piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 27

Straszna wiadomość

„Widząc go na tym łóżku, zbladłam. Poczułam się taka osamotniona  jak nikt inny.”


Rankiem już usłyszała pierwsze śmiechy Ryana i Justina. Oni we trójkę szykowali dla niej słodkie, smaczne śniadanie, lecz nie zbyt im to wychodziło. Chaz był najlepszym kuchennym złodziejaszkiem i jeszcze we trójkę pamiętali gdy ukradł tort urodzinowy Justina, a wiadomo dlaczego tak było, miał całą twarz usmarowaną kremem czekoladowym. Ryan bardzo często pomagał Maggie i Justinowi, w wielu sytuacjach. Wspierał ich, był z nimi do końca, również i oni mu pomagali. Byli prawdziwymi przyjaciółmi.
Podłoga była wprawdzie czysta, lecz blatu nigdzie nie było można spostrzec przez pełno składników, najwięcej mąki. Zrobiwszy ciepłą owocową herbatę oraz naleśniki z czekoladą i bitą śmietaną, zanieśli ostrożnie podane śniadanie ku jej pokoju. Ona słodko jeszcze spała. Chaz delikatnie przeskoczył na drugą stronę łóżka, po czym obudził ją łaskocząc w szyję. Najwięcej łaskotek miała na czubkach swoich palców, zupełnie jak Justin, lecz on zawsze był czujny jeśli chodzi o łaskotki. Chłopak widząc ją kolejny raz w czasie snu, uśmiechnął się. Uwielbiał tak na nią patrzeć. Ruszyła się, mrucząc coś pod nosem. Chaz i Ryan stanęli bardziej przy ścianie i przyglądali się parze. Gdyby ktoś pierwszy raz ich spotkał, powiedziałby że są identyczni. Blondynka zmrużyła oczami, a gdy w końcu odważyła się je otworzyć, ujrzała twarz Bieber’a, która słodko uśmiechała się do niej. Te oczy nią zawładnęły. Zdziwiona co trzymał w dłoniach, oparła się o materac i patrzyła na niego. Potem zorientowała się, że dalej stoją Ryan i Chaz. Popatrzyła na nich spode łba. Oni zaśmiali się, patrząc na jej nieład na głowie.
- Śniadanie dla mnie? – teraz poczuła herbatę owocową, która wmieszała się z czekoladą na naleśnikach oraz bitą śmietaną. – Dzięki.
Teraz spojrzała na Bieber’a oraz Chaza. – Widzę pogodziliście się.
- Selena to przeszłość – powiedział Chaz, podchodząc bliżej razem z Ryanem. – To trochę dziecinne, kłócić się o byłą dziewczynę kumpla... ale wcześniej wydawało się, że serio stracił dla niej głowę.
- Przestań – powiedział poważnym tonem Bieber, przerywając mu końcówkę zdania. Spojrzał na słodką twoją twarz, która lekko uśmiechnęła się w jego stronę. Posłał jej dyskretnie uśmiech, jakby ją w czymś upewniał. Niestety ona tylko wywróciła oczami i posmakowała pracę chłopców. Słodkie i ciepłe i naprawdę dobre. Uśmiechnęła się do nich. – I jak?
- Przepyszne – Ryan poczuł dziwną ulgę. Niestety Justin wpatrywał się w nią jak w obrazek, co trochę ją onieśmieliło, ale nie okazała tego.
Po południu chłopcy wybrali się na miasto, a ona znów z telefonem w ręku, a na tle imię Brytyjczyka, za którym znów zatęskniła. Siedziała na drewnianym ozdobnym krześle na tarasie, gdzie padało ciepłe słońce. Wzdychała co chwilę, zastanawiając się czy kiedykolwiek odbierze on sam ten telefon. Za każdym razem był to Niall, który wydawał się być uradowany, słysząc jej głos. Louis ostatni raz odezwał się do niej gdy spędzała czas na plaży wraz z kuzynką i Justinem. Czuła się jakby coś się znowu stało, a ona dowiaduje się o tym ostatnia. Jedyne czego teraz potrzebowała to jego cudownego głosu, który sprawiał, że się uśmiecha, jak również uśmiech, który był dla niej jak brylant. Nawet nie wiedziała kiedy już słodko spała, a słońce otulało ją swoim ciepłem. Spała tak przez jakieś półtorej godziny, gdy obudził ją dźwięk dochodzący z telefonu. Aż odskoczyła, a serce mimowolnie zaczęło bić szybciej. Z pośpiechem odebrała, a usłyszała przesłodki głos Nialla, chociaż miała nadzieję, że to Harry. Tak czy siak się ucieszyła, myśląc z nadzieją, że możliwe ma od niego wiadomość.
