Wakacje...
„Gdy
rodzice się rozwodzili, siedziałam smutna i skulona w pokoju z nikim nie
rozmawiałam, ale teraz to nawet się cieszę...”
Justin musnął delikatnie jej usta, a jej ciało
mimowolnie zadrżało. Jego kąciki ust uniosły się, po czym niespodziewanie
usiadła na nim. Ciarki przeszły przez nią, chciała się trochę uspokoić, lecz to
nawet nie pomogło. Zacisnęła usta w długą, wąską linię i spuściła swój wzrok.
On uśmiechnął się sam do siebie i delikatnie wtulił głowę w jej klatkę
piersiową. Słuchał jej głębokiego bicia serca, które było teraz muzyką dla jego
uszu. Uwielbiał ją dotykać, a szczególnie głaskać po tych złocistych włosach.
Wyswobodziła się z jego uścisków i sama ułożyła się do snu, który powinien już
trwać, lecz przy nim to jak obiecanki cacanki. Wisiał nad nią i wpatrywał się w
jej kakaowe oczy, które momentalnie zabłysnęły. Ponownie się uśmiechnął, ale
szerzej. Dziewczyna zamknęła oczy, chcąc już pójść spać, lecz znając Justina,
będzie zupełnie inaczej. Nie mogła, po prostu chłopak był nieugięty. Zaczął
szeptać słodkie słówka do jej ucha, wypominał wspaniałe chwile z dzieciństwa,
jakby opowiadał jej bajki na dobranoc. Sama się uśmiechała gdy tylko to
słyszała. Dzieciństwo dla nich było najcenniejsze, lecz po tym co się stało nie
wybaczy mu. Przytulił się do niej, kiedy tylko zasnęła, a sam nawet nie
wiedział, że zasnął z uśmiechem na twarzy.
Ranek był ciepły oraz bardzo słoneczny.
Chłopak mruknął przez sen, lecz nie zauważył nigdzie Maggie. Rozglądnął się wokół
pokoju. Było cicho jak makiem zasiał. Na parapecie leżał jej telefon, który
szybko chwycił do ręki. Sprawdził godzinę, która wskazywała w pół do
dziewiątej. Po chwili drzwi od łazienki otworzyły się, a w nich stała ubrana
dziewczyna z wysokim kucykiem. Tylko skinęła głową, a on oblizał wargi.
- Dziś rano zauważyłam Cię jak śpisz, więc nie
chciałam Cię budzić – zaczęła cicho, zakładając ręce na piersi. Popatrzyła na
niego, gdy ten lekko się do niej uśmiechnął. – I tak nic ode mnie nie
wyciągniesz.
Szatyn wzruszył ramionami.
- Mówiłem Ci już jaka jesteś piękna? –
podniósł jedną brew do góry. – Mogę złożyć poranny całus?
Dziewczyna spojrzała w jego czekoladowe oczy,
a ten w milczeniu, musnął jej wargi, nie odrywając się od nich. Poczuł owocowy
błyszczyk na jej ustach. Jej wargi zadrżały gdy tylko patrzył na nią swoim
rasowym wzrokiem. Było to dość dziwne.
- Ryan do mnie napisał, że dziś przyjeżdża.
Dzwonił do Ciebie, ale nie odbierałeś.
Odsunęła się od niego, składając swoje łóżko.
Chłopak nie spuszczał wzroku z niej i tylko słuchał co mówiła.
- Widzimy się na śniadaniu – westchnął, po
czym dotykając jej biodra, musnął jej różowiutki policzek.
- Wciąż masz na pieńku z Chazem? Słyszałam, że
pokłóciliście się o Selenę – mruknęła, a chłopak kolejny raz wzruszył
ramionami. – Postaraj się z nim dziś coś załatwić. Nie chcę, byś stracił
najlepszego przyjaciela przez byłą dziewczynę.
