piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 33

That's Which You Close...

„Żarty żartami, a wakacje wakacjami... nic nie trwa wiecznie... nawet miłość.”


Tego wieczoru, gdy Justin po dłuższym czasie rozmyślał, wróciwszy do pokoju, zauważył w nim słodko śpiącą blondynkę. Mokrą sukienkę, ujrzał rozrzuconą obok swojego łóżka, ale tylko po cichu ją podniósł i usiadł na skrawku swojego łóżka. Wpatrywał się w nią jakby w tym momencie czuł się jej ochroniarzem, patrzył jak spokojnie oddycha. Wziął sukienkę do łazienki, w której tylko ściągnął już prawie suche rzeczy i od razu znalazł się pod ciepłą kołdrą. Zgasił lampkę, po czym zasnął jak małe dziecko.
Rankiem, obudzili się poprzez dźwięk telefonu chłopaka, który był naprawdę dokuczliwy. Naburmuszona i zbudzona blondynka tylko w końcu wstała jakby ten dźwięk to był jej budzik, a on przez chwilę spojrzawszy na nią tylko głośno westchnął oraz zmrużył delikatnie oczy. Szukał przez chwilę swojego niemożliwego urządzenia w spodniach, a gdy już znalazł, bez namysłu odebrał. Od razu chciał skrzyczeć tego kto śmiał zadzwonić, ale usłyszał tylko śmiechy ich najlepszych przyjaciół.
– Chester! – zawołał, śmiejąc się.
– Bez takich, okej? Wiem, że was obudziłem, ale planujemy zrobić niespodziankę... wprawdzie zepsułem ją, choć jeśli nie powiesz nic Meg, jeszcze uratujemy sprawę – oznajmił. Szatyn zagryzł dolną wargę i od razu sprawdził czy drzwi od łazienki są zamknięte. Szybko wstał i wyszedł na niewielki balkon.
– Jesteście bezpieczni – zarechotał.
– Dziś spotkamy się na plaży, Pattie i Johanne już wiedzą o naszej wizycie na Hawajach – dodał.
– Nieźli jesteście.
– Dobra za dwie godziny gołąbeczki – po tym rozłączyli się, a on usłyszał otwierające się drzwi od łazienki i ujrzał pół nagą blondynkę. Zwaliło go z nóg jej niewielki ręcznik, który zakrywał tylko ostatki jej pośladków, a ona najzwyczajniej w świecie, wzięła zwykłą kosmetyczkę. Zagryzł wargę kolejny raz, a sam czekał aż nadejdzie jego kolej do łazienki. Jak to mówią... pierwszy ten lepszy.
Maggie ogarnęła pokój i tylko skończyła się szykować na śniadanie. Szatyn od razu ubrał białą koszulkę, czarne spodnie i nałożył na nos swoje okulary przeciwsłoneczne. Nic nie do siebie nie mówiąc i najzwyczajniej w milczeniu, udali się na dół. Gdy poszukiwała najważniejszych osób, dla których tutaj pojechała, niestety nie znalazłszy ich, zrezygnowana stała jak słup obok Bieber’a i co chwilę rozglądała się czy przypadkiem ktoś podobny do nich nie przechodził. On zaśmiał się pod nosem i szybko wyszedł z hotelu, a ona niepewnie za nim. Jego wzrok był wlepiony w telefon, Maggie czuła, że zaraz może coś przed nią ukrywa lub znów ma dla niej jakąś niespodziankę. Już nawet przez chwilę przechodziły przez nią mieszane myśli i uczucia. Późno zorientowała się, że idą na rynek, w którym jakby nie zwracał uwagi na nią, że jest wraz z nim, zamówił w jednej z kawiarni herbatę i kawałek ciasta. Myślała, że to żart. I znów to samo. Kolejne wiadomości od Harry’ego. Nie sądziła, że ją to już zmęczy. Oboje byli natrętni. Szatyn rozglądał się wokół, po czym sam spojrzał w ekran swojego telefonu, w którym była już informacja od Ryana. Po chwili spojrzał na jej cudną twarz, która w ogóle się nie uśmiechała, jakby cała energia z niej wyparowała. Odchrząknął, a ona momentalnie spojrzała w jego oczy, które przez słońce zrobiły się delikatnie piwne, takie złote przez co lekko się uśmiechnęła, byleby nie zadawał głupich pytań. Niespodziewanie kelnerka podeszła do nich i dała im słodkie śniadanie. Zaczęli jeść w ciszy. Słychać było tylko ludzi krzątających się po kawiarni, przechodząc przez ich próg. Znów te wibracje. Położyła rękę na małej, kremowej torebeczce i czekała, aż to wszystko minie. Nie chciała patrzeć jak Harry robi się zazdrosny, lepiej w ogóle go nie słuchać. Justin wiedział już kto tak się do niej dobija. Dyskretnie się łobuzersko zaśmiał.