- Cześć Meg – powiedział trochę drżącym, zdenerwowanym głosem – jesteś w domu? Musimy pogadać.
- Jasne, chyba raczej nigdzie się nie wybieram – parsknęła sekundowym śmiechem – jakieś wieści od Harry’ego?
- Poczekaj, zaraz Ci wszystko powiemy...
- „My”?
- Jest ze mną też Zayn.
- Rozumiem, to czekam – kiwnęła głową, rozłączając się.
Kiedy tylko zasiadła na kanapie w salonie, rozmyślała tylko o zdenerwowanym głosie Nialla. Może Harry miał coś naprawdę ważnego do przekazania? Niecierpliwiła się z sekundy na sekundę, z minuty na minutę. Czas dłużył się, nawet Justina nie było wciąż w domu. Może to i lepiej, iż będzie mogła na spokojnie z nimi porozmawiać, a Justin nie będzie musiał słuchać nawet jego imienia. Choć wiedziała, że irytuje go jej związek z Harrym. Jednak truła się również myślą, że to koniec. Gdy w końcu usłyszała dzwonek do drzwi, odskoczyła jak poparzona od miejsca i z zamachem otworzyła drzwi, w których stał nie wyższy od mulata blondyn. Posłali jej delikatny uśmiech. Siłą ich oboje przytuliła, po prostu się za nimi bardzo stęskniła, dziwić się raczej im nie było, również to okazali. Razem usiedli na kanapie, lecz Zayn nie mógł usiedzieć w miejscu i kręcił się wokół kanapy, Niall miał przygnębioną minę. Milczeli przez chwilę, aż w końcu blondyn wybuchł:
- Liam i Louis wysłali nas tutaj, bo... Harry... on.
Przymknął oczy, zakrywając twarz w dłonie. Dziewczyna okazała współczucie i dobroć i kazała im wziąć po kilka głębokich oddechów. Zrobili jak zażądała.
- Coś nie tak z Harrym? – zmartwiła się.
- No, bo widzisz... w drodze do studia, jeszcze tego dnia gdy rozmawiał z tobą przez telefon, był bardzo roztrzęsiony i smutny – opowiedział Zayn, który momentalnie spuścił głowę. Sam bał się jej to powiedzieć.
Maggie tętno przyśpieszyło, a oczy zrobiły się dziwnie szklane.
- Co się dzieje chłopaki! Już od kilku dni, nie dostałam od was żadnej wiadomości na temat Harry’ego! Wiecie, że go kocham, musze wiedzieć co z nim jest!
Patrzyła to na Nialla, to na Zayna, którzy raczej rozumieli jej zbulwersowanie.
- Harry miał wypadek! – wybuchł Niall, nie mogąc dłużej utrzymywać tego w tajemnicy.
Te słowa nie chciały dojść do jej głowy. Ledwo odbijały się od uszu, a różowiutkie policzki już stały się mokre od łez, które nagle spłynęły z oczu. Coś ukłuło ją w serce i stała tak wryta, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
- Kazali byśmy tutaj do Ciebie przyjechali, zabrali Cię na kilka dni, musisz być przy nim, on walczy o życie! – dodał smutny Zayn. Niespodziewanie w domu pojawił się Justin, Ryan i Chaz. Bieber zdziwiony był gdy ujrzał dwóch chłopców jego mu znanych. Zmartwił się widząc łzy na twarzy ukochanej. Chaz podszedł do blondynki i próbował otrzeć wciąż spływające łzy z jej policzków.
- Co wy tutaj robicie? – spytał oschle do każdego z nich. Maggie wiedziała, że zaraz wybuchnie awantura, a tak bardzo chciała tego uniknąć.
- Justin proszę – szepnęła dziewczyna.
