piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 37

Koniec?

„Patrzyłam na grób i zastanawiałam się wtedy już nad sensem swojego nędznego życia. Dlaczego? Bo bliska mi osoba zmarła... teraz nie mam nikogo do kogo mogłabym się zwierzyć. Moje zaufanie umarło i teraz leży w tym grobie...”


Dziewczyna z niedowierzaniem, usiadła na krześle, znajdujący się za nią. Teraz w niej coś pękło, a ona nie potrafiła opisać tego co czuje. Tylko pustkę i szok, który doznała w tej chwili. Johanne usiadła obok niej i mocno wtuliła jej głowę do swojej klatki piersiowej. Zaczęła gładzić jej złociste włosy, a Pattie usiadła obok niej.
Przymknęła i ścisnęła oczy, powstrzymując wodospad łez, który miał zaraz spać. Jej myśli chodziły zupełnie jak karuzela ze znakiem zapytania. Po chwili podszedł lekarz, który zaczął mówić po polsku. Dziewczyna zrozumiała z tego niewiele, ale znała każde słowo. Pattie jednak siedziała jak szara myszka, czując się trochę inaczej w towarzystwie tych ludzi. Szczególnie, nie znając języka.
– Co powiedział? – spytała Pattie, gdy tylko odszedł lekarz. Johanne wzięła głęboki oddech i spojrzała na blondynkę, która siedziała cała załamana. Jakby zupełnie zrobiła się osłabiona... i miała rację.
– Nic ciekawego... – westchnęła – zbierajmy się. Maggie... wróć do domu z Pattie, ja pójdę do zakładu pogrzebowego, a potem wrócę.
– Pojadę z tobą – podniosła głowę blondynka, ale ta od razu pokręciła głową, zaraz chcąc się rozpłakać jak małe dziecko, ale nie chciała, by jej córka na to patrzyła.
Zrezygnowane, podjechały pod hotel, w którym się ma swoje rzeczy. Odmeldowując się, sprawdziła telefon... pusta skrzynka. Może to i dobrze? Szybko podjechały pod dom, ale w samochodzie siedziały cicho. Milczały, chociaż najchętniej wybuchłyby gorzkim płaczem. Najgorsze chwile były jednak dla dziewczyny, która nie mogła się pogodzić z tym faktem, że osoba, której najbardziej ufała w całej rodzinie... była jej ukochana babcia Gabriela. Kobieta spojrzała na nią, gdy ta była teraz wrakiem człowieka. Położyła dłoń na jej ramieniu, a blondynka momentalnie na nią spojrzała. Wzrok Pattie był naprawdę smutny, pełen żalu i współczucia. Babcia Gabriela bardzo lubiła Pattie, również i ona pomogła jej z nałogami w przeszłości, więc dlatego sama jest bardzo smutna. Ona wielokrotnie bardzo  ludziom pomogła, a w szczególności jej w trudnych momentach kiedy mieszkały razem w Kanadzie, jeszcze za czasów życia dziadka Maggie. Wysiadły z samochodu, wchodząc potem do domu.
– Maggie, a może poroz...
Kiedy już chciała skończyć, dziewczyna szybko weszła ku pokoju, w którym przebywała na początku tego roku. Kiedy chciała żyć normalnie, bez Niego, bez bólu, przed którym szczerze uciekała...
Jedyne co potem usłyszała to trzask zamykanych się drzwi sypialni. Zakryła twarz w dłonie, idąc do kuchni.
Dziewczyna zaczęła głośno płakać, jakby teraz coś ją bolało. Wspomnienia bolały, a już na pewno to czego się dowiedziała. Skuliła nogi, a w żołądku zaczęło jej coś dokuczać... może to przez głód? Tak czy siak walczyła z natrętnym burczeniem, bo sama nie chciała zejść, i żeby Pattie nie musiała martwić się jeszcze bardziej. Tak jakby wszystko w pewnym momencie zawaliło się, gdy miało być dobrze. Wszystko miało być dobrze. Johanne wróciła cała zapłakana. Wybieranie grobu dla bliskiej osoby zawsze będzie bardzo bolesne i nieprzyjemne. Jej córka jednak najbardziej z nich wszystkich przeżywała... wiedziała, że kontakt z jej matką był bardzo bliski. Ufały sobie bezgranicznie. Pattie podeszła do niej i bez słów się przytuliły. Kolejne łzy spłynęły z ich oczu.
– Kiedy pogrzeb? – zaczęła najciszej jak mogła, Pattie.
Johanne głośno westchnęła z bólem serca.
