piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 29

Nie zapomniane chwile

„Wstyd mi gdy robię mu świństwo, ale najwidoczniej taka jest moja natura...”


Minęło już kilka tygodni odkąd Harry tak naprawdę śpi i nic nie da się z nim zrobić. Zapadł w śpiączkę. Raczej tylko Danielle i Liam rozmawiają z dziewczyną, która czuwa nad nim noc i dzień. Justin raczej raz próbował się do niej dodzwonić, jednak ta go zignorowała. Teraz to w nim coś pękło. Jakby tak naprawdę to on sprawił, że już w ogóle nie będzie miał z nią kontaktu, ale wiedział, że tak łatwo się nie podda. Gdy w końcu dziewczyna wróciła do słonecznego Los Angeles, wszyscy ucieszyli się na jej widok. Już jutro mieli wyjechać na cudowne Hawaje, do których pojedzie pierwszy raz, lecz niechętnie opuściła Londyn, w którym leżał Brytyjczyk.
Jeszcze tego samego dnia, wróciwszy do pokoju, panowała w niej dość przyjemna cisza, porządek – wszystko na swoim miejscu. Jednak czegoś jej brakowało... dziwna pustka panowała w jej sercu, czy nawet w żołądku. Rozejrzała się wokół, po czym walnęła się na łóżko. W końcu mogła normalnie wypocząć.
- Myślałem, że już nie pojedziesz – usłyszała jako przywitanie ze strony chłopaka. Zobaczyła go, stojącego obok łóżka, kiedy się powoli przybliżał.
- Nie chcesz żebym jechała? – spojrzała na niego jak na wariata, a on prychnął pod nosem, chowając dłonie do swoich jasnych spodni. Usiadł obok niej, a Maggie tylko odwróciła głowę.
- Po prostu myślałem, że spędzisz ten czas przy Harrym, ale... nawet nie wiesz jak się cieszę, że jednak jedziesz.
- Wiedziałam już od początku dlaczego zorganizowałeś ten wyjazd – uśmiechnęła się sztucznie. Chłopak tylko wzruszył obojętnie ramionami, po czym oblizał wargi i zmierzył ją wzrokiem. – Nie myśl, że jestem głupia. Zawsze znajdziesz sposób, by tylko dopiąć swego, ale Ci się nie uda.
Podniósł jedną brew do góry i zaśmiał się pod nosem.
- Przekonamy się kto miał racje...
- Chcesz wojny?
- Jak na razie nie... ale zrobię Ci kiedyś piekło – wstał, przybliżył się do dziewczyny, a po chwili musnął jej różowiutki policzek. Stała nieruchomo, a jego zachowanie doprowadzało ją do szału. Popchnęła go w stronę drzwi i znów ugryzła się w język. Po prostu już było tego za wiele. Zbyt sobie pozwalał na takie traktowanie, wiedział, że robi wszystko celowo. Ciężko mu się oprzeć jest to prawdą, ale on to wykorzystywał.
Dziewczyna po przyjemnej kąpieli, ubrała zwykły jednokolorowy t-shirt oraz czarne spodenki. Usiadłszy na skrawku łóżka, sprawdziła swój telefon. Żadnych nowych wiadomości.  Usłyszała wołanie na dół, więc szybko zeszła, sprawdzając czy przypadkiem się nie pali. Na dole czuła zapach spaghetti. Ulubionej potrawy Justina, gdzie ujrzawszy Pattie, Johanne oraz niego siedzących i czekających na posiłek. Przywitała ich słodkim uśmiechem, po czym nastała cisza. Dopilnowała by do końca obiad był skończony i podała reszcie posiłek, sama do niego zasiadając. Siedzieli cicho tylko patrząc w swój talerz. Pattie jako pierwsza skończyła jeść. Chłopak co chwilę spoglądał na dziewczynę, która tylko pomogła posprzątać ze stołu. Uśmiechał się delikatnie, ale czule móc chociaż na nią popatrzeć. Ona czuła na sobie jego wzrok, który wydawał się być ciężarem. Ugryzła się w język. Mijały godziny, siedzieli razem w salonie, śmiali się i pili owocową herbatę. Na dworze już chłodny wiatr, coraz ciemniej, a słońce już dawno za horyzontem. Następny dzień był bardzo uciążliwy. Skwar panował na dworze i co chwilę pili litry wody. Już o piątej rano, spakowani, jeszcze śpiący, wyjechali na lotnisko, gdzie mają spędzić razem wspólne wakacje na Hawajach. Był to wspaniały pomysł ze strony szatyna, ale w sumie zrobił to z miłości. Dziewczyna opierała się głową o ciepłą szybę z przymkniętymi oczami, a on co chwila zerkał na nią, prowadząc samochód.
