piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 26

Wakacje...

„Gdy rodzice się rozwodzili, siedziałam smutna i skulona w pokoju z nikim nie rozmawiałam, ale teraz to nawet się cieszę...”


Justin musnął delikatnie jej usta, a jej ciało mimowolnie zadrżało. Jego kąciki ust uniosły się, po czym niespodziewanie usiadła na nim. Ciarki przeszły przez nią, chciała się trochę uspokoić, lecz to nawet nie pomogło. Zacisnęła usta w długą, wąską linię i spuściła swój wzrok. On uśmiechnął się sam do siebie i delikatnie wtulił głowę w jej klatkę piersiową. Słuchał jej głębokiego bicia serca, które było teraz muzyką dla jego uszu. Uwielbiał ją dotykać, a szczególnie głaskać po tych złocistych włosach. Wyswobodziła się z jego uścisków i sama ułożyła się do snu, który powinien już trwać, lecz przy nim to jak obiecanki cacanki. Wisiał nad nią i wpatrywał się w jej kakaowe oczy, które momentalnie zabłysnęły. Ponownie się uśmiechnął, ale szerzej. Dziewczyna zamknęła oczy, chcąc już pójść spać, lecz znając Justina, będzie zupełnie inaczej. Nie mogła, po prostu chłopak był nieugięty. Zaczął szeptać słodkie słówka do jej ucha, wypominał wspaniałe chwile z dzieciństwa, jakby opowiadał jej bajki na dobranoc. Sama się uśmiechała gdy tylko to słyszała. Dzieciństwo dla nich było najcenniejsze, lecz po tym co się stało nie wybaczy mu. Przytulił się do niej, kiedy tylko zasnęła, a sam nawet nie wiedział, że zasnął z uśmiechem na twarzy.
Ranek był ciepły oraz bardzo słoneczny. Chłopak mruknął przez sen, lecz nie zauważył nigdzie Maggie. Rozglądnął się wokół pokoju. Było cicho jak makiem zasiał. Na parapecie leżał jej telefon, który szybko chwycił do ręki. Sprawdził godzinę, która wskazywała w pół do dziewiątej. Po chwili drzwi od łazienki otworzyły się, a w nich stała ubrana dziewczyna z wysokim kucykiem. Tylko skinęła głową, a on oblizał wargi.
- Dziś rano zauważyłam Cię jak śpisz, więc nie chciałam Cię budzić – zaczęła cicho, zakładając ręce na piersi. Popatrzyła na niego, gdy ten lekko się do niej uśmiechnął. – I tak nic ode mnie nie wyciągniesz.
Szatyn wzruszył ramionami.
- Mówiłem Ci już jaka jesteś piękna? – podniósł jedną brew do góry. – Mogę złożyć poranny całus?
Dziewczyna spojrzała w jego czekoladowe oczy, a ten w milczeniu, musnął jej wargi, nie odrywając się od nich. Poczuł owocowy błyszczyk na jej ustach. Jej wargi zadrżały gdy tylko patrzył na nią swoim rasowym wzrokiem. Było to dość dziwne.
- Ryan do mnie napisał, że dziś przyjeżdża. Dzwonił do Ciebie, ale nie odbierałeś.
Odsunęła się od niego, składając swoje łóżko. Chłopak nie spuszczał wzroku z niej i tylko słuchał co mówiła.
- Widzimy się na śniadaniu – westchnął, po czym dotykając jej biodra, musnął jej różowiutki policzek.
- Wciąż masz na pieńku z Chazem? Słyszałam, że pokłóciliście się o Selenę – mruknęła, a chłopak kolejny raz wzruszył ramionami. – Postaraj się z nim dziś coś załatwić. Nie chcę, byś stracił najlepszego przyjaciela przez byłą dziewczynę.
Przytaknął głową i wyszedł. Maggie wywróciła oczami i skończyła ogarniać swój pokój. Na dole siedziała Johanne z miętową herbatą w ręku oraz soczystym świeżym jabłkiem. Justin odstawiał już naczynia do zlewu, a Pattie postawiła ostatni talerz z jajecznicą dla dziewczyny. Uśmiechnęła się do niej, a ta to odwzajemniła. Usiadłszy obok matki, tylko kątem oka na nią spoglądała. Panowała między nimi dziwna cisza, której raczej nikt nie chciał przerwać. Justin wyglądał na bardzo zamyślonego, a Pattie jakby na nic nie zwracała uwagi. Nie zauważyła nigdzie swojej niezawodnej kuzynki, więc podejrzewała, że o świcie wyjechała do Polski. Zaczęła jeść swoje śniadanie, które po niecałych pięciu minutach znikł z talerza, pozostawiając pusty. Zasiadła na kanapie, gdzie potem przysiadła się Johanne. Maggie poczuła, że znów coś się dzieje i nie chcąc dalej tego dusić w sobie, wybuchła:
- Mamo, mogłabyś powiedzieć co się dzieje?
Justin podniósł wzrok i zagryzł dolną wargę. Sam wiedział o co chodzi. Johanne westchnęła ciężko.
