej wyraźnie.
Selena próbowała zastraszyć ją wzrokiem, ale zauważyła również oczy Justina, gdy rozmawiali dwa dni temu w studiu. Kiedy się wypowiadała. Kiedy poszarpali się oboje. Maggie zaraz odeszła bez dodatkowych słów, ostatni raz patrząc w stronę wszechstronnego widoku na Paryż. Schodząc na dół, tylko modląc się by znaleźć już na dole. Już na dole, mogła odetchnąć z ulgą i znów po przechadzać się po wielkim mieście.
Jeszcze przed zmrokiem dotarła z powrotem do hotelu, w którym czekał na nią zniecierpliwiony Scooter. Gdy tylko ją zauważył, podszedł i zaczął wypytywać jej gdzie się podziała przez ten dłuższy czas. Odpowiedź była jedna i krótka, więc Scott mógł się na chwilę uspokoić. Przytulił ją, a potem wypuściwszy ją z ramion, wróciła na górę. Niestety na korytarzu, ujrzała Harry’ego, Louisa i Nialla, którzy stali przy jej drzwiach od pokoju hotelowego. Strasznie się zdziwiła widząc ich tak stojących. Ich miny były przejęte, jakby czegoś się bali, a Harry gdy tylko ją zauważył podbiegł i ją mocno wtulił do swojego torsu. Była zdezorientowana jego czynami, czy też jak się dość spokojniej niż zwykle zachowywał. Pocałował ją w czubek głowy.
– Gdzie się podziewałaś tyle czasu? – spytał nagle Louis, podchodząc do nich, od razu uśmiechając się do blondynki. Lubił jej oczy, były takie ciepłe i śliczne.
– Zwiedzałam Paryż... i tak szczerze jest naprawdę piękny – odpowiedziała ze spokojem w głosie.
– Ale Mullingar jest lepszy, nie? – podniósł brwi Niall, tuląc ją od tyłu. Harry delikatnie się uśmiechał jedynie na nią patrząc.
– Tak, Niall... Nikt nie pobije twojego małego miasteczka – wywróciła oczami, całując blondasa w nosek. Zwróciwszy się do Harry’ego, on spuścił wzrok. – Przeszła Ci już cała złość i w końcu raczyłbyś ze mną normalnie porozmawiać?
Kiwnął lekko głową.
– To zostawimy was samych – odrzekł Louis, chwytając Nialla za kark i idąc z nim w kierunku windy. Zaśmiali się oboje widząc jak Irlandczyk próbuje wydostać się z rąk Louisa.
Maggie zaraz potem spojrzała w oczy chłopaka, czując jak jego wargi niespodziewanie są przylepione do jej warg. Chwycił ją w pasie i delikatnie podniósł do góry. Położył dłonie na jej biodrach i powędrował z nią na ścianę. Odgarnął kosmyki jej włosów z ramienia i przyssał usta do jej delikatnej i ciepłej szyi.
– Je suis désolé (tłum. Przepraszam) – szepnął do jej ucha, całując go zaraz.
– Je vous pardonne (tłum. Wybaczam Ci) – odszepnęła delikatnie się uśmiechając. Harry również się uśmiechnął. – Ale nie za wszystko...
Wtem uśmiech Harry’ego zniknął i zaprzestał ją całować. Zmarszczył czoło i podniósł jej podbródek do góry. Zdziwiony był, a Maggie tylko się kpiąco zaśmiała.
– Całując mnie, nie zapomnę tego co się wydarzyło z ostatnich dni. Nie dawałeś mi się wytłumaczyć, a co gorsza... – wzięła głęboki oddech i odsunęła go odrobinę. Podniosła jedną brew do góry. – Jak mówiłam nie jesteś wierny. Już wielokrotny raz się na tobie zawiodłam.
– O czym ty mówisz, kochanie? – oblizał usta, przyciskając ją gwałtownie do siebie.
– Nie pamiętasz jak przedwczoraj rozmawiałeś z atrakcyjną dziewczyną na końcu tego korytarza – mruknęła, a jej kpiący uśmiech zawitał na jej ustach. Chłopak patrzył na nią jak na wariatkę. – Puść mnie, muszę dostać się do pokoju.
Niestety ręce Harry’ego wciąż sterczały na jej biodrach, ale zaczął mocno ją trzymać. Zagryzła dolną wargę i spojrzała w jego oczy, gdzie widziała jak patrzy na nią z wielkim przejęciem.
– Nawet nie myśl, że flirtowałem z nią.