Przytaknął głową i wyszedł. Maggie wywróciła
oczami i skończyła ogarniać swój pokój. Na dole siedziała Johanne z miętową
herbatą w ręku oraz soczystym świeżym jabłkiem. Justin odstawiał już naczynia
do zlewu, a Pattie postawiła ostatni talerz z jajecznicą dla dziewczyny.
Uśmiechnęła się do niej, a ta to odwzajemniła. Usiadłszy obok matki, tylko
kątem oka na nią spoglądała. Panowała między nimi dziwna cisza, której raczej
nikt nie chciał przerwać. Justin wyglądał na bardzo zamyślonego, a Pattie jakby
na nic nie zwracała uwagi. Nie zauważyła nigdzie swojej niezawodnej kuzynki,
więc podejrzewała, że o świcie wyjechała do Polski. Zaczęła jeść swoje
śniadanie, które po niecałych pięciu minutach znikł z talerza, pozostawiając
pusty. Zasiadła na kanapie, gdzie potem przysiadła się Johanne. Maggie poczuła,
że znów coś się dzieje i nie chcąc dalej tego dusić w sobie, wybuchła:
- Mamo, mogłabyś powiedzieć co się dzieje?
Justin podniósł wzrok i zagryzł dolną wargę.
Sam wiedział o co chodzi. Johanne westchnęła ciężko.
- Justin zaproponował nam wczoraj wieczorem
ciekawą propozycję...
- Mianowicie – wtrąciła, podnosząc brwi do
góry. Ciekawość wzięła górę. Jednak po chwili Pattie dokończyła:
- Wyjazd na Hawaje.
Gdy tylko usłyszała: „Hawaje” od razu
spojrzała na Bieber’a, który uśmiechnął się. Wiedział, że jeśli będą spędzać
czas sam na sam, dojdzie do dziwnych rzeczy. Najważniejszy dla niej był Harry
nikt inny. Spiorunowała go wzrokiem, a ten nie patrząc w jej oczy, przeszedł z
kuchni aż na taras. Od razu poczuł na ciele skwar, które promienie słońca go
obdarowuje, a ona ugryzła się w język, chcąc już coś powiedzieć, ale nie
odważyła się. Nie tego chciałyby usłyszeć od niej. Pattie opuściła je,
wychodząc z domu. Obie siedziały cicho, nie patrząc na siebie, teraz
dziewczynie przypomniał jej się list od ojca, a także słowa Justina sprzed
tygodnia, które jej powiedział. Miał racje. Musi z nią porozmawiać. Johanne i
Pattie zawsze wiedziały, że pomimo tego, że Maggie i Justin przyjaźnili się,
czuli coś do siebie, a teraz stał się jeden wielki problem. Chłopak ściągnął
koszulę i sięgnął po piłkę do koszykówki. Zaczął znów grać w samotności i jak
widać znów się nad czymś zastanawiał.
- Mamo, wiesz, że tata się odezwał – zaczęła
cicho. – Mam podejrzenia, że napisał tylko dlatego, że jestem sławna.
- To nieprawda – zaprzeczyła od razu –
rozmawiałam z nim, kiedy byłaś w Londynie i nagrywałaś piosenkę z Harrym.
Dziewczyna znów ugryzła się w język.
- To dlaczego mi nie mówiłaś? – dopytała.
Kobieta spuściła wzrok na swoje stopy i jakby przez chwilę zastanawiała się co
powiedzieć.
- On chciał wysłać do Ciebie wiadomość,
chciałam ale mi nie pozwolił – westchnęła. Skinęła blondynka głową, po czym
mozolnym ruchem, postanowiła poobserwować swojego adoratora podczas nudy.
Widząc jego nagi tors, trochę się onieśmieliła i spuściła głowę. Gorące
powietrze przewiało przez jej ciało, co spowodowało u niej rozpalenie.