Gdy byli już po swoim tuczącym śniadaniu, Justin wytłumaczył jej, że ma dla niej pewną niespodziankę na plaży. Była trochę zdezorientowana, ale znów podejrzewała, że to kolejne jego próby. Plaża była jak zwykle – nie opustoszała, piękna. Zauważyli czwórkę znajomych twarzy, która spędzała czas mniej więcej przy skałach, Ryan i Chaz uwielbiali skakać z wysokości do wody. Brunetka i ciemnowłosa szatynka śmiały się niczym dzieci widząc ich skaczących. Maggie spojrzała na Bieber’a myśląc, że żartuje. W pewnym momencie podbiegła do nich jak petarda i od razu przytuliła brunetkę.
– Dziewczyny! – zawołała z szerokim uśmiechem. Po chwili stanął za nią mokry Chaz, który przytulił ją od tyłu. Zapiszczała gdy poczuła jego zimne i mokre dłonie na jej ciepłych ramionach.
– Widać udało nam się zrobić niespodziankę, chociaż dla jednej osoby – oznajmił Ryan, podchodząc do Justina, który zaraz ściągnął koszulkę i powędrował z nimi z miejsca, z którego skakali. Jessica i Marry usiadły wraz z Maggie na kolorowych ręcznikach, a Marry od razu zaczęła rozmawiać, zaczynając od jej związku:
–  Jak tam Harry? Ponoć mieliście jakieś spięcie w związku.
Blondynka zwróciła głowę ku niej i głośno westchnęła, czując się teraz taka dziwnie zła, zarazem smutna.
– Marry, obiecałaś, że bez żadnych tematów na temat Harry’ego! Jak ustalałyśmy przed wyjazdem? – wtrąciła nagle Jessica, która chciała już nie męczyć swojej przyjaciółki i męczyć ją pytaniami.
– Nie widziałyśmy się wieki, czas chyba porozmawiać – dodała.
– Ale nie o sprawach, które nas nie dotyczą.
– Przestańcie... pójdźmy na prostą... odpowiem na kilka prostych pytań, ale więcej do tego nie wracamy, jasne? – umowa Maggie wydawała się jasna. Marry przytaknęła głową, a Jess tylko coś mruknęła pod nosem. – No to pierwsze pytanie...
– Wiesz może dlaczego Harry tak nagle urwał z Tobą kontakt?
Wzięła głęboki oddech i od razu pokręciła przecząco głową. Nie chciała, aby jej najlepsi przyjaciele wiedzieli przez co to wszystko się stało. Wystarczy, że Justin był świadkiem w szpitalu, gościem w Londynie, oraz największym zazdrośnikiem.
– Dupek – prychnęła Jessica – to trochę pokręcone, żeby wystawiać swoją dziewczynę na prawie kilka miesięcy.
– A macie pytania nie związane z Harrym? – powiedziała nagle. Dziewczyny tak po prostu zamilkły. Przynajmniej tyle. Chłopcy z łobuzerskim uśmiechem podeszli do nich i wepchnęli się między nimi. Ryan i Marry byli przytuleni do siebie jakby byli razem. Justin wraz z Maggie nic nie powiedzieli, ale spojrzeli na siebie robiąc podejrzliwe miny. Szatyn wzruszył ramionami.