– To dlaczego patrzyłeś na nią, tak jak ty, widząc mnie w Londynie, gdy nagrywaliśmy swoją pierwszą piosenkę? – jej łzy niespodziewanie spłynęły po jej policzkach, a on zamilkł, szukając odpowiednich słów, by tylko sprawić by przestała o tym myśleć. Niestety nie odezwał się przez ten czas kiedy dała mu szansę i zsunęła siłą jego ręce, po czym szybko weszła do pokoju.
Trzasnęła drzwiami i przejechała dłonią po swoich złocistych włosach, ale gdy tylko chciała rzucić klucze na stolik nocny, usłyszała głos Harry’ego. Ignorowała go, aż po niecałych piętnastu minutach ucichł. W końcu miała chwile spokoju. Teraz nie czuła się smutna, nawet można powiedzieć szczęśliwa. Ale to szczęście nie było w pełni dopasowane do tego jak w tym momencie się czuła. Może wolna? Lepsze dopasowanie. Po chwili zorganizowała sobie ciepłą i odprężającą kąpiel. Czuła się lepiej, jakby jeden ciężar nagle spadł i miała chwile wolności od tego wszystkiego. Na dworze było już ciemno, Paryż wyglądał niesamowicie. Wieża Eiffla wyglądała jak z bajki, a niebo było zapełnione milionami błyszczących gwiazd. Wszystko to zapierało dech w piersiach. Gdy tylko skończywszy swoją kąpiel, wyszła z łazienki, po swoją ciepłą pidżamę, którą zamierzała ubrać. Sięgnąwszy do walizki po czystą bieliznę, poczuła czyjeś dłonie na swoich biodrach, przez co tętno jej przyśpieszyło i aż podskoczyła od miejsca. Złapała za skrawek ręcznika i wyprostowała się.
– Nie powiedziałem Ci dlaczego tutaj przyjechałem – szepnął do jej ucha Ten głos. Jej ciało zadrżało. – Masz piękne ciało, ale chyba to już wiesz.
Odwróciła się, widząc uśmiechniętego Justina.
– Jak tu wszedłeś? – spytała, mając jakby tik w oku. Justin zaśmiał się pod nosem i spojrzał na jej odrobinę wystający dekolt.
– Mam swoje sposoby na Ciebie – przybliżył ją do siebie, tak że dotykała jego bioder swoim ciałem. Bała się złapać jego ręce i odsunąć, gdyż zawsze mógł spaść z niej ręcznik. – Wracając do sedna... mam dla Ciebie propozycję.
– Poczekaj, ubiorę się – chciała odsunąć się, ale jego dłonie jej na to nie pozwalały.
– Wolę nie – puścił jej oczko. – Co byś powiedziała na napisanie ze mną piosenki na święta?
Podniósł wzrok na jej usta, a potem spojrzał w jej oczy. Oblizała wargi, zagryzając do tego wargę.
– Wolę nie – podniosła jedną brew do góry.
– Nalegam z grzeczności – uśmiechnął się szarmancko, stykając się z nią czołami. – Zrób to dla fanów... obiecałem to moim.
– Ja mam inną teorię na ten temat, więc odpowiadam grzecznym: nie – uśmiechnęła się sztucznie, znów próbując się od niego oderwać. – Puszczaj mnie.
– Odpowiadam grzecznym: nie.
– Jestem naga – syknęła. – To co innego!
– Aż mam ochotę, wiedząc, że jeśli ściągnę z Ciebie ręcznik, ukażesz się przed moimi oczami zupełnie nago – mruknął do jej ucha, sunąc nosem wzdłuż jej szyi.
– I dlatego, nie chcę pisać z tobą żadnej piosenki – westchnęła głośno.
Gwałtownie poczuła jak łapie ją za udo i przyciąga je do swojego uda. Przybliżył ją jeszcze bardziej, sprawiając że oboje robi im się gorąco. Jego ręka zaczęła sunąć ku jej pośladkom. Jęknął cicho do jej ucha.
– Zacznę krzyczeć – powiedziała stanowczo. Bała się jednak jego dalszych czynów.
– Nie zaczniesz – wpił się w jej usta, najczulej jak może, starając się, by mu nie uciekła. Jego ręka, która sterczała na jej biodrze powędrowała na jej nagie ramię i zaczęła sunąć na jej klatkę piersiową. Wsunął delikatnie język do jej ust i zaczął bawić się na podniebieniu, przez co zaczął mieć nieczyste myśli w tym momencie. Zacisnęła powieki i oderwała się od niego, od razu poprawiając ręcznik.

– Już dość.

 „Moje serce biło jak szalone, czując Jego dłonie na swoim ciele. Poczułam dreszcze... poczułam się jak w niebie.”