Zazdrość czyni cuda
„Jest
wiele rzeczy, których chciałabym Mu wypluć w twarz, ale nie odważyłabym się...
nawet ze łzami w oczach...”.
Maggie cały poranek przesiedziała z Harrym i
rozmawiali o wszystkim i o niczym. W szczególności o Justinie, który zniknął z
domu jakby wyparował. Dziewczyna nie ukrywała jak bardzo jest zachwycona z jego
towarzystwa, pokazywała, mówiła jak bardzo go kocha i jak bardzo jest dumna z
niego. Razem bawili się, śmiali na plaży, na którą pojechali. Wiatr mocno
zaczął bawić się kosmykami włosów dziewczyny, które zaczęły pięknie falować w
powietrzu. Harry nie mógł przestać się uśmiechać, a jego słodkie dołeczki,
ukazywały go naprawdę szczęśliwego. Oboje byli bardzo szczęśliwi. Chłopak
biorąc ją na ręce, wrzucił do morza. Była mokra do suchej nitki. Loczek chcąc
uciec przed zemstą, zaczął robić kroki w tył, jednak ona pociągnęła go do
siebie i przykleiła się do niego niczym klej. Położył dłonie na jej pośladkach
i zaczęli smakować swoich ust. Nie zwracali na nikogo uwagi, prócz siebie.
Nawet nie przyszło im do głowy, że paparazzi są kilkanaście metrów od nich i
widzą, robią zdjęcia, które potem będą mogli razem podziwiać w Internecie, czy
też w gazetach. Pociągnęła go w dół, sam się poślizgnął i wpadł niespodziewanie
do wody, którego dodatkowo przykryła duża fala. Jednak wciąż nie ukrywał uśmiechu.
Czuli, że ten dzień należy tylko do nich, by móc spędzić czas jak powinni.
Powiesiła swoje mokre dłonie na jego szyi i oparła czoło o jego czoło. Poczuła
jego ciepły, miętowy oddech na swoich wargach, które momentalnie zadrżały.
Harry pokierował się z nią na piasek, który teraz gryzł ich w stopy, lecz był
ciepły. Pociągnęła go za koszulę w górę, a przez jej ciało przeszedł zimny
dreszcz. Dotknęła jego ciepłego podbrzuszna, na co on tylko szybko zabrał rękę
i pocałował. Spojrzała na niego czułym wzrokiem, a on od razu musnął delikatnie
jej wargi. Robił to bardzo spokojnie i namiętnie, lecz starali się oboje
opanować śmiech.
- Kocham Cię – wyszeptał, patrząc na nią
swoimi szmaragdowymi oczami i delikatnie gładząc policzek. Maggie w tym
momencie przypomniała sobie o Justinie, który niespodziewanie wtargnął do jej
głowy, jakby serce podpowiadało jej, że to nie on, o którym marzy. Sama wierzyć
w to nie chciała, chciała uwolnić się od jedynych czekoladowych tęczówek, które
niestety były dla niej narkotykiem. Pocałował ją po chwili, a ona niepewnie
odwzajemniała pocałunki. Poczuła jego dłoń, gdy jeździła po jej żebrach aż po
same piersi. Gwałtownie go odepchnęła, oboje widocznie stracili zmysły zupełnie
o innym już myśląc. – Maggie przepraszam Cię, nie chciałem.
Dziewczyna wzięła głęboki oddech.
- Wracajmy już. – Odwróciła się po chwili,
idąc ku parkingu, na którym znajduje się jego czerwony kabriolet. Chłopak
podbiegł do niej truchtem i delikatnie chwycił za rękę.
- Nie gniewasz się? – spytał z nadzieją w
głosie.
- Jakże byłabym na Ciebie zła... – spojrzała
na niego z uśmiechem. Ulżyło mu, po czym musnął ją w policzek i mokrzy
skierowali się do samochodu. Wsiadłszy do niego i spojrzawszy na loczka, który
po chwili nałożył swoje czarne Ray-Bany, zrobił śmieszną minę z języczkiem na
zewnątrz, a ona wybuchła gromkim śmiechem, zapinając pasy. Odpalił silnik i
razem odjechali. Pół godziny później, przechodzili przez Aleję Gwiazd, który
dziewczyna na początku przechodziła nie raz. Trzymali się za ręce i jedli swojego
hot-doga.
- Ale naprawdę nie jesteś zła, że dotknąłem
kawałek twojej piersi? – spytał już zawstydzony.
- Nie o to mi chodziło, kiedy wyrwałam się z
pocałunki – mruknęła, szybko trzepocząc rzęsami. Chłopak zdziwiony spojrzał na
nią.
- To co się stało? – dopytał, ściskając pewnie
jej dłoń, którą za żadne skarby nie chciał puścić. Znów przypomniał jej się
Justin, który wczoraj wieczorem, namiętnie całował jej wargi oraz łaskotał jej
szyję. Wzdrygnęła się, spojrzawszy na niego, a on patrzył na nią pytająco.
- Nic – wzruszyła ramionami, biorąc kolejny
kęs hot-doga. Objął ją przez ramię i kolejny raz musnął jej policzek.