– Jutro, ponieważ nie będzie dużo osób, a ja nie chcę zaprzątać im głowy. Wszyscy z rodziny już dawno nie żyją, była tylko ona – powiedziawszy to z ogromnym ciężarem, od nowa się rozpłakała.
– Justin i Scooter dowiedzą się po powrocie – westchnęła smutnym głosem przyjaciółka.
– Niczego nie będziecie mu mówić! – usłyszały gorzki krzyk, który dochodził ze schodów. Obie równocześnie na nią spojrzały ze zdziwieniem.
– Meg, przestań...
– Dlaczego ma wiedzieć? Jakby nie mógł mi już dać świętego spokoju, mam go dość! – mówiła nieopanowanym krzykiem, a żołądek robił się coraz bardziej nieznośny. Pattie z wielkim trudem udało się ją uspokoić do momentu, gdy zauważyła, że i Johanne i Maggie płacze. Naprawdę nie był to przyjemny widok dla jej oczu, poza tym były jak rodzina.
Następnego dnia, od razu po śniadaniu, postanowiły we trzy, przygotować się pogrzeb. Blondynka kończyła nakładać swój błyszczyk na usta, ubrana w czarną jak węgiel sukienkę, z koronkowymi rękawami na wysokości łokcia. Buty na koturnie, nie wysokie. Usłyszała pukanie do otwartych na oścież drzwi od łazienki, odwróciwszy się, ujrzała smutnawą mamę, która patrzyła z żalem na blondynkę. Bez słowa podeszła do niej i ją przytuliła.
– Kocham Cię, Maggie.
Przez chwilę się nie odzywała, a po chwili odpowiedziała:
– Ja Ciebie też, mamo.
Po czym od razu zeszły na dół, gdzie czekała Pattie, która z trudem oddychała ze względu na sytuację. Razem wyszły z domu, potem do samochodu. Tą krępującą ciszę, przerwał telefon do dziewczyny, która niechętnie po niego sięgnęła do kurtki.
– Słucham?
– Maggie wiem, że to nie najlepsza pora, ale chłopcy mnie prosili bym do Ciebie zadzwonił... – westchnął głośno, mogła sobie wyobrazić jego skwaszoną minę, iż po głosie wydawał się rozkapryszony i niepewny.
– Czyli wiesz już o śmierci? – powiedziała niechętnie.
– Tak.
Dziewczyna wzięła głęboki oddech, przymykając delikatnie powieki.
– Słucham, co masz mi do powiedzenia...
– Jak wiesz... przyjaźnię się z Paulem, a ty nagrałaś z One Direction piosenkę, więc... tak pomyśleliśmy, czy byś nie mogła z nimi pojechać w trasę. To znaczy, oni promują swoją nadchodzącą płytę, a ty skorzystałabyś z tego dwa razy.
Maggie ugryzła się w język.
– W pewnym sensie, nie jest to najlepszy moment... – westchnęła – Dobrze, więc... kiedy i gdzie mam się zjawić?
– Są teraz w Irlandii, w rodzinnym mieście Nialla, chciał żebym Ci przekazał jak bardzo tęskni, a bardzo chciałby Ci pokazać miasto – dodał. Dziewczyna momentalnie się uśmiechnęła. Kochała tego słodkiego blondasa, który zawsze może poprawić jej zły humor, albo smutny. – Spróbuj pojawić się jutro na śniadanie... w Mullingar.
Wywróciła teatralnie oczami.
– Dzięki Scott... potrzebuję coś żeby w końcu zapomnieć o pewnych sprawach.
– Nie dziękuj mi, tylko Harry’emu...
Zagryzła dolną wargę, a potem się rozłączyli. Usłyszała jeszcze wścibski śmiech Scootera, który był oznaką przeróżnych dziwnych, niestosownych myśli. Johanne lekko się do niej uśmiechnęła, widząc uśmiech na twarzy dziewczyny, który po chwili znikł.
Tęsknota za jedynymi w swoim rodzaju chłopcami, doprowadzało ją do pewnej nieochoty na nic. Sumienie znów zaczęło ją dręczyć ze względu na brak kultury, w stosunku do Harry’ego. Zrobiła z niego totalnego idiotę... była tego świadoma. Gdy wyszły z samochodu, zauważyli ludzi idących do swoich bliskich-zmarłych. Nie było żadnej ceremonii, tylko po prostu pochowano, najważniejszą osobę z jej rodziny oraz przyjaciół. Stała już przez większość czasu tam sama i zastanawiała się nad sensem swojego życia...
