Nie zapomniane chwile
„Wstyd
mi gdy robię mu świństwo, ale najwidoczniej taka jest moja natura...”
Minęło już kilka tygodni odkąd Harry tak
naprawdę śpi i nic nie da się z nim zrobić. Zapadł w śpiączkę. Raczej tylko
Danielle i Liam rozmawiają z dziewczyną, która czuwa nad nim noc i dzień.
Justin raczej raz próbował się do niej dodzwonić, jednak ta go zignorowała.
Teraz to w nim coś pękło. Jakby tak naprawdę to on sprawił, że już w ogóle nie
będzie miał z nią kontaktu, ale wiedział, że tak łatwo się nie podda. Gdy w
końcu dziewczyna wróciła do słonecznego Los Angeles, wszyscy ucieszyli się na
jej widok. Już jutro mieli wyjechać na cudowne Hawaje, do których pojedzie
pierwszy raz, lecz niechętnie opuściła Londyn, w którym leżał Brytyjczyk.
Jeszcze tego samego dnia, wróciwszy do pokoju,
panowała w niej dość przyjemna cisza, porządek – wszystko na swoim miejscu.
Jednak czegoś jej brakowało... dziwna pustka panowała w jej sercu, czy nawet w
żołądku. Rozejrzała się wokół, po czym walnęła się na łóżko. W końcu mogła
normalnie wypocząć.
- Myślałem, że już nie pojedziesz – usłyszała
jako przywitanie ze strony chłopaka. Zobaczyła go, stojącego obok łóżka, kiedy
się powoli przybliżał.
- Nie chcesz żebym jechała? – spojrzała na
niego jak na wariata, a on prychnął pod nosem, chowając dłonie do swoich
jasnych spodni. Usiadł obok niej, a Maggie tylko odwróciła głowę.
- Po prostu myślałem, że spędzisz ten czas
przy Harrym, ale... nawet nie wiesz jak się cieszę, że jednak jedziesz.
- Wiedziałam już od początku dlaczego
zorganizowałeś ten wyjazd – uśmiechnęła się sztucznie. Chłopak tylko wzruszył
obojętnie ramionami, po czym oblizał wargi i zmierzył ją wzrokiem. – Nie myśl,
że jestem głupia. Zawsze znajdziesz sposób, by tylko dopiąć swego, ale Ci się
nie uda.
Podniósł jedną brew do góry i zaśmiał się pod
nosem.
- Przekonamy się kto miał racje...
- Chcesz wojny?
- Jak na razie nie... ale zrobię Ci kiedyś
piekło – wstał, przybliżył się do dziewczyny, a po chwili musnął jej różowiutki
policzek. Stała nieruchomo, a jego zachowanie doprowadzało ją do szału.
Popchnęła go w stronę drzwi i znów ugryzła się w język. Po prostu już było tego
za wiele. Zbyt sobie pozwalał na takie traktowanie, wiedział, że robi wszystko
celowo. Ciężko mu się oprzeć jest to prawdą, ale on to wykorzystywał.
Dziewczyna po przyjemnej kąpieli, ubrała zwykły
jednokolorowy t-shirt oraz czarne spodenki. Usiadłszy na skrawku łóżka,
sprawdziła swój telefon. Żadnych nowych wiadomości. Usłyszała wołanie na dół, więc szybko zeszła,
sprawdzając czy przypadkiem się nie pali. Na dole czuła zapach spaghetti.
Ulubionej potrawy Justina, gdzie ujrzawszy Pattie, Johanne oraz niego
siedzących i czekających na posiłek. Przywitała ich słodkim uśmiechem, po czym
nastała cisza. Dopilnowała by do końca obiad był skończony i podała reszcie
posiłek, sama do niego zasiadając. Siedzieli cicho tylko patrząc w swój talerz.
Pattie jako pierwsza skończyła jeść. Chłopak co chwilę spoglądał na dziewczynę,
która tylko pomogła posprzątać ze stołu. Uśmiechał się delikatnie, ale czule
móc chociaż na nią popatrzeć. Ona czuła na sobie jego wzrok, który wydawał się
być ciężarem. Ugryzła się w język. Mijały godziny, siedzieli razem w salonie,
śmiali się i pili owocową herbatę. Na dworze już chłodny wiatr, coraz ciemniej,
a słońce już dawno za horyzontem. Następny dzień był bardzo uciążliwy. Skwar panował
na dworze i co chwilę pili litry wody. Już o piątej rano, spakowani, jeszcze
śpiący, wyjechali na lotnisko, gdzie mają spędzić razem wspólne wakacje na
Hawajach. Był to wspaniały pomysł ze strony szatyna, ale w sumie zrobił to z
miłości. Dziewczyna opierała się głową o ciepłą szybę z przymkniętymi oczami, a
on co chwila zerkał na nią, prowadząc samochód.