- Justin zaproponował nam wczoraj wieczorem ciekawą propozycję...
- Mianowicie – wtrąciła, podnosząc brwi do góry. Ciekawość wzięła górę. Jednak po chwili Pattie dokończyła:
- Wyjazd na Hawaje.
Gdy tylko usłyszała: „Hawaje” od razu spojrzała na Bieber’a, który uśmiechnął się. Wiedział, że jeśli będą spędzać czas sam na sam, dojdzie do dziwnych rzeczy. Najważniejszy dla niej był Harry nikt inny. Spiorunowała go wzrokiem, a ten nie patrząc w jej oczy, przeszedł z kuchni aż na taras. Od razu poczuł na ciele skwar, które promienie słońca go obdarowuje, a ona ugryzła się w język, chcąc już coś powiedzieć, ale nie odważyła się. Nie tego chciałyby usłyszeć od niej. Pattie opuściła je, wychodząc z domu. Obie siedziały cicho, nie patrząc na siebie, teraz dziewczynie przypomniał jej się list od ojca, a także słowa Justina sprzed tygodnia, które jej powiedział. Miał racje. Musi z nią porozmawiać. Johanne i Pattie zawsze wiedziały, że pomimo tego, że Maggie i Justin przyjaźnili się, czuli coś do siebie, a teraz stał się jeden wielki problem. Chłopak ściągnął koszulę i sięgnął po piłkę do koszykówki. Zaczął znów grać w samotności i jak widać znów się nad czymś zastanawiał.
- Mamo, wiesz, że tata się odezwał – zaczęła cicho. – Mam podejrzenia, że napisał tylko dlatego, że jestem sławna.
- To nieprawda – zaprzeczyła od razu – rozmawiałam z nim, kiedy byłaś w Londynie i nagrywałaś piosenkę z Harrym.
Dziewczyna znów ugryzła się w język.
- To dlaczego mi nie mówiłaś? – dopytała. Kobieta spuściła wzrok na swoje stopy i jakby przez chwilę zastanawiała się co powiedzieć.
- On chciał wysłać do Ciebie wiadomość, chciałam ale mi nie pozwolił – westchnęła. Skinęła blondynka głową, po czym mozolnym ruchem, postanowiła poobserwować swojego adoratora podczas nudy. Widząc jego nagi tors, trochę się onieśmieliła i spuściła głowę. Gorące powietrze przewiało przez jej ciało, co spowodowało u niej rozpalenie.
Ściągnąwszy swój cieniutki sweterek, stanęła przy koszu, a on nawet na nią nie spojrzał. Gdy tylko zauważył, że złapała piłkę, od razu się uśmiechnął. Zaskoczony był trochę – widać było po jego minie. Postanowili razem zagrać, ale ona nie nigdy nie umiała grać w koszykówkę, ledwo w szkole dostała za nie czwórki z plusem. Justin z w-fu miał zawsze szóstki z czego ona nawet się cieszyła. Śmiał się, gdy ta myliła kroki do dwutaktu. Sama nawet się z tego śmiała. Po chwili podeszła do nich Pattie ze szklanką lemoniady, zrobili krótką przerwę i usiedli na tarasie, patrząc wokół domów Los Angeles. Gdy tylko ta wlepiła wzrok na zielone drzewa, które ładnie ozdabiały miasto wokół, on jeździł palcem wzdłuż jej ramienia. Przybliżył się i delikatnie musnął jej różowiutki policzek, jakby bał się zrobić jej jakąkolwiek krzywdę, jakby była krucha. Ich dłonie stykały się, a Justin niespodziewanie chwycił ją. Odwróciła głowę patrząc na niego z lekkim zdziwieniem. Chłopak uniósł lekko kąciki ust, po czym objął ją delikatnie od tyłu.
- Kiedy dokładnie chłopaki przyjeżdżają? – spytała.
On wzruszył obojętnie ramionami, a Maggie westchnęła znudzona jego zachowaniem. – Musisz się z Chazem pogodzić. Zrób to dla mnie...
- Dla Ciebie wszystko – mruknął, usta kładąc nad jej głową – ale za to ty odezwij się do dziewczyn. Na pewno czekają na telefon od Ciebie.
Kiwnęła twierdząco głową, delikatnie go odpychając. Zrozumiał dlaczego tak zrobiła, nie miał pretensji, ale był zawiedziony.
- Rozmawiałaś z Johanne? – dopytał, unosząc jedną brew do góry. Spojrzeli sobie w oczy, które jednocześnie zabłysnęły.
- Nie za bardzo. To z tatą muszę pogadać.
- Wiesz, że jestem z tobą, jakbyś chciała się do kogoś zwrócić, jestem tu, Kochanie – chciał musnąć jej policzek, jednakże ona w tym czasie odsunęła się od niego i znów spojrzała na L.A, które pięknie tętniło życiem.
- Nie dzięki, nie skorzystam – prychnęła odchodząc od Justina. Można rzec, zachowała się nietaktownie w stosunku do niego, chociaż znów przypomniały jej się wspomnienia, gdy płakał przez swoich rodziców, a gdy ona miała problem, jego nie było przy niej. Poczuła jak niespodziewanie chwyta ją za nadgarstek, po czym odwraca, a blondynka tuli się do jego torsu.