Łzy znów płynęły jej po policzkach. I jedyne co przeszło przez jej głowę to ten sam krzyk, koszmar, który ją dręczył przez dwa dni. A potem list, który tak bardzo chciała przeczytać. Przypomniała jej się dawna rozmowa i ostatnia rozmowa z nią, gdy tłumaczyła jej pewne wątki dotyczące osoby, która była dla niej ważna. Wybaczyć mu i wciąż go kochać. Ale nie potrafiła. Najgorsze, że została teraz sama, a jej zaufanie leży w tym grobie, po prostu umarło, w pewnej chwili. Chociaż warto mieć nadzieję, na lepsze jutro. Położyła białą różę na grobie i tylko powiedziała:
– Kocham Cię, babciu... bądź przy mnie zawsze... proszę.
Odeszła, a pod małym drzewem przy innych nagrobkach, stały Pattie i Johanne, które przyglądały się przybitej dziewczynie. Matka pocałowała ją w policzek i razem wróciły do domu, by się przebrać do powrotu do domu...
Blondynka po udanym prysznicu, wysuszyła włosy, przebrała się w obcisłe, czarne spodnie khaki, czarną koszulę i biały podkoszulek. Związała włosy w wysoki kok i nałożyła Ray-Bany Harry’ego, na wierzch dała swój naszyjnik z wygrawerowanym jej imieniem. Zeszła na dół, gdzie siedziały na kanapie, popijając kawą rozpuszczalną, a rozpoznać mogła tylko po aromatycznym zapachu. Delikatnie uniosła kąciki ust, a potem spuściła głowę.
– Już jedziesz? – wstała Pattie, a ona przytaknęła twierdząco głową.
– Niestety, Niall mnie zabije jeśli nie przyjadę, a Scooter prosił bym przyjechała do nich jeszcze na śniadanie – powiedziała cicho.
Pattie przez pół sekundy się uśmiechnęła.
– To uważaj na siebie... – oznajmiła czule ją przytulając. Po chwili podeszła Johanne, która mocno wtuliła córkę do siebie.
W czasie drogi na lotnisko sprawdziła strony plotkarskie, w którym raczej nie było żadnych skandali związanych z nią. Jednak Internet huczy o trasie One Direction, a Justin znów zaczyna pracę nad płytą. Tuż po wyjściu z taksówki, skierowała się do recepcji, w której może kupić bilet do Dublina, z którego przesiadka do Mullingar’a. Po kilkunastu minutach, mogła swobodnie usiąść w samolocie i spokojnie poczekać aż doleci. Położyła głowę tuż obok małego okna i patrzyła jak wylatuje. Stęskniła się za nimi, a najbardziej brakowało jej uśmiechu Harry’ego. Chociaż bała się, że będzie miał jej za złe, dlaczego nie odzywała się tyle czasu.
Doleciawszy do Dublina, przez niecałe półtorej godziny, musiała czekać, aż odleci do Mullingaru. Wtem od razu zasnęła wciągu tego lotu, gdy ze słuchawek dochodziła delikatna muzyka. Dotarła tam około siódmej rano i z zaspanymi oczami, udała się pod adres, który wysłał jej Scooter. Znalazłszy domek jednorodzinny na przedmieściach, trochę podenerwowana i niepewna, zapukała. Nie musiała długo czekać – zauważyła w drzwiach Nialla, który od razu mocno ją przytulił.
Aż się zakrztusiła z wrażenia własną śliną, ale również go mocno ścisnęła.
– Tęskniłem za tobą... – powiedział czule. – Ale to nie ode mnie zapewne chcesz usłyszeć – uśmiechnął się.
Spuściła znów głowę.
– Skąd wiesz, czy właśnie od Ciebie? – zagryzła wargę.
– Bo nie jestem Harrym – dodał. Chwycił ją za rękę, po czym oprowadziwszy ją po domu, na końcu zaprosił ją do pokoju, w którym spał jeszcze Harry. Wyglądał naprawdę uroczo. Zamknął najciszej jak może drzwi, a ona usiadła obok niego. Jego zwężone i różowe usta, były cudowne. Przymknięte i śpiące oczy, wyglądały jeszcze bardziej niesamowicie. Delikatnie, nieśmiało pochyliła się nad nim i z ostrożnością musnęła jego ciepłe wargi. Sama była zmęczona, więc położyła się obok niego. Niestety obudziła go, a on myśląc, że znów chłopaki przyszli go obudzić, zaczął się wiercić.
– Zayn, spadaj! – powiedział. Maggie się zaśmiała i położyła swoją ciepłą dłoń na jego ramię. Odwrócił się momentalnie, a jego twarz zrobiła się blada. – Meg?
Uśmiechnęła się, po czym dała mu szansę usiąść.