Ściągnąwszy swój cieniutki sweterek, stanęła
przy koszu, a on nawet na nią nie spojrzał. Gdy tylko zauważył, że złapała
piłkę, od razu się uśmiechnął. Zaskoczony był trochę – widać było po jego
minie. Postanowili razem zagrać, ale ona nie nigdy nie umiała grać w
koszykówkę, ledwo w szkole dostała za nie czwórki z plusem. Justin z w-fu miał
zawsze szóstki z czego ona nawet się cieszyła. Śmiał się, gdy ta myliła kroki
do dwutaktu. Sama nawet się z tego śmiała. Po chwili podeszła do nich Pattie ze
szklanką lemoniady, zrobili krótką przerwę i usiedli na tarasie, patrząc wokół
domów Los Angeles. Gdy tylko ta wlepiła wzrok na zielone drzewa, które ładnie
ozdabiały miasto wokół, on jeździł palcem wzdłuż jej ramienia. Przybliżył się i
delikatnie musnął jej różowiutki policzek, jakby bał się zrobić jej jakąkolwiek
krzywdę, jakby była krucha. Ich dłonie stykały się, a Justin niespodziewanie
chwycił ją. Odwróciła głowę patrząc na niego z lekkim zdziwieniem. Chłopak
uniósł lekko kąciki ust, po czym objął ją delikatnie od tyłu.
- Kiedy dokładnie chłopaki przyjeżdżają? –
spytała.
On wzruszył obojętnie ramionami, a Maggie
westchnęła znudzona jego zachowaniem. – Musisz się z Chazem pogodzić. Zrób to
dla mnie...
- Dla Ciebie wszystko – mruknął, usta kładąc
nad jej głową – ale za to ty odezwij się do dziewczyn. Na pewno czekają na
telefon od Ciebie.
Kiwnęła twierdząco głową, delikatnie go
odpychając. Zrozumiał dlaczego tak zrobiła, nie miał pretensji, ale był
zawiedziony.
- Rozmawiałaś z Johanne? – dopytał, unosząc
jedną brew do góry. Spojrzeli sobie w oczy, które jednocześnie zabłysnęły.
- Nie za bardzo. To z tatą muszę pogadać.
- Wiesz, że jestem z tobą, jakbyś chciała się
do kogoś zwrócić, jestem tu, Kochanie – chciał musnąć jej policzek, jednakże
ona w tym czasie odsunęła się od niego i znów spojrzała na L.A, które pięknie
tętniło życiem.
- Nie dzięki, nie skorzystam – prychnęła
odchodząc od Justina. Można rzec, zachowała się nietaktownie w stosunku do
niego, chociaż znów przypomniały jej się wspomnienia, gdy płakał przez swoich
rodziców, a gdy ona miała problem, jego nie było przy niej. Poczuła jak
niespodziewanie chwyta ją za nadgarstek, po czym odwraca, a blondynka tuli się
do jego torsu.
- To było niemiłe, ale wybaczam Ci – pochylił
się, a jego uśmiech mówił wszystko. Pokazuje, że ją kocha i mimo tego jak
bardzo go rani, ten pokazuje klasę. Maggie to irytowało, jednocześnie
intrygowało. Gdy chciał posmakować jej ust, usłyszeli znajomy głos Ryana,
przyjaciela z Kanady. Był średniego wzrostu, miał jasne włosy i przecudny uśmiech.
Chłopak podszedł do nich i lekko podniósł dziewczynę.
- Maggie! Pamiętam Cię jeszcze z czwartej
klasy – zaśmiał się.
- Tak, też się cieszę, że Cię widzę –
mruknęła, uderzając go lekko w bark.
- Marry mi mówiła, że jesteś zajęta i
faktycznie miała rację, jak zauważyłem,
niezła z was para. – Ryan mówił jak zwyczajny aprobata, lecz chyba ich
przyjaciółka nie powiedziała mu wszystkiego. – Od kiedy jesteście razem?
Oboje byli zmieszani, Kanadyjczyk nie rozumiał
o co im chodzi, że tak wzdychają.
