Powrót do domu? Czy do nowego świata?
„Bywało,
że mam ochotę uciec na zawsze. Stare jest dobre, a może spróbować czegoś
nowego?”
Około czwartej,
Maggie wróciła do domu babci, w którym jeszcze przebywał Justin i Pattie. Ściągając
kurtkę, padało na nią idealnie swojskie światło ognia, które było rozpalone w
kominku. Zapadła cisza. Każdego wzrok padł na dziewczynę, która plecami do
nich, ściągała buty. Justin patrzył przed siebie, popijając po cichu czekoladę.
Bez słowa, stanęła na pierwszy schodku, już by na drugim gdyby nie głos
Johanne.
- Maggie, bądź dobra
i chodź tu – oznajmiła spokojnie matka. Maggie tylko wzięła głęboki oddech,
lekko wzruszając ramionami. Odwróciła się, podchodząc.
- Obiecałaś mi coś.
- Nie będziemy teraz
tego drążyć – obróciła głowę o sto osiemdziesiąt stopni, nań podłogę. Chłopak
spuścił głowę, palcami dotykając swojej czupryny, opierając się łokciami o
kolana.
- Dobrze wiesz co
było – dodała cicho, wlepiając wzrok w kominek, któremu płomyki tańczyły wokół
ognia. – Nie powinno go tu być.
Teraz spojrzała na
chłopaka.
- Może ja już
pozmywam – uśmiechnęła się sztucznie babcia, sięgając po kubki, leżące na
szklanym stole.
Pattie spojrzała na
Justina, któremu teraz było trochę głupio.
- Miało już go nigdy
nie być – dodała ostatni raz, wbiegając na górę. Panowała cisza, tylko nagle
usłyszeli trzaśnięcie drzwi wywołane przez blondynkę. Kobiety na siebie
spojrzały.
- Powiedziałeś jej
już? – spytała Pattie, szturchając go w ramię. Wypuścił powietrze z ust patrząc
w jeden ten sam punkt. Teraz chciał już ze wszystkiego zrezygnować, uciec gdzie
pieprz rośnie. – Mówię coś do Ciebie.
- Nie, nie
powiedziałem jej – uniósł ton. Wstał i udał się pewnym krokiem ku górze. Miał
teraz mętlik w głowie. Stał przed jej drzwiami od pokoju, chcąc zapukać. Stała
ona oparta o drzwi, z założonymi rękoma na piersi i po cichu szlochała.
Zaciskając wargi w długą linię, jeszcze je oblizując, wspominała sobie znów
stare czasy. Chciał już spokojnie odejść, ale poczuł jej zapach. Dotknął klamki,
chcąc ją przekręcić, nie mógł. Był dość rozżalony. – Meg, proszę. – Powiedział
błagalnym tonem.
- Już dość. Odejdź
od drzwi, zapomnij i zostaw... na zawsze – powiedziała dość głośno. Justin nie
mógł uwierzyć, że to powiedziała. Nie odsunął się jednak od drzwi, chciał
pokazać, że zależy mu i to bardzo.
- Nie mogę. –
Powiedział cicho, opierając się barkiem i głową o ciemnym kolorze drzwi i lekko
się do siebie uśmiechnął. – Ponieważ Cię kocham.
Maggie lekko
policzkiem dotknęła drzwi, nic nie mówiąc. Czuli dziwne bicie swoich serc.
Widać wciąż coś ich łączyło. Justin w końcu to powiedział. Nie mógł uwierzyć,
że wyznał te słowa. Wystraszył się wielkim uderzeniem w drzwi z drugiej strony.
- Odejdź! Kłamiesz!
– Krzyknęła.
- Chcesz, mogę
wypluć Ci to w twarz, żebyś wiedziała, że mówię prawdę – oznajmił spokojnie,
starając się uspokoić swój puls w nadgarstku. Znów zapanowała cisza. Szatyn
zsunął się po drzwiach i usiadł na podłodze.