– Pójdźmy dziś wieczorem do jakiegoś klubu – po chwili zaproponował Chaz, patrząc na wszystkich. Blondynka jednak była przeciwna temu, ale po  godzinnej namowie, zgodziła się, a wszyscy znów poczuli się jak kiedyś. Justin i Maggie wrócili do siebie, zaczynając się szykować. Zajęło im to grubo dwie godziny. Wprawdzie kłócili się o łazienkę, ale w końcu doszli do porozumienia. Już Justin nie był taki nachalny w stosunku do niej, chciał być  p o  p r o s t u  miły. Chciał pokazać jak bardzo mu zależy, ale jednocześnie nie chciał się narzucać. Te wspomnienia z wieczora i tak były chyba najlepsze. Ciągle się cieszył, a widząc przyjaciół w końcu i sam stał się szczęśliwy. To cudowne uczucie, gdy widzimy osobę, która naprawdę czuje się szczęśliwa, bo wtedy możemy sami poczuć być się kimś ważnym. W nim teraz coś jednak siedzi... pewna pustka...
Maggie wraz z Justinem zeszła na dół, gdzie już czekali na nich zniecierpliwieni przyjaciele. Wraz z nimi przeszli przez pół miasta, ale najgorsze było to, że towarzyszyli im nieznośni fotoreporterzy. Wchodząc bez żadnych problemów do klubu, gdzie już zaczęło być głośno. Ciemno, tylko niektóre kolorowe lampy oświetlały pół Sali. Ludzi było od groma, nikt nawet nie zauważył, że sam Bieber wkroczył w ich progi. To raczej dobrze. Marry zaciągnęła Ryana, który z chęcią zaczął jej towarzyszyć przy każdym zrobionym kroku, a Jessica pilnowała Chaza, który zaraz potem się zgubił. Nic innego tylko w oczy rzucały się włosy blondynki, przez co wiedziała gdzie iść. Znaleźli stolik, na którym usiedli. Maggie już poczuła nieznośny odór alkoholu. Nienawidziła tego, jakakolwiek by nie była wódka, whisky czy piwo. Usiadła nieśmiało przy stoliku, chcąc trochę się przyzwyczaić do głośnej muzyki oraz tłumu ludzi. Już jeden z wysokich kompanów zaproponowało jej taniec, lecz gdy za każdym razem chciała to zrobić, Justin kłamał, że czuje się niezbyt dobrze i musi odpocząć. Najwidoczniej miał w tym jakiś cel. Jessica świetnie bawiła się z Chazem, widać było po jej cudnym i szczęśliwym uśmiechu. W końcu Justin, wyciągnął ją na parkiet, ale sam wiedział, że tańczyć nie umie. Stanęła mu na czubkach palcach i udawała, że sama tańczy. Nie był to jednak dobry pomysł z wyjściem... ale czego się nie robi dla przyjaciół.
Po pewnych kilku godzinach zabawy, zmęczona już wyszła by chociaż przez chwilę nabrać powietrza do płuc. Zaczęła krążyć wokół klubu z przymkniętymi oczami. Niespodziewanie, poczuła dłoń na ramieniu. Była to ręka Jessiki. Odwróciła się i ujrzała ją trochę spoconą na czole.
– Zauważyłam jak wychodziłaś... źle się czujesz? – spytała z troską w głosie.
– Zły był pomysł bym szła tu razem z wami, ale przyjechaliście i pomyślałam, że będzie dobrze jak pobędę trochę z wami – westchnęła głośno, biorąc nowe wdechy i wydechy.