Dotarłszy na miejsce, minęło niecałe pięć,
sześć godzin, ale i tak chciało jej się spać. We trójkę uśmiechali się szeroko,
lecz ją tylko zastanawiało, co dzieje się teraz w Londynie. Chciałaby znów go
zobaczyć, sprawdzić czy przypadkiem się nie obudził. Niall, Louis i Zayn
obiecali ją informować o wszystkim i miała nadzieję, że dotrzymają obietnicy.
Zależało jej na życiu Harry’ego. Nigdy nie wyobrażałaby sobie życia bez takiego
człowieka, którego pokochała, ale Justin sprawiał wrażenie takiego... o niebo
lepszego. Wolała nawet tak nie myśleć. Dotarli do luksusowego hotelu,
znajdującego się naprzeciw turkusowego oceanu, ale najpierw trzeba byłoby się
pofatygować, by spędzić tam czas.
- Po proszę pokój dla mnie i dla tej ślicznej
blondynki – uśmiechnął się szarmancko chłopak.
- Co? Przepraszam, ale chciałabym pokój z moją
mamą – wtrąciła dziewczyna, trochę zdenerwowana wypowiedzą chłopaka.
- Niestety, już wpisałam pokój dla pana
Bieber’a i dla pani – skrzywiła usta młoda brunetka. Dziewczyna wypuściła z ust
powietrze i spiorunowała go wzrokiem. Uśmiechnął się.
- Mógłbym prosić o klucz?
- Oczywiście – uśmiechnęła się do niego,
podając mu to o co poprosił. Kiedy weszli do pokoju, oniemieli z wrażenia.
Łóżka pościelone, idealnie jasno, był
wszechstronny i jak najbardziej można było w nim oddychać. Meble były koloru
szarego i popielatawego, oraz odrobinę czarnego, lakierowane fronty – takie
jakie dziewczyna lubi. Łazienka była zupełnie przeciwieństwem kolorów
znajdujących się w sypialni. Miedziany, waniliowy oraz brązowy. Do kafelek
można aż się przytulić i chodzić po delikatnie chłodnej powierzchni. Szatyn
przejechał dłonią przez swoje włosy i oblizał wargi. Odstawił walizkę w progu
drzwi do łazienki i objął ją od tyłu. Położył delikatnie podbródek na jej
ramieniu i przyglądał się jej minie, która mówiła już, że jest dziwnie
zaskoczona, lecz zła była iż musiała dzielić z nim pokój. Wypuścił z ust
powietrze.
- Postarałem się? – spytał podnosząc jedną
brew do góry. Odwróciła się do niego i zaczęła go bić.
- Jest pięknie, idealnie, ale czemu muszę mieć
z tobą pokój – powiedziała wybuchając dziecinną złością.
- Bo tak planowałem, nasze mamy, będą mieć
trochę spokoju od nas.
- Wolałabym mieć z krową pokój niż z tobą! –
chwyciła walizkę i ponownie wróciła do łazienki, w której jeszcze stał Bieber.
Odepchnęła go lekko w stronę drzwi, a on spojrzał na nią zdezorientowany. –
Wyjdź, muszę naszykować się na plażę...
Westchnęła, a chłopak niechętnie opuścił
pomieszczenie. Szybko przebrała się w swój bladoniebieski kostium i związała
włosy w warkocz na boku. Gdy tylko wyszła, ujrzała szatyna siedzącego, gotowego
już do wyjścia. Chłopak widząc ją, zagryzł dolną wargę, lecz po chwili wziął
głęboki wdech.
- Dobra, twoja mama czeka już na dole,
chodźmy. – Wypuścił powietrze, a ona tylko ubrała swoją koszulę, którą
zawinęła, do tego swoje spodenki. Nie mógł jednak oderwać od niej wzroku. Maggie
to trochę irytowało, lecz gdy ujrzała swoją mamę oraz niską brunetkę, podbiegła
do nich i razem wyszli z hotelu. Mimo, że mieli swoją przestrzeń, paparazzi
byli nieugięci. Justin postarał się by przynajmniej ten tydzień spędzić wraz z
najbliższymi. Gdy tylko dotarli na cudowną plażę, nawdychali się na początek
świeżego powietrza i zachwycali się widokami na ocean i niebo. Było wspaniale.