Dotarłszy na miejsce, minęło niecałe pięć, sześć godzin, ale i tak chciało jej się spać. We trójkę uśmiechali się szeroko, lecz ją tylko zastanawiało, co dzieje się teraz w Londynie. Chciałaby znów go zobaczyć, sprawdzić czy przypadkiem się nie obudził. Niall, Louis i Zayn obiecali ją informować o wszystkim i miała nadzieję, że dotrzymają obietnicy. Zależało jej na życiu Harry’ego. Nigdy nie wyobrażałaby sobie życia bez takiego człowieka, którego pokochała, ale Justin sprawiał wrażenie takiego... o niebo lepszego. Wolała nawet tak nie myśleć. Dotarli do luksusowego hotelu, znajdującego się naprzeciw turkusowego oceanu, ale najpierw trzeba byłoby się pofatygować, by spędzić tam czas.
- Po proszę pokój dla mnie i dla tej ślicznej blondynki – uśmiechnął się szarmancko chłopak.
- Co? Przepraszam, ale chciałabym pokój z moją mamą – wtrąciła dziewczyna, trochę zdenerwowana wypowiedzą chłopaka.
- Niestety, już wpisałam pokój dla pana Bieber’a i dla pani – skrzywiła usta młoda brunetka. Dziewczyna wypuściła z ust powietrze i spiorunowała go wzrokiem. Uśmiechnął się.
- Mógłbym prosić o klucz?
- Oczywiście – uśmiechnęła się do niego, podając mu to o co poprosił. Kiedy weszli do pokoju, oniemieli z wrażenia.
Łóżka pościelone, idealnie jasno, był wszechstronny i jak najbardziej można było w nim oddychać. Meble były koloru szarego i popielatawego, oraz odrobinę czarnego, lakierowane fronty – takie jakie dziewczyna lubi. Łazienka była zupełnie przeciwieństwem kolorów znajdujących się w sypialni. Miedziany, waniliowy oraz brązowy. Do kafelek można aż się przytulić i chodzić po delikatnie chłodnej powierzchni. Szatyn przejechał dłonią przez swoje włosy i oblizał wargi. Odstawił walizkę w progu drzwi do łazienki i objął ją od tyłu. Położył delikatnie podbródek na jej ramieniu i przyglądał się jej minie, która mówiła już, że jest dziwnie zaskoczona, lecz zła była iż musiała dzielić z nim pokój. Wypuścił z ust powietrze.
- Postarałem się? – spytał podnosząc jedną brew do góry. Odwróciła się do niego i zaczęła go bić.
- Jest pięknie, idealnie, ale czemu muszę mieć z tobą pokój – powiedziała wybuchając dziecinną złością.
- Bo tak planowałem, nasze mamy, będą mieć trochę spokoju od nas.
- Wolałabym mieć z krową pokój niż z tobą! – chwyciła walizkę i ponownie wróciła do łazienki, w której jeszcze stał Bieber. Odepchnęła go lekko w stronę drzwi, a on spojrzał na nią zdezorientowany. – Wyjdź, muszę naszykować się na plażę...
Westchnęła, a chłopak niechętnie opuścił pomieszczenie. Szybko przebrała się w swój bladoniebieski kostium i związała włosy w warkocz na boku. Gdy tylko wyszła, ujrzała szatyna siedzącego, gotowego już do wyjścia. Chłopak widząc ją, zagryzł dolną wargę, lecz po chwili wziął głęboki wdech.
- Dobra, twoja mama czeka już na dole, chodźmy. – Wypuścił powietrze, a ona tylko ubrała swoją koszulę, którą zawinęła, do tego swoje spodenki. Nie mógł jednak oderwać od niej wzroku. Maggie to trochę irytowało, lecz gdy ujrzała swoją mamę oraz niską brunetkę, podbiegła do nich i razem wyszli z hotelu. Mimo, że mieli swoją przestrzeń, paparazzi byli nieugięci. Justin postarał się by przynajmniej ten tydzień spędzić wraz z najbliższymi. Gdy tylko dotarli na cudowną plażę, nawdychali się na początek świeżego powietrza i zachwycali się widokami na ocean i niebo. Było wspaniale. Usiedli na ciepłym, złocistym piasku, a Bieber od razu po ściągnięciu koszuli, pobiegł w stronę wody. Pierw bał się, ale woda była naprawdę przyjemna. Patrzyła na niego przez chwilę, po czym położyła się, wypuszczając powietrze. Jednak głos Pattie przeszkodził młodej dziewczynie:
- Maggie idź do Justina, pilnuj go.
