Zdrada?
„Zdrada
– coś co boli jeszcze bardziej. Szczególnie wtedy kiedy wydaję się być naprawdę
szczęśliwa.”
Rankiem, zbudzona – dość wesoła – blondynka,
która od razu skierowała się do łazienki. Widząc swoją czuprynę, mogłaby nawet
zemdleć, ponieważ wyglądała jakby walec ją przejechał. Zaśmiała się na swój
widok, po czym zrobiwszy to co musiała, czyli posprzątać swój nieład na głowie,
również w pokoju. Ubrana była w zwykłą koszulę o kolorze bladoniebieskim z
ćwiekami na ramionach, białe legginsy i fryzura rozpuszczona. Włosy idealnie
opadały na jej ramiona. Na dole panowała cisza, którą przerwało pukanie do
drzwi. Śmiech dziewczynki, za którym zatęskniła. Przed progiem drzwi stał
Jeremy – ojciec Justina. Byli zżyci ze sobą, a Jeremy traktował Maggie jak
swoją córkę. Kiedy skończyli ponad czternaście lat, Justin wyjechał do Atlanty,
a Jeremy i Maggie spędzali swój czas, jak ojciec i córka, nawet Jazmyn
traktowała jak siostrę. Dziewczynka uwielbiała ją. Jeszcze blondynka pamięta
ten cudowny, słodki moment gdy ktoś powiedział Maggie Blue, a Jazmyn chcąc
komuś uświadomić, powiedziała: „To nie Maggie Blue tylko Maggie Bieber, moja
siostra!” Dziewczyna nawet rozpłakała się, słysząc te słowa. Zawsze będzie je
pamiętać. Mężczyzna uśmiechnął się do dziewczyny, na rękach trzymając
najmłodszego członka rodziny – Jaxona, brata Jazmyn.
Jazmyn podbiegła do blondynki, a ta kucnęła i
z otwartymi ramionami, przytuliła ją. Justin zbiegł po schodach i od razu
przytulił swoje rodzeństwo.
- Justin! – zawołała Jazmyn, mocno tuląc
brata. – Tak za Tobą tęskniłam.
- Ja też za Tobą Jazzy – powiedział
uśmiechnięty.
- Maggie ależ ty z ładniałaś, ostatni raz
kiedy się widzieliśmy to na początku wakacji... – powiedział Jeremy. Justin
kątem oka spojrzał na nią, spuszczając wzrok. – Masz chłopaka?
Dziewczyna do tego pytania aż się zrobiła
trochę czerwona na twarzy, lecz kiwnęła twierdząco głową. Szatyn, by nie
słuchać rozmowy między nimi, pomógł wnieść walizki do pokojów gościnnych. Były
one niewielkie, miały kwadratowy kształt i zawierało w sypialni tylko łóżko,
dużą szafę, a sypialnia Jeremy’iego miała nawet mały balkon.
- ... Dobrze Wam jest razem? – usłyszał gdy
ponownie schodził na dół.
- Harry jest wspaniały – oznajmiła. Justin
usłyszawszy te słowa, ukłuło go coś w serce. Jednak nie okazał tego i udawał,
iż jest w porządku. Znów się poczuł niechciany.
- Idę pograć w kosza – powiedział głośno,
chcąc przerwać rozmowę między jego ojcem a dziewczyną. Nagle usłyszeli dźwięk
telefonu, który dochodził z kuchni. Podbiegła szybko, a Jeremy udał się na
ogródek gdzie przebywał jego syn. Znał go i wiedział kiedy jest zły, kiedy
smutny, czy też zdołowany. Postanowił się dowiedzieć co go tak naprawdę trapi.
Zawsze mieli dobry kontakt, zawsze traktował swoje rodzicielstwo poważnie i
starał się chociaż trochę interesować jego życiem. Podszedł do niego, chwycił w
ostatniej chwili piłkę do koszykówki i sam wrzucił prosto do kosza. Justin
głośno westchnął, ojciec spojrzał na niego spode łba. Oblizał wargi i spuścił
głowę.
- Możesz mi powiedzieć co ostatnio taki smutny
jesteś? – spytał po chwili. Chłopak milczał, jak widać nie miał zamiaru
odpowiadać na to pytanie. – Zrobiłem coś źle?
Justin wciąż milczał jak zaklęty. Wtedy Jeremy
się zaśmiał.
- Już rozumiem! To Maggie, tak? Po pytaniu o
jej chłopaka?!
- A nawet jeśli to co to zmieni – wtrącił –
nigdy nikomu nie mówiłem jak bardzo mi się podoba, zawsze była dla mnie
wyjątkową osobą, wszyscy widzieliście w nas przyjaciół, ale gdyby nie wyjazd z
Kanady... wszystko potoczyłoby się inaczej.