Usiedli na ciepłym, złocistym piasku, a Bieber od razu po ściągnięciu koszuli,
pobiegł w stronę wody. Pierw bał się, ale woda była naprawdę przyjemna.
Patrzyła na niego przez chwilę, po czym położyła się, wypuszczając powietrze.
Jednak głos Pattie przeszkodził młodej dziewczynie:
- Maggie idź do Justina, pilnuj go.
Ona prychnęła pod nosem.
- Jest duży, ma siedemnaście lat, umie o
siebie zadbać. Nie chcę, przepraszam – oznajmiła, ściągając koszulę.
- A co jeśli poproszę Cię ja – pochyliła się
Johanne, patrząc na córkę groźnym spojrzeniem. Gdy spojrzała w stronę wody,
ujrzała opaloną brunetkę gdy rozmawia z nim przy brzegu. Spuściła głowę i
wzięła głęboki oddech.
- Już znalazł towarzystwo, mogłabym odpocząć
po ciężkim locie? – uśmiechnęła się sztucznie, kładąc ponownie na ręczniku.
Wsłuchała się w szum morza, co ją bardzo odprężyło. Jedyne co również
przychodziło do jej głowy to słodki uśmiech Harry’ego, który sprawił, że
zapomniała teraz o rzeczywistości i mogła sobie wyobrazić ten sam kwietniowy
dzień w Los Angeles, kiedy razem spędzali ten wspaniały dzień na plaży oraz na
Rodeo Drive. Gdy trzymali się za ręce, śmiali i rozmawiali o wszystkim. Jazda
jego samochodem była również wspaniała. Wiatr we włosach oraz jego cudowny
uśmiech w tle błękitnego nieba. Nie mogłaby nigdy o tym zapomnieć.
Niespodziewanie Justin podszedł do nich, a z
jego torsu spływały krople wody. Chwycił ręcznik i otarł się nim. Spojrzał na
opalającą się dziewczynę i mimowolnie kąciki ust poszły w górę. Usiadł na
piasku i zaczął jej się przyglądać, a ona w ogóle nawet o tym nie pomyślała.
- Meg, pamiętasz jak byliśmy mali, robiliśmy
zamek z piasku – usłyszawszy te słowa, znów te wspomnienia wróciły. Wiedziała
dlaczego to robi. – Może moglibyśmy jeszcze raz zrobić... o wiele większy i
ładniejszy. Co ty na to?
Położył mokrą i zimną dłoń na jej udzie, a ona
gwałtownie wstała.
- My pójdziemy się przejść po plaży, za jakąś
godzinkę wrócimy – odwrócili się do kobiet, które wstały, biorąc ręczniki.
Pierwszy dzień na Hawajach, a tu kolejne niepotrzebne próby, które tylko
prowokowały ją.
- To jak? – zagryzł dolną wargę. Wzruszyła
ramionami i ponownie się położyła.
- Nie uważasz, że jesteśmy na to za duzi?
- Chciałbym sobie po przypominać nasze cudowne
dzieciństwo – dodał.
- Widziałam Cię z jakąś brunetką, idź spytaj
jej się.
- Zazdrosna? – zaśmiał się cwaniacko pod
nosem, a ona również to zrobiła.
- Jak byś nie wiedział mam chłopaka – pokazała
mu czubek swojego języka.
- Ale on jak na razie jest w śpiączce, a
przecież nikt się nie domyśli, że zdradziłaś go poprzez robienie zamku z piasku
– ponownie się zaśmiał. Warknęła zirytowana, po czym niechętnie wstała i o
kilka metrów dalej usiedli na piasku. Najwidoczniej teraz nie wiedzieli co
robić.
- I co teraz?
- Jak to co? Kopiemy!
- Nie mamy plastikowej łopatki – wywróciła
oczami. On wzruszył ramionami i sam zaczął trudzić się własnymi rękoma.
- Od czego są ręce.
Zaśmiali się oboje pod nosem. Maggie pomogła
mu w kopaniu, przyniosła kilka różowych, małych muszelek, oraz kilka dużych.