- To było niemiłe, ale wybaczam Ci – pochylił się, a jego uśmiech mówił wszystko. Pokazuje, że ją kocha i mimo tego jak bardzo go rani, ten pokazuje klasę. Maggie to irytowało, jednocześnie intrygowało. Gdy chciał posmakować jej ust, usłyszeli znajomy głos Ryana, przyjaciela z Kanady. Był średniego wzrostu, miał jasne włosy i przecudny uśmiech. Chłopak podszedł do nich i lekko podniósł dziewczynę.
- Maggie! Pamiętam Cię jeszcze z czwartej klasy – zaśmiał się.
- Tak, też się cieszę, że Cię widzę – mruknęła, uderzając go lekko w bark.
- Marry mi mówiła, że jesteś zajęta i faktycznie miała rację,  jak zauważyłem, niezła z was para. – Ryan mówił jak zwyczajny aprobata, lecz chyba ich przyjaciółka nie powiedziała mu wszystkiego. – Od kiedy jesteście razem?
Oboje byli zmieszani, Kanadyjczyk nie rozumiał o co im chodzi, że tak wzdychają.
- Chodzenie z Justinem, to jak umawianie się z jakimś klownem – prychnęła. Znów zabolała go jej kpina.
Ryan zdziwiła wypowiedź dziewczyny i nawet to okazał. Zanim coś powiedział, naskoczył na blondynkę wysoki brunet o niebiańskich oczach. Przytulił ją mocno i wycałował. Ryan spojrzał na Bieber’a zdziwionym, a zarazem irytującym wzrokiem. – Chaz, postaw mnie natychmiast!
Zrobił tak jak kazała, po czym zostawiła ich samych. Zaczęli grać w kosza w ciszy. Szatyn już nawet nie patrzył w oczy przyjacielowi, ale obietnice ukochanej wciąż miał w głowie. Uśmiechał się do Chaza, który okazał się być wciąż zdenerwowany, ale po tym gdy widział swoją przyjaciółkę z nim razem, nie był już zbytnio zły.
- Justin – zawołał Ryan, momentalnie spojrzeli na niego. – Chciałbym wiedzieć czy Meg to twoja dziewczyna.
Bieber wypuścił powietrze z ust i kiwnął przecząco głową. Kolejny rzut na trzy punkty. – To czemu widziałem Was całujących się?!
- Chciałem ją pocałować, ale to wszystko jest skomplikowane. Oficjalnie jest z niejakim Harrym Stylesem, już moim odwiecznym wrogiem.
- Ach, ten z One Firection... Direction? – Bieber zaśmiał się słysząc wypowiedź przyjaciela. – Który? Ten w lokach?
Kiwnął głową.
- I tak Ciebie wolę na jego miejsce – odezwał się w końcu Chaz, patrząc w oczy Justinowi. Uśmiechnął się do nich i razem zaczęli ścigać się po piłkę.
Dziewczyna siedziała z telefonem w ręku, wybierając numer do Jessiki. W końcu mogłyby porozmawiać jak zwykłe przyjaciółki, lecz po pierwszych odwiedzinach w Londynie, można było zauważyć, że nie trawią Harry’ego. Bolało ją to, ale wiedziała, że Justin to osoba, którą na jego miejsce byłby idealny. Innymi słowem, Justin i Maggie są dla siebie stworzeni, lecz ona nawet o tym nie chciała myśleć, czy też słyszeć. Słyszała śmiechy chłopców z dołu, którzy kierowali się ku górze, aż do jego pokoju. Znów stęskniła się za Harrym, brakowało jej tej samej bliskości co kiedyś. Niespodziewanie usłyszała głos Marry, lecz najbardziej pragnęła głosu Harry’ego lub Louisa.
Wieczorem, Ryan, Chaz i Justin, siedzieli przed telewizorem, zajadając się popcornem, który przyniósł brunet. W salonie panował półmrok, który jedynie oświetlała mała lampka przy ścianie. Śmiali się i różne i tym podobne rzeczy robili, gdy znikąd pojawiła się blondynka, która wskoczyła na kolana Ryana, wyłaniając sztuczny uśmiech. Bieber poczuł się zazdrosny, aż zacisnął dyskretnie pięść. Zagryzł dolną wargę, a Chaz już to w jego minie wyczytał, o co tak naprawdę mu chodzi. Zaśmiał się cicho.
- Co robicie? – spytała zaciekawiona.
- Oglądamy komedię sensacyjną – westchnął po chwili szatyn, nie tracąc kontaktu wzrokowego z nią. Kiwnęła głową i razem z nimi zaczęła oglądać. Był to klasyk i razem uśmiali się jak nigdy. Gdyby były jeszcze Jess i Marry, znów zgraliby się w świetną paczkę najlepszych przyjaciół.


„Kiedy go zobaczyłam, myślałam, że skończę ze sobą, ponieważ znów poczułam się zraniona, ale dość w inny sposób. To było straszne...”