– Zawsze moglibyśmy porobić coś innego – uśmiechnęła się – zależy nam by każdy z naszej paczki czuł się dobrze, rozumiesz? – przytuliła ją. Niestety przeszkodzili w tym paparazzi, który nagle na nie naskoczyli. Maggie mruknęła jej coś na ucho, a sama potem uciekła w swoją stronę. Nie pobiegła za nią. Blondynka przez dłuższy czas miała problem, aż w końcu wróciła do hotelu. Gdy tylko pomyślała o łóżku i ciszy, nogi zrobiły się ciężkie. Ściągnęła buty i na bosaka pobiegła nad niekryty basen. Usiadła na jednym z leżaków i wpatrywała w wodę, w której jeszcze wczorajszego wieczoru spędzała z Justinem. Teraz przypomniał jej się Harry. Wyciągnęła z kieszeni telefon i zauważyła mnóstwo nieodebranych połączeń jak i również milion nie przeczytanych wiadomości. Oczy aż jej się otworzyły jak i usta rozszerzyły. Już sumienie kazało oddzwonić, ale w pewnym sensie bała się. Jego krzyk byłby nie do zniesienia, a jej płacz na wakacjach raczej nie powinien zawitać na jej twarzy. Nie chciałaby by przyjaciele smutnieli razem z nią w tym pięknym miejscu i w tym czasie. Miałaby wtedy ich dodatkowo na sumieniu, że zniszczy im takie chwile. Jakby bała się, że z tego wszystkiego zapamiętają tylko jej łzy. Po przeczytaniu większości wiadomości, dotarło do niej, że loczek bardzo się martwi, tęskni i jak oczywiście... kocha ją. Mętlik w głowie i pustka w sercu. Na szczęście zdążyła na wszystko odpisać w jednym długim Smisie, który potem wysłała, może wtedy go uspokoi. Niestety poczuła jak włosy na jej plecach, kolejny raz najeżyły się, a wina była tylko jednej i tej samej osoby. Siedział za nią, a ona wzdrygnęła się. Posłał jej delikatny uśmiech, a sam przypomniał sobie o tym co miało miejsce w wodzie.
– Czy choć raz nie będziesz mnie śledzić? – spytała jakby siebie.
– Boję się o Ciebie. – Po jego wypowiedzi, poczuła na policzku jego oddech.
– Wróciłam, bo potrzebowałam ciszy – odparła, odwracając głowę. Przez chwilę panowała cisza, ale jego głos ją rozpraszał na wszelkie sposoby.
– Jessica mi mówiła, zaatakowali Cię paparazzi i tak dalej... – westchnął – a teraz jeśli pozwolisz, pocałuję Cię na dobranoc.
Już chciała coś powiedzieć gdy musnął jej usta, które aż zrobiły się momentalnie gorące. Niepewnie odwzajemniła pocałunki, gdy potem oparłszy czoło o jej czoło, patrzyli sobie w oczy.
– Ja idę zająć się resztą, a ty idź spać – dodał czule – nie powinniśmy wyciągać Cię do klubu.
– Przydałoby mi się trochę towarzystwa, ale jak widać potrzebuję ciszy – powiedziała, wstając, po czym Justin, który potem podał jej klucz.
– Nie zamykaj się na klucz, bo wrócę – zaśmiał się pod nosem.
– Marzenie – mruknęła pod nosem. Chłopak przybliżył ją do siebie, a przez jej plecy przeszły ciarki. Sprawił, by ostatni pocałunek był pełen miłości, którą dozował jeszcze wczoraj. Tak całował ją przez dłuższą chwilę, a ona i tak ledwo to odwzajemniała.
– Dobranoc – szepnął czule do jej ucha – kiedy wrócę, ty masz już spać, jasne?
Powiedział to tak jakby był jej prawnym opiekunem. Wywróciła teatralnie oczami i lekko kiwnęła głową. Kiedy tylko odszedł, ona ponownie usiadła na leżaku. I oto kolejne wspaniałe wspomnienie z tej oto chwili, którą doznała. Dotknęła opuszkami palców warg, a przed oczami ujrzała siebie i jego. Głośno westchnęła i jakby teraz pogrążyła się w wspomnieniach. Od kołyski aż do tej oto minuty. Pierwsze spotkanie z Harrym, zazdrość... to co teraz stało się nieważne. Jednak nie wiedziała co ją czeka...


„Bycie zamkniętym w sobie czasem pomaga, ale powinnyśmy jeszcze skupić się na tym, by pomyśleć co z nami. Zróbmy to chociaż dla siebie...”