Musieli oboje trudzić się z wodą, którą niestety ledwo przynieśli we własnych
dłoniach. Nie mogła zaprzeczyć, świetnie się bawiła. W końcu te wspomnienia na
coś się nadają. Mogli z nich skorzystać i znów próbować swoich sił oraz to, że
spędzali czas nad morzem. Zrobili zamek w stylu rakiety kosmicznej, a trochę
okrągłego pączka. Otoczyli nim fosą, którą Justin właśnie kończył robić. Most
zrobiła blondynka oraz przyniosła kilka obślizgłych glonów. Przez ten czas
nawet nie zauważyli, że Pattie i Johanne zdążyły już wrócić ze spaceru. Kiedy
skończyli pochwalili się swoją pracą, a ludzie nawet zdążyli się zebrać. Było
to wartym okazem obejrzenia. Zdążyli po robić zdjęcia, które w błyskawicznym
tempie znalazło się w Internecie. Po powrocie do hotelu, zmęczeni odprężyli się
przez chwilę. Dziewczyna zrobiła sobie niedługą, lecz odprężającą kąpiel i we
czwórkę poszli do bufetu, który znajdował się na dole. Była w nim kawiarnia,
cukiernia oraz mieścił się kiosk. Zjedli spokojnie posiłek i ponownie wrócili
do pokojów. Położyła się na pościeli, w którą się wtuliła, a on usiadł na jego
skrawku.
- Mógłbym Cię o coś spytać? – zaczął.
- Zależy o co – mruknęła z przymkniętymi
oczyma.
- Poszłabyś ze mną na zachód słońca? –
powiedział cicho, kładąc głowę obok niej. Spojrzeli sobie w oczy, które
zalśniły równocześnie. Te same kolory oczu oraz uśmiech. Jednakże zgodziła się
i po pół godzinach mogli już wyjść. Ubrany był w białą koszulę oraz rybaczki.
Ubrał okulary przeciwsłoneczne i z lekkim uśmiechem towarzyszył dziewczynie.
Byli oboje zauroczeni zachodem, który właśnie widzieli. Przechodzili przez
brzeg turkusowego oceanu, a on jedynie patrząc na zachód, w jego oczach mieniły
się włosy blondynki. W końcu zauważyli, że duże kamienie leżą na piasku,
chłopak bez namysłu na nie wszedł i wyciągnął rękę.
- Chodź będzie fajnie – uśmiechnął się czule –
obiecuję.
Odtrąciła jego dłoń, po czym stanęła na dwóch
kamieniach naprzeciw Justina. Już prawie stykali się, byli niebezpiecznie
blisko. Odsunęła się od niego, gdy jego usta powoli zbliżały się ku jej wargom.
Oparła się o dużą skałę i z przyjemnością patrzyła na już pomarańczowe niebo.
Oblizał wargi i stanął obok niej.
- Obietnica dotrzymana – odezwała się – jest
fajnie.
Uśmiechnęła się delikatnie. – Ale myślałam, że
poszłabym sama na ten zachód...
Chciała by tego nie usłyszał, lecz na marne.
Odwrócił głowę w jej stronę, patrząc w jej kakaowe oczy.
- Dlaczego sama?
- Lub z Harrym, ale... on przecież leży w
szpitalu – nie zwróciła uwagi na jego rozżaloną i zazdrosną minę.
- Mam rozumieć, że chciałaś by z nami pojechał
na Hawaje?
Kiwnęła twierdząco głową. Justin prychnął pod
nosem, co zirytowało dziewczynę.
- A dlaczego nie?
- Ponieważ ja bym się nie zgodził to raz, a
dwa, że musisz coś zrozumieć. I będę to powtarzał z setki razy, a jeśli będę
musiał nawet i miliony razy... Gdy byłem z Seleną, czułem pustkę, a wiesz chyba
dlaczego... ponieważ tęsknię za moją niezwykłą przyjaciółką, za kimś dzięki,
której stałem się kimś. Żebyś wiedziała, że się mnie nigdy nie pozbędziesz...
nie pozwolę Ci odejść, nigdy.
- Grozisz mi? – podniosła jedną brew do góry,
zakładając ręce na piersi.
- Możliwe – przybliżył twarz – bo zrobię
wszystko, żebyś w końcu zrozumiała, że Cię kocham.
Spojrzał przez chwilę w jej oczy, ona mu
również. Panowało między nimi milczenie, które nie zostało przerwane. Przyssał
się delikatnie do jej warg, po czym pogłębił delikatny pocałunek. Położyła dłonie
na jego torsie, gdy ten chciał ją do siebie wtulić. Zmienił plan – położył ją
delikatnie na skale, nie chcąc się uwolnić od jej warg. Nie chciał aby ta
chwila została przerwana przez kogokolwiek, a już najbardziej przez jego wroga
– Harry’ego.
„Zawsze wydawał
się być czuły, delikatny, jednak w tym momencie, zawiodłam się na nim i to
bardzo...”