Spuścił głowę. Poprawił czapkę na głowie i
ponownie oblizał wargi. Usiadł na leżaku przy basenie, a jego oczy zrobiły się
szklane. Jeremy odłożył piłkę i przysiadł się do syna. Zrozumiał, że on
potrzebuje teraz kogoś by mógłby się chociaż wygadać. Pattie była drugą osobą w
kolejce.
- Zakochałem się. Ale tato, zrozum, to nie
jest chwilowe zauroczenie, takie jakie widziałem w Selenie! Meg była, jest i
będzie osobą, której poświęciłbym życie. – Jęknął. – Jest piękna, moim
marzeniem jest by taka dziewczyna jak ona została moją żoną. Ma twardy
charakter, uwielbiam kiedy śpiewa, kocham kiedy się uśmiecha. Uśmiecha na mój widok,
ale teraz... to wydaje się tylko głupią zachcianką. – Dodał.
Jeremy siedział i słuchał co mówił szatyn.
Pomasował jego plecy i sam głośno westchnął. Lecz chcąc już powiedzieć Justin
dodał:
- Ale ty i tak mnie nie rozumiesz.
- Jus, nie mogę Ci nic innego powiedzieć jak
bardzo jest mi przykro z tego powodu. Tylko żebyś nie zrobił jednej głupoty –
Justin w tej chwili podniósł wzrok na swojego ojca i dokładnie mu się
przyjrzał, chcąc usłyszeć co ma do powiedzenia. – Nie niszcz jej związku.
Chłopak prychnął głośno już zirytowany.
- To jak mam ją zdobyć? Mam zaciągnąć ją do
łóżka? – zażartował, podnosząc jedną brew do góry. – Chociaż taka
przyjemność... czemu nie? – mruknął zaintrygowany własnym pomysłem.
- Znam Cię, nie zaciągniesz żadnej dziewczyny
do łóżka. Dopiero po ślubie – to są twoje słowa – powiedział pośpiesznie
ojciec, chcąc wyrzucić tą myśl z jego głowy.
Maggie chowała ostatnie rzeczy do walizki. Z
uśmiechem na ustach, myślała o kolejnym spotkaniu z ukochanym. Po chwili do jej
pokoju przyszła Jazmyn. Rozejrzała się wokół. Widząc dziewczynę, podbiegła do
niej i kolejny raz przytuliła.
Pocałowała ją w czoło, a Jazmyn widząc gdy się pakuje aż wytrzeszczyła
oczami. Maggie pod nosem się zaśmiała.
- Gdzie jedziesz? Odchodzisz od nas? – spytała
swoim słodkim głosikiem dziewczynka.
- Oczywiście, że nie – pogłaskała ją po głowie
– wyjeżdżam na kilka dni. Może przyjadę z wujkiem Harrym.
Jazmyn zrobiła minę zdziwionej.
- Jakim Harrym? – założyła na biodra swoje
drobne rączki.
- Moim wymarzonym księciem z bajki – zaśmiała
się. Jazmyn głośno pisnęła jakby małą dziewczynkę wystraszył jakiś potwór.
Rzuciła się na nią i zaczęły głośno się śmiać. Po chwili usłyszała wołanie na
dół. Razem poszły za rękę, a w drugiej trzymała walizkę. Na dole stał Austin,
czekający aż ta będzie mogła już wraz z nim pojechać na lotnisko. Szatyn
podniósł głowę, ujrzawszy przed drzwiami ochroniarza, po czym wszedł do środka
i stanął obok niego. Zaobserwował go, zaraz po chwili dziewczynę, która za rękę
trzymała jego przyrodnią siostrę.
- Co się dzieje? – spytał podnosząc brew do
góry.
- Maggie jedzie po wujka Harry’ego – głośno
się zaśmiała, a on spiorunował ją wzrokiem. Jak widać zignorowała go kiedy
mówił, czy też proponował jej duet. Zabolało go to. I to bardzo mocno. Maggie
spuściła głowę, nie chcąc by ich spojrzenia się spotkały. Pożegnawszy się ze
wszystkimi, wyszła z domu i wraz z Austinem znalazła się w samochodzie.
Spojrzała jeszcze w stronę domu, gdzie widziała tylko idealnie niebieską
koszulkę z nadrukiem. Stał tam sam i domyślała się, że go ponownie zraniła. Ona
to robiła świadomie, on jednak nie. Sam się prosił. Gdyby nie jego przyjazd do
Polski, zapewne tyle krzywd by mu nie zrobiła. Mogłaby żyć jako normalna osoba,
a jednak na upartego przyjechał i chce tego na siłę. Chwyciła telefon do ręki,
stukając w ekran, po czym wysłała wiadomość do Harry’ego:
Cześć
Kochanie, dzięki jednej piosence, kolejny raz będziemy mogli się spotkać tam
gdzie się poznaliśmy. Wierz mi, że tęsknię nawet wiedząc, że się zobaczymy.