Ona prychnęła pod nosem.
- Jest duży, ma siedemnaście lat, umie o siebie zadbać. Nie chcę, przepraszam – oznajmiła, ściągając koszulę.
- A co jeśli poproszę Cię ja – pochyliła się Johanne, patrząc na córkę groźnym spojrzeniem. Gdy spojrzała w stronę wody, ujrzała opaloną brunetkę gdy rozmawia z nim przy brzegu. Spuściła głowę i wzięła głęboki oddech.
- Już znalazł towarzystwo, mogłabym odpocząć po ciężkim locie? – uśmiechnęła się sztucznie, kładąc ponownie na ręczniku. Wsłuchała się w szum morza, co ją bardzo odprężyło. Jedyne co również przychodziło do jej głowy to słodki uśmiech Harry’ego, który sprawił, że zapomniała teraz o rzeczywistości i mogła sobie wyobrazić ten sam kwietniowy dzień w Los Angeles, kiedy razem spędzali ten wspaniały dzień na plaży oraz na Rodeo Drive. Gdy trzymali się za ręce, śmiali i rozmawiali o wszystkim. Jazda jego samochodem była również wspaniała. Wiatr we włosach oraz jego cudowny uśmiech w tle błękitnego nieba. Nie mogłaby nigdy o tym zapomnieć.
Niespodziewanie Justin podszedł do nich, a z jego torsu spływały krople wody. Chwycił ręcznik i otarł się nim. Spojrzał na opalającą się dziewczynę i mimowolnie kąciki ust poszły w górę. Usiadł na piasku i zaczął jej się przyglądać, a ona w ogóle nawet o tym nie pomyślała.
- Meg, pamiętasz jak byliśmy mali, robiliśmy zamek z piasku – usłyszawszy te słowa, znów te wspomnienia wróciły. Wiedziała dlaczego to robi. – Może moglibyśmy jeszcze raz zrobić... o wiele większy i ładniejszy. Co ty na to?
Położył mokrą i zimną dłoń na jej udzie, a ona gwałtownie wstała.
- My pójdziemy się przejść po plaży, za jakąś godzinkę wrócimy – odwrócili się do kobiet, które wstały, biorąc ręczniki. Pierwszy dzień na Hawajach, a tu kolejne niepotrzebne próby, które tylko prowokowały ją.
- To jak? – zagryzł dolną wargę. Wzruszyła ramionami i ponownie się położyła.
- Nie uważasz, że jesteśmy na to za duzi?
- Chciałbym sobie po przypominać nasze cudowne dzieciństwo – dodał.
- Widziałam Cię z jakąś brunetką, idź spytaj jej się.
- Zazdrosna? – zaśmiał się cwaniacko pod nosem, a ona również to zrobiła.
- Jak byś nie wiedział mam chłopaka – pokazała mu czubek swojego języka.
- Ale on jak na razie jest w śpiączce, a przecież nikt się nie domyśli, że zdradziłaś go poprzez robienie zamku z piasku – ponownie się zaśmiał. Warknęła zirytowana, po czym niechętnie wstała i o kilka metrów dalej usiedli na piasku. Najwidoczniej teraz nie wiedzieli co robić.
- I co teraz?
- Jak to co? Kopiemy!
- Nie mamy plastikowej łopatki – wywróciła oczami. On wzruszył ramionami i sam zaczął trudzić się własnymi rękoma.
- Od czego są ręce.