- Chodzenie z Justinem, to jak umawianie się z
jakimś klownem – prychnęła. Znów zabolała go jej kpina.
Ryan zdziwiła wypowiedź dziewczyny i nawet to
okazał. Zanim coś powiedział, naskoczył na blondynkę wysoki brunet o
niebiańskich oczach. Przytulił ją mocno i wycałował. Ryan spojrzał na Bieber’a
zdziwionym, a zarazem irytującym wzrokiem. – Chaz, postaw mnie natychmiast!
Zrobił tak jak kazała, po czym zostawiła ich
samych. Zaczęli grać w kosza w ciszy. Szatyn już nawet nie patrzył w oczy
przyjacielowi, ale obietnice ukochanej wciąż miał w głowie. Uśmiechał się do
Chaza, który okazał się być wciąż zdenerwowany, ale po tym gdy widział swoją
przyjaciółkę z nim razem, nie był już zbytnio zły.
- Justin – zawołał Ryan, momentalnie spojrzeli
na niego. – Chciałbym wiedzieć czy Meg to twoja dziewczyna.
Bieber wypuścił powietrze z ust i kiwnął
przecząco głową. Kolejny rzut na trzy punkty. – To czemu widziałem Was
całujących się?!
- Chciałem ją pocałować, ale to wszystko jest
skomplikowane. Oficjalnie jest z niejakim Harrym Stylesem, już moim odwiecznym
wrogiem.
- Ach, ten z One Firection... Direction? –
Bieber zaśmiał się słysząc wypowiedź przyjaciela. – Który? Ten w lokach?
Kiwnął głową.
- I tak Ciebie wolę na jego miejsce – odezwał
się w końcu Chaz, patrząc w oczy Justinowi. Uśmiechnął się do nich i razem
zaczęli ścigać się po piłkę.
Dziewczyna siedziała z telefonem w ręku,
wybierając numer do Jessiki. W końcu mogłyby porozmawiać jak zwykłe
przyjaciółki, lecz po pierwszych odwiedzinach w Londynie, można było zauważyć,
że nie trawią Harry’ego. Bolało ją to, ale wiedziała, że Justin to osoba, którą
na jego miejsce byłby idealny. Innymi słowem, Justin i Maggie są dla siebie
stworzeni, lecz ona nawet o tym nie chciała myśleć, czy też słyszeć. Słyszała
śmiechy chłopców z dołu, którzy kierowali się ku górze, aż do jego pokoju. Znów
stęskniła się za Harrym, brakowało jej tej samej bliskości co kiedyś.
Niespodziewanie usłyszała głos Marry, lecz najbardziej pragnęła głosu Harry’ego
lub Louisa.
Wieczorem, Ryan, Chaz i Justin, siedzieli
przed telewizorem, zajadając się popcornem, który przyniósł brunet. W salonie
panował półmrok, który jedynie oświetlała mała lampka przy ścianie. Śmiali się
i różne i tym podobne rzeczy robili, gdy znikąd pojawiła się blondynka, która
wskoczyła na kolana Ryana, wyłaniając sztuczny uśmiech. Bieber poczuł się
zazdrosny, aż zacisnął dyskretnie pięść. Zagryzł dolną wargę, a Chaz już to w
jego minie wyczytał, o co tak naprawdę mu chodzi. Zaśmiał się cicho.
- Co robicie? – spytała zaciekawiona.
- Oglądamy komedię sensacyjną – westchnął po
chwili szatyn, nie tracąc kontaktu wzrokowego z nią. Kiwnęła głową i razem z
nimi zaczęła oglądać. Był to klasyk i razem uśmiali się jak nigdy. Gdyby były
jeszcze Jess i Marry, znów zgraliby się w świetną paczkę najlepszych
przyjaciół.
„Kiedy
go zobaczyłam, myślałam, że skończę ze sobą, ponieważ znów poczułam się
zraniona, ale dość w inny sposób. To było straszne...”