Kocham
Cię, Maggie.
Po długiej podróży, w której czasie spała,
dotarła do Londynu, w którym bez przerwy tętniło życiem. Było już ciemno, lecz
kolorowe światła, sprawiały, że miasto jest jeszcze piękniejsze. London Eye,
wyglądało niesamowicie, a Big Ben zabierał dech w piersiach. Kiedy w końcu
wylądowała, przed lotniskiem czekał na nią Liam i Louis z czego ogromnie się
ucieszyła. Podbiegła do nich i mocno ich przytuliła. Niestety paparazzi
uniemożliwili im prywatne towarzystwo i jak najszybciej wsiedli do samochodu. Louis
wpakował walizkę dziewczyny do bagażnika i szybko zamknął. Usiadł z nią na
tylnym siedzeniu. Uśmiechnęli się do siebie i objęli. Maggie dodatkowo
ucałowała Louisa w policzek.
- Cieszę się ogromnie, że was widzę. Tęskniłam
za wami chłopaki – oznajmiła czule.
- My za Tobą także. Harry po SMS-ie, bez
przerwy się uśmiechał i wlepił wzrok w telefon, nawet na nas nie spojrzał –
zaśmiał się Liam. – Cieszymy się, że chcesz nagrać z nami piosenkę, miło z
twojej strony.
- Harry już się bał, że wasze dzieło przejdzie
na Bieber’a – dodał Louis.
- Nigdy w życiu, bym mu tego nie zrobiła.
Uśmiechnęli się do niej, a po chwili
zaparkowali przed ich domem. Był to duży domek jednorodzinny i z zewnątrz
wyglądał cudownie. Wychodząc z samochodu, wraz z Louisem, wyciągnęła walizkę,
którą po chwili pociągnęła w stronę domu. – Mieszkacie razem?
- Tak, ale chwilowo – odpowiedział
uśmiechnięty Liam. Maggie przytaknęła głową.
Otworzył drzwi Niall, a Maggie widząc go
podskoczyła z radości i mocno go przytuliła. Chłopak nawet nie wziął głębokiego
wdechu, a poczuł, że zaraz go udusi. Cieszyła się widząc ich wszystkich razem,
że mogła w końcu pobyć z nimi parę dni. Niall odwrócił się, zauważył loczka,
który po cichu się śmiał. W języku migowym, chciał by chwycił ją w swoje ramiona,
by ten mógł w końcu zaczerpnąć powietrza. Zayn stanął za nią, chwycił w pasie,
odciągnąwszy go od blondasa. Odepchnął ją mocno aż wylądowała w ramionach
Harry’ego. Maggie poczuła się w siódmym niebie, gdy ujrzała ten przesłodki
uśmiech oraz cudowne, jedyne w swoim rodzaju szmaragdowe oczy.
- To może my... zostawimy was samych –
powiedział Louis, pchając wszystkich na górę. Harry szeroko się uśmiechał,
kątem oka patrząc na kumpli. Kiedy w końcu zapanowała kompletna cisza, położył
dłonie na jej talii i delikatnie popchnął w stronę ściany, ściągając z niej
kurtkę.
- Następnym razem nie pisz mi wiadomości,
tylko powiedz przez telefon: Pragnę Cię – i już będę wiedział, że przyjedziesz
do mnie – mruknął swoim Brytyjskim akcentem. Dziewczynie zaczęło serce szybciej
bić. Poczuła jak muska delikatnie jej wargi. Tęskniła za tym.
- Pragnę Cię – wyszeptała mu do ucha. Zaśmiali
się słodko, a on wziął ją na ręce i powędrował z nią do jego sypialni.
Wprawdzie nie była zbyt luksusowa, ale miała wiele zalet. Ogromne łóżko,
dodatkowo szafa zrobiona ze starych pni drzew. Położył ją na łóżku i coraz
namiętniej smakował jej ust. Pewny siebie odpiął guziki jej koszuli, odkrywając
miseczki jej śnieżnobiałego, koronkowego stanika. Przejechał wzrokiem wzdłuż
jej ciała, zatrzymując się potem na piersiach. Ściągnęła z niego koszulę, gdy
usiadła mu na kolanach, a on zsunął z niej, zostawiając ją w samym staniku,
oraz dolnej części garderoby. Zaczęła bawić się jego puszystymi lokami, a on
jeździł dłońmi po jej plecach. – Kocham Cię.