- Maggie co się stało? – spytał Chaz, tuląc ją mocno do siebie. Bieber był strasznie zirytowany ich wizytą. Niall próbował jakoś go uspokoić, a Ryan stał i patrzył, jak widać i jego sparaliżował znienawidzony wzrok jego przyjaciela. Mulat patrzył na dziewczynę, która gwałtownie oderwała się od objęć przyjaciela, widząc jak szatyn niestosownie zachowuje się do Irlandczyka.
- Justin, zostaw ich, oni nic złego nie zrobili – powiedziała smutna. Spojrzał na nią. Ich wzrok spotkał się, a on widział żal w jej oczach. Jak zahipnotyzowany zdenerwowanie minęło, lecz jej smutek doprowadzał go to szału. – Muszę z nimi wyjechać do Londynu.
- Znowu? – wtrącił już czułym głosem. – Co się dzieje?
- Harry miał wypadek, walczy o życie – oznajmiła, a po policzkach znów spłynęły jej łzy. Poczuła jak chwyta ją za rękę, jak ją ściska, jakby bał się, że ją straci. Niall i Zayn patrzyli na nich z niedowierzaniem.
- Nigdzie nie pojedziesz! – warknął. W środku poczuł się jak zwycięzca. Teraz to on był egoistą.
- Ale kocham go i muszę tam jechać, zobaczyć w jakim jest stanie, poinformuj moją mamę, ja muszę już jechać! – po chwili oderwała swoją dłoń od jego cudownego delikatnego uścisku i wybiegła do swojego pokoju. Niall i Zayn odczuli pewną ulgę, a słodki uśmiech zawitał na ich twarzach. Ryan stanął obok Bieber’a. Po niespełna dziesięciu minutach, była już gotowa do wyjścia. Zayn wpakował walizkę w bagażnik, a ona żegnała się ze swoim przyjaciółmi z dzieciństwa. Oni mimo wszystko jak ich kumpel, byli przeciwni jej wyjazdowi. Znów ich wzrok spotkał się, jednak on spiorunował ją wzrokiem, jakby pytał czy na pewno chce tego. Jej wyjazd nie mówił wszystkiego, ale powodem dla którego był zazdrosny. Wszyscy dookoła wiedzieli, że tak naprawdę to Justin.
Dotarli wieczorem. Widząc London Eye, przypomniała jej się wspaniała randka, która raczej była najlepszym wspomnieniem z tego miasta. Chociaż pierwsze spotkanie było jedynym w swoim rodzaju i nigdy nie przestanie być. Niall siedział obok niej i próbował jej opowiedzieć jak to wszystko się stało. We trójkę byli wciąż wstrząśnięci. Przez tyle czasu leżał w szpitalu. To była męka dla niego i przyjaciół, i rodziny. Przed lotniskiem stało co najmniej piętnaścioro paparazzich, którzy bez namysłu robili im bez sensu zdjęcia. Zayn pośpieszył ich dwójkę. Poprowadził samochód, po czym szybko dotarli pod szpital, w którym leżał. Na korytarzu spotkali szczupłą, wysoką dziewczynę o ciemnej karnacji oraz Liama, który ją niespodziewanie przytulił. Wiedział jak ona się teraz czuje. Rozżalenie i smutek, który będzie trwał póki nie okaże się, że już po wszystkim. Stali jeszcze tak przez chwilę, a Zayn pośpieszył po lekarza swojego przyjaciela. Obie dziewczyny patrzyły na siebie z lekkim uśmiechem. Okazało się, że to Danielle Payzer – dziewczyna Liama, również tancerka. Wydawała się bardzo miła, jak widać polubiła blondynkę.
- Harry to szczęściarz, że ma taką prześliczną dziewczynę – oznajmiła, podając jej gorącą kawę. Maggie miała zimnawe i spocone dłonie. Zayna wciąż nie było, a Niall rozmawiał z Liamem. – Naprawdę współczuję tobie i chłopakom, że tak się stało, sama dokładnie nie wiem czemu był taki zdesperowany. Liam nie chciał mi powiedzieć.
- To chyba moja wina, czułam, że jest coś nie tak, ale nie chcę by przeze mnie umarł, nie wybaczę tego sobie do końca życia.
Danielle przytuliła zrozpaczoną blondynkę.