– Tęskniłam za tobą, kochanie – szepnęła, chcąc go pocałować, ale on odsunął się od niej. Spojrzała w jego szmaragdowe oczy, a on w jej kakaowe. Jednak i on tęsknił, chociaż nie mógł znieść tego, że jego ukochana ignorowała na jego telefony, gdy ta spędzała czas z Bieberem.
– Dlaczego nie odbierałaś ode mnie telefonów? – spytał cicho, od razu przechodząc do sedna.
– Przepraszam Cię, ale byłam zajęta – chciała znów spróbować, ale on znów się odsunął.
– Wiesz jak się martwiłem? Myślałem, że zwariuję, pojadę i go z rozkoszą zabiję – oznajmił szorstko. – Myślałem, że już nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego. Myślałem, że przestałaś mnie kochać.
– Harry przepraszam Cię tak bardzo, proszę... pocałuj mnie – wyszeptała, zamykając oczy. Niestety doczekała się rozczarowania, iż ten tylko wstał, wziął czyste rzeczy i wyszedł z sypialni. Wyszła za nim, ale tylko ujrzała jego idealne plecy, więc podbiegła do niego, zatrzymując go w ostatniej chwili. – Przestań mnie ignorować.
– Ty ignorowałaś mnie przez ten tydzień. Oko za oko, ząb za ząb, kochanie – powiedział arogancko, mijając ją bezczelnie. Stała jak słup na tym korytarzu i zastanawiała się co by tu począć. Zauważyła zaraz Zayna i Louisa, wchodzących na górę.
– O, zguba się znalazła – zaśmiał się Zayn, podchodząc do niej i łapiąc, zakręcił wokół własnej osi.
– Dobrze, że jesteś, bo Harry mówił o tobie cały czas – westchnął Louis, tuląc ją. Popatrzyła na niego, skinęła głową i po raz kolejny ugryzła się w język. – Wiesz, jak się stęskniliśmy?
Zaczął ją mocniej ściskać, a potem Zayn, przerzucił ją sobie przez ramię i zaczął biegać po całym domu. Postawił ją po dziesięciu minutach na równe nogi, ale zauważył, że naprawdę miała dość. Znienacka, przytulił ją Liam, całując jeszcze w policzek.
– Jak tam na Hawajach? – spytał po chwili.
– W porządku, nawet powiem, że świetnie – uśmiechnęła się sztucznie, ale Liam połknął haczyk.
– Cieszę się, że jesteś. Harry mówił jedynie o tym, jak bardzo się o Ciebie zamartwiał, że już go nie kochasz, bla bla bla... – wywrócił oczami. Blondynka przytaknęła głową.
– Chodź do kuchni, zrobimy tosty – usłyszała głos Nialla, który zaciągnął ją wprost do kuchni, w której od razu zaczęli bawić się narzędziami kuchennymi. Śmiała się, gdy blondyn, udawał głupiego i bawił się wielką chochlą.
– Jak już, to najpierw odłóż chochlę i wyciągnij potrzebne składniki jeżeli już chcesz – powiedziała, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
– Aj, aj kapitanie – pocałował ją w policzek.
– Ej, Niall, uważaj, bo Harry będzie zły, że podrywasz mu dziewczynę – odparł Louis, wchodząc do kuchni. – Przepraszam, chcę tylko zrobić sobie kawę.
Niall wyciągnął chleb tostowy, ser oraz bekon i salami.
– Lubisz bekon?
– Nienawidzę, bo śmierdzi, za to kocham salami – oblizała usta – idź spytaj się chłopaków, z czym wolą tosty, zapiszę sobie.
Uśmiechnął się, a po chwili wybiegł z kuchni niczym Struś Pędziwiatr. Odwróciła głowę o sto osiemdziesiąt stopni, ujrzawszy Harry’ego. Zagryzła wargę na jego widok i znów sumienie zaczęło ją dręczyć. Spojrzał na nią przez chwilę, a potem usiadł na kanapę, włączając telewizję. Louis to zauważył i szturchnął ją w ramię.
– Przepraszam, że się wtrącam, ale... pokłóciłaś się w sypialni z Harrym? – zapytał dociekliwy.
Wzruszyła ramionami, głośno wzdychając.
– Mam nadzieję, że nie. Zabiłaby mnie kolejna kłótnia, a ja mam dość kłócić się z nim, dlatego, że jest cholernie zazdrosny i mi nie ufa.


„Ludzie czasem potrzebują od siebie odpocząć, ale i tak za sobą tęsknią, a szczególnie gdy jest to osoba ważna w naszym życiu.”