- Kocham Cię.
Zanurzyli się w czułym pocałunku, lecz Harry
miał inne zamiary. Zaczął powoli odpinać jej stanik, gdy Maggie gwałtownie
zareagowała. Wyrwała się z pocałunku, patrząc na jego pożądany jej ciała wzrok.
Położył ją na łóżku nic nie mówiąc. Trochę się wystraszyła. Podniósł jej nogi,
trzymając za biodra, a ona niepewnie objęła go nogami. Nie przerywając
pocałunku, zaczął ściągać jej dolną część. Ledwo zaczerpując powietrze, znów
przyssał się do jej malinowych warg. Dotknął spoconą dłonią jej piersi, gdy ona
wyrwała się z pocałunku, niespodziewanie szybko wstając.
- Harry, nie to miałam na myśli, jest za
wcześnie – mówiła jak katarynka, teraz zastanawiając się nad słowami Justina.
Przymknęła powietrze i poczuła rozżarzenie w środku. Chodziła wokół łóżka, a
Harry patrzył na nią ciągle pożądanym wzrokiem. Zaczęła się tłumaczyć, Harry
wywrócił oczami i stanął przed nią, łapiąc za ramiona. Zatrzymał ją i spojrzał
w jej kakaowe oczy.
- Wiesz, że Cię kocham, ja z resztą wiem, że
ty kochasz mnie. W czym problem? – spytał. – Jak nie chcesz, to nie podniecaj
mnie do tego oto stopnia, bo zwariuję.
Maggie zaśmiała się pod nosem, czując jego
usta na swojej szyi.
- Sama już nie wiem – westchnęła cicho, prawie
niesłyszalnie. Delikatnie go objęła, gdy nagle zadzwonił jej telefon. Znalazła
go w jednej małej kieszonce w walizce, po czym go wyciągnęła. Był to numer
nieznany, więc się zdziwiła. Harry rozłożył się na łóżku, zakładając koszulę.
Zdziwiło to ich oboje, lecz Maggie nawet nie mogła domyśleć się kto by dobijał
się do niej wpół do dziesiątej wieczorem. – Tak słucham?
- Cześć Meg. – Powiedział dziewczęcy, znany
jej głos. Zdenerwowała się.
- Po co dzwonisz? – spytała cicho, próbując by
Harry nie usłyszał, jednak udało jej się.
- Wiem, że jesteś z Harrym. Mam dla was oboje
nowinę... Jestem w ciąży z nim! Czyż to nie cudowne? – po tych słowach,
spojrzała na loczka, który bawił się piłką baseballową, nawet nie spojrzał na
nią.
Chwyciła swoją koszulę do ręki i podbiegła do
łazienki, która znajdowała się na końcu wąskiego korytarza. Tam się zamknęła –
w niewielkiej łazience.
- Kpisz sobie ze mnie? – spytała piskliwym
zdenerwowanym głosem. – Tak, bardzo ciekawe, dzwonisz do mnie wtedy kiedy masz
ochotę i pieprzysz jakieś głupstwa!
- Niestety to prawda... przespał się ze mną
przed przyjazdem do L.A. akurat byłam w Londynie dla promowania płyty. Dziś
rano dowiedziałam się, że będę matką.
Maggie omal by się nie rozpłakała. Poczuła się
upokorzona i rzeczywiście miała prawo tak się czuć. Selena mogła wiedzieć, że
złamała ją tymi słowami. Maggie bez dodatkowego słowa, rozłączyła połączenie i
położyła urządzenie przy zlewie na pralce. Ubrała koszulę, lecz poplamiła ją
łzami. Żadna dziewczyna nie czuła się teraz tak jak ona. Jakby ośmieszono ją
przed całą klasą. Usiadła na zimnych kafelkach i rozbeczała się jak małe
dziecko. Położywszy głowę na kolanach, łzy spływały po jej twarzy jak deszcz z
nieba. Wciąż miała słowa Seleny – zraniła ją po prostu... dobiła.
Nagle, poczuła jak Niall przysiada się do
niej. Zauważył, że płacze. Objął ją, całując w czubek głowy.
- Co się stało? – spytał. Maggie nie
odpowiedziała. Nie chciała nawet patrzeć z załzawionymi oczami na blondasa,
który sam zesmutniał. – Meg, proszę... powiedz.
Teraz Maggie zaczęła głośniej szlochać.
Usłyszał to Zayn, który kucnął przy płaczącej dziewczynie. Oboje byli zdziwieni
i nie zrozumieć co się stało. Jednak najgorsze przed nimi.
„Czułam
się jak idiotka. Ból, który mi zadali jest nie do opisania, a ja już nie mam
siły, by walczyć. To po prostu się skończyło.”