- Nigdy tak nie mów, wypadki chodzą po ludziach, nikt nie wie co komu się przydarzy, ale warto mieć nadzieję na szczęśliwy koniec – pocieszała ją. Była mądrą i dobrą osobą, a Liam na taką zasłużył. Polubiły się jak nigdy. Były przy sobie przez te straszne chwile. Obie zauważyły Nialla, Liama i  Zayna, którzy pędzili w ich stronę. Wstały, a Maggie z niecierpliwością czekała na wiadomości dotyczące zdrowia Harry’ego.
- I co powiedział? – zaczęła nerwowo Danielle.
- Dziś przeszedł małą operację, ale ponoć stan nie jest ni dobry, ni zły, ale wciąż muszą mieć się na baczności. On wciąż walczy, oby nie przegrał... – powiedział Zayn. Poczuł, że dziewczyna znów się rozkleja, więc przytulił ją mocno, a ona wtuliła się w niego najmocniej jak się dało. Jej łzy mówiły wszystko. Usłyszeli kroki kierujące się ku nich. Była to kobieta, niska brunetka, a oczy miała szmaragdowe jak Harry. Przytuliła chłopców, a ona mogła tylko domyślić się, że to jest jego matka. Widząc blondynkę, tylko przypomniała sobie opis, który mówił do niej syn.
- To ty jesteś Maggie? Ta złotowłosa piękność, o której mówił mój syn? – Maggie była speszona, ale kiwnęła twierdząco głową. Kobieta lekko uśmiechnęła się do niej, gdy tylko zobaczyła w jej oczach smutek, żal i łzy. Jak widać przyjechała specjalnie dla niego. – Jestem Anne Styles, mama Harry’ego.
- Widzę, macie bardzo podobne oczy – powiedziała jak aprobata – te same słodkie dołeczki, uśmiech, który w nim kocham...
- To może panie porozmawiają ze sobą, my wrócimy do domu. To Harry was najbardziej potrzebuje – powiedział Liam, chwytając Danielle za rękę, po czym pożegnawszy się, wyszli ze szpitala, a one miały szczególną zgodę na zobaczenie się z loczkiem. Maggie uradowała się widząc go, ale jedno ją bolało.
Kiedy widziała go, leżącego na łóżku szpitalnym.
Widziała go nieprzytomnego, podłączonego do przeróżnych kabli, trzymającego go jeszcze przy życiu. Serce jej się krajało, a łzy spływały po niej niczym fontanna.
Usiadła obok niego i wpatrywała się w jego przymknięte oczy, oraz miękkie włosy. Pogłaskała go po nich, po czym chwyciła mocno jego dłoń. Matka chłopaka zauważyła między nimi silną więź. Jeszcze pamiętała gdy uśmiechał się, opowiadając o jego nowej dziewczynie. Był po prostu szczęśliwy, ale teraz po prostu leży nieruchomy z zamkniętymi oczami.
- Wiele mi o tobie opowiadał – zwróciła się do niej kobieta. Nie odwróciła głowy, tylko lekko uniosła kąciki ust. – Zawróciłaś mu w głowie... mam do Ciebie dziewczyno jedną prośbę...
Teraz odwróciła ku niej swój wzrok oraz głowę i dokładnie jej się przyjrzała. – Nie rań go. On teraz najbardziej Cię potrzebuje. Nigdy nie widziałam takiej więzi między jego dziewczyną a nim.
Maggie teraz pomyślała o tych samych słowach... jednak o kogo innego było mowa. To co teraz mogłoby się wydać, że tak naprawdę to Justin. Znów sumienie zaczęło ją dręczyć. To było takie dziwne. Dwójka ludzi. Miała jeden wybór, ale gdy widziała ostatni dzisiaj wzrok spotkany z Justinem... zauważyła również jeszcze większą więź. Taką inną. Zmienną. Nienawiść i miłość – zżerającą się po trochu. Znów ta ironia, którego bardziej kocha. Nie chciała stracić Harry’ego, chciała po prostu zaznać szczęścia i żyć normalnym życiem. Wierzyć jej się nie chciało, że to oni rywalizują pomiędzy jej miłością. Uświadomiła sobie w tym momencie, że Harry to Ten Jedyny. I była tego w stu procentach pewna.


„Kiedy chwyciłam jego rękę, poczułam bicie serca. Jego bicie serca. I to, że tak naprawdę żyję tylko dla niego...”