Na dole, Pattie i
Johanne już tak nie rozmawiały. Babcia Gabriela zgasiła ogień w kominku,
siadając obok nich. Chciały usłyszeć z ich rozmowy, co nie wiele się udało.
Patrzyły na siebie, czasem chciały coś powiedzieć, lecz żadne słowa były teraz
niepotrzebne. Po chwili usłyszały ostatnie słowa Justina, który schodził już na
dół, smutny, ze szklanymi oczami. Pattie i Johanne wstały równocześnie, a matka
chłopaka stanęła obok niego. Był teraz jego wrakiem.
- My już będziemy
wracać, jutro może pójdziemy razem na spacer – uśmiechnęła się lekko kobieta do
Johanne. Przytaknęła, po czym oboje zaczęli się ubierać. Kiedy się pożegnali,
szybko opuścili dom, idąc do samochodu. Maggie przez okno widziała jak
odjeżdża, a on patrząc w lusterko, widział jej słodką twarzyczkę w oknie.
Spłynęła mu samotna łza po policzku, ale natychmiast ją otarł. Pattie nic się
nie odzywała, gdyż nawet nie chciała drążyć tego teraz iż wiedziała, jak się
czuje z tym wszystkim Justin.
Maggie poczuła
czyjąś dłoń na jej ramieniu, odsunęła lekko głowę, ujrzawszy swoją babcię.
Patrzyła się wraz z nią za okno, w którym już nie było widać odjeżdżający
samochód Bieber’ów.
- Dałaś czadu...
według mnie jeśli nie odpuścisz, on będzie Cię nachodził. Nie da Ci spokoju...
- Będzie jednak
musiał... Niech wie, jak to jest... cierpieć. – Dodała z przekonaniem
blondynka.
- Jesteście tak samo
uparci, więc wątpię, by wojna się skończyła szybciej niż myślisz. Nie zmęczy
się.
- Pocałował mnie –
wtrąciła gwałtownie, siadając na skrawku łóżka i wypuszczając głośno powietrze,
a babcia obok niej, gładząc ręką jej plecy. – Nie wiedziałam... czuł coś do
mnie? Czy tylko powiedział tak, bym się z nim nie kłóciła?
- Zapytaj go –
wzruszyła ramionami babcia. Maggie wbiła wzrok w podłogę, ugniatając pościel. –
Teraz idź spać, a jutro na spacerze z nim porozmawiasz... znam miejsce, w
którym wszystko Ci powie.
Nie odezwała się
słowem, tylko przytaknęła głową. Babcia wyszła, całując na dobranoc swoją
wnuczkę w czoło. Dziewczyna zaciskając wargi, poczuła małą pustkę w sercu. Nie
wiedziała o czym ma myśleć... jak się jutro zachować.
Chłopak leżąc sobie
w łóżku, rozmyślał to i owo. Dalej w głowie te cudowne słowa mu krążyły. Zepsuł
mu się humor, gdy zauważył kolejną wiadomość od Seleny. Zaczął się trochę
denerwować. Wyłączył telefon, a spod łóżka wyciągnął niewielkie drewniane
pudełko, wokół ponaklejane jakieś śmieszne naklejki, a w środku zdjęcia z
dzieciństwa. Na jednym, siedział na plaży on, wraz ze swoją przyjaciółką.
Kolejne, gdy został zakopany w piasku przez nią i Pattie. Jeszcze to pamiętał,
jakby to było wczoraj. Przerzucił kolejne, a na tym byli oni, na zakończeniu
szóstej klasy. Sam się do siebie uśmiechnął. Na kolejnym zdjęciu, była ona,
słodko śpiąca. Justin wstał z podłogi i sięgnął do drewnianej szuflady ze
stolika nocnego, w którym były nożyczki. Przeciął zdjęcie, wokół głowy, sięgnął
do portfela, w którym wsadził do niego wyciętą głowę. Schował wszystko,
wzdychając głośno. Był już pewien czego chce.
„Nie
jestem już wszystkiego pewna. Jeśli kiedykolwiek będzie taka chwila czego chce,
na pewno będę czekać lub nawet będę do tego dążyć.”