Zaśmiali się oboje pod nosem. Maggie pomogła mu w kopaniu, przyniosła kilka różowych, małych muszelek, oraz kilka dużych. Musieli oboje trudzić się z wodą, którą niestety ledwo przynieśli we własnych dłoniach. Nie mogła zaprzeczyć, świetnie się bawiła. W końcu te wspomnienia na coś się nadają. Mogli z nich skorzystać i znów próbować swoich sił oraz to, że spędzali czas nad morzem. Zrobili zamek w stylu rakiety kosmicznej, a trochę okrągłego pączka. Otoczyli nim fosą, którą Justin właśnie kończył robić. Most zrobiła blondynka oraz przyniosła kilka obślizgłych glonów. Przez ten czas nawet nie zauważyli, że Pattie i Johanne zdążyły już wrócić ze spaceru. Kiedy skończyli pochwalili się swoją pracą, a ludzie nawet zdążyli się zebrać. Było to wartym okazem obejrzenia. Zdążyli po robić zdjęcia, które w błyskawicznym tempie znalazło się w Internecie. Po powrocie do hotelu, zmęczeni odprężyli się przez chwilę. Dziewczyna zrobiła sobie niedługą, lecz odprężającą kąpiel i we czwórkę poszli do bufetu, który znajdował się na dole. Była w nim kawiarnia, cukiernia oraz mieścił się kiosk. Zjedli spokojnie posiłek i ponownie wrócili do pokojów. Położyła się na pościeli, w którą się wtuliła, a on usiadł na jego skrawku.
- Mógłbym Cię o coś spytać? – zaczął.
- Zależy o co – mruknęła z przymkniętymi oczyma.
- Poszłabyś ze mną na zachód słońca? – powiedział cicho, kładąc głowę obok niej. Spojrzeli sobie w oczy, które zalśniły równocześnie. Te same kolory oczu oraz uśmiech. Jednakże zgodziła się i po pół godzinach mogli już wyjść. Ubrany był w białą koszulę oraz rybaczki. Ubrał okulary przeciwsłoneczne i z lekkim uśmiechem towarzyszył dziewczynie. Byli oboje zauroczeni zachodem, który właśnie widzieli. Przechodzili przez brzeg turkusowego oceanu, a on jedynie patrząc na zachód, w jego oczach mieniły się włosy blondynki. W końcu zauważyli, że duże kamienie leżą na piasku, chłopak bez namysłu na nie wszedł i wyciągnął rękę.
- Chodź będzie fajnie – uśmiechnął się czule – obiecuję.
Odtrąciła jego dłoń, po czym stanęła na dwóch kamieniach naprzeciw Justina. Już prawie stykali się, byli niebezpiecznie blisko. Odsunęła się od niego, gdy jego usta powoli zbliżały się ku jej wargom. Oparła się o dużą skałę i z przyjemnością patrzyła na już pomarańczowe niebo. Oblizał wargi i stanął obok niej.
- Obietnica dotrzymana – odezwała się – jest fajnie.
Uśmiechnęła się delikatnie. – Ale myślałam, że poszłabym sama na ten zachód...
Chciała by tego nie usłyszał, lecz na marne. Odwrócił głowę w jej stronę, patrząc w jej kakaowe oczy.
- Dlaczego sama?
- Lub z Harrym, ale... on przecież leży w szpitalu – nie zwróciła uwagi na jego rozżaloną i zazdrosną minę.
- Mam rozumieć, że chciałaś by z nami pojechał na Hawaje?
Kiwnęła twierdząco głową. Justin prychnął pod nosem, co zirytowało dziewczynę.
- A dlaczego nie?
- Ponieważ ja bym się nie zgodził to raz, a dwa, że musisz coś zrozumieć. I będę to powtarzał z setki razy, a jeśli będę musiał nawet i miliony razy... Gdy byłem z Seleną, czułem pustkę, a wiesz chyba dlaczego... ponieważ tęsknię za moją niezwykłą przyjaciółką, za kimś dzięki, której stałem się kimś. Żebyś wiedziała, że się mnie nigdy nie pozbędziesz... nie pozwolę Ci odejść, nigdy.
- Grozisz mi? – podniosła jedną brew do góry, zakładając ręce na piersi.
- Możliwe – przybliżył twarz – bo zrobię wszystko, żebyś w końcu zrozumiała, że Cię kocham.
Spojrzał przez chwilę w jej oczy, ona mu również. Panowało między nimi milczenie, które nie zostało przerwane. Przyssał się delikatnie do jej warg, po czym pogłębił delikatny pocałunek. Położyła dłonie na jego torsie, gdy ten chciał ją do siebie wtulić. Zmienił plan – położył ją delikatnie na skale, nie chcąc się uwolnić od jej warg. Nie chciał aby ta chwila została przerwana przez kogokolwiek, a już najbardziej przez jego wroga – Harry’ego.


„Zawsze wydawał się być czuły, delikatny, jednak w tym momencie, zawiodłam się na nim i to bardzo...”