- I tak Cię przepraszam – mruknął do jej ucha,
a ona słodko się zaśmiała.
Przechodzili spokojnie przez Rodeo Drive, a
chłopak rozglądał się po tym mieście Aniołów, które zawsze chciał zwiedzić.
Dziewczyna korzystała z tej ciszy, która między nimi panowała. Bardzo ją
polubiła, lecz chciała już zacząć nowe rozmowy. Wzięła głęboki oddech, po czym
zaczęła:
- Jak tam chłopcy?
Harry późno zwrócił na nią uwagę, lecz
usłyszawszy pytanie odpowiedział:
- Świetnie, właśnie Zayn i Niall wrócili do
swoich rodzinnych domów, a Louis spędza czas w Londynie, ze swoją dziewczyną
Eleanor.
- A Liam? – zagryzła dolną wargę, przyglądając
się z góry do dołu chłopakowi. Wzrok miała ciekawskiej, a patrząc w jej brązowe
oczy, które wydawały się być w słońcu piwne, miał ochotę ją tylko zamknąć w
pokoju, by była tylko jego.
- Liam też miewa się świetnie – podrapał się
po głowie – ostatnio też był zajęty Danielle.
Dziewczyna kiwnęła głową i położyła głowę na
jego ramieniu. – A Marry i Jessica?
- Hm – mruknęła – ostatnio byłam tak zajęta,
że zapomniałam do nich nawet zadzwonić lub co gorsza... wysłać list. Dodatkowo
jestem na to zbyt leniwa – dodałam ze śmiechem w głosie, a Harry jej wtórował.
- Kiedy je poznałem... wydawały się być
podejrzliwe i nie miłe... – oblizał wargi, mówiąc trochę ciszej.
- Nigdy nie przepadały za szczęściarzem,
jakikolwiek by to nie był, który się we mnie zakocha i tak są sceptycznie do
nich nastawione, nie przejmuj się – objęła go przez tułów ramionami, opierając
brodę o ramię. Chłopak tylko niepewnie się uśmiechnął, lecz nie chciał stracić
humoru przez jakiekolwiek błahostki.
- A miałaś jakichkolwiek w życiu? – spytał
zaciekawiony. Ona skrzywiła tylko minę.
- Byli tacy, co ze mną flirtowali, lecz nie
chciałam mieć chłopaka, według mnie miłość była przereklamowana – sama nie była
pewna swoich słów, ale mówiła zbyt przekonująco i poważnie.
- A Justin? – teraz spojrzał na nią trochę
spode łba. Dziewczyna od początku rozmowy bała się, że znów usłyszy to imię i
będzie musiała się ze wszystkiego spowiadać.
- Eh – westchnęła – Justin raczej nie jest Tym
Jedynym, jakiego uważałam sprzed cztery lata temu – burknęła, udając
zniesmaczoną i nie zainteresowaną. U niego wzbudziło to zaskoczenie, lecz już
nie bał patrzeć mu się w oczy, wtedy kiedy czuł się intruzem w jego domu. Po
jej słowach, kamień spadł mu z serca. Widział jak na nią patrzy, irytowało go.
Wrócili przed szóstą do domu, gdzie siedziała Johanne
z nosem w książce na kanapie, otulona bladoróżowym kocem, a Pattie rozmawiała z
kimś przez telefon, kręcąc się wokół dużego okna. Justina ani śladu, myśleli,
że znajduje się w swoim pokoju i nie wiadomo co robi. Uśmiechnęli się czule do
wszystkich, jednakże oni nie zwrócili na nich najmniejszej uwagi. Dziewczyna
pociągnęła go za nadgarstek, prowadząc ku pokoju. Od razu po wejściu do niego,
panował lekki nieład z czego ona nie była zadowolona, nie lubiła chaosu, czy
też nieporządku. Począwszy od pościeli na łóżku aż po samą szafę. Chłopak
usiadł na łóżku, ściągnąwszy koszule, przebierając się w zwykły t-shirt o
niebieskim kolorze. Blondynka przeczesała swoje delikatnie poczochrane włosy,
kierując się z rzeczami do drzwi łazienki.
Rozkoszna kąpiel, która trwała niecałe pół
godziny, spowodowało to wyciszenie w jej organizmie, a także na twarzy, szczery
uśmiech siedemnastolatki. Włosy były lekko w nieładzie, lecz pachniały cytryną
z nutką mięty. Ubrana była w biały podkoszulek na ramiączku i dżinsowe spodenki,
które jak widać po białych nitkach na udach, były wycięte z jej spodni. Chłopak
z entuzjazmem wpatrywał się na jej nogi, aż po samą sylwetkę dziewczyny. Była
szczupła, nie miała ni małego ni dużego biustu, długie opalone nogi i uroda
Anioła, jednak bardzo podobna do Justina. Bardzo podobne rysy twarzy, podobny
uśmiech, delikatny głos i oczywiście oczy, które nigdy się nie zmienią.
Mozolnym krokiem i jakże seksownym dla chłopaka, usiadła na nim w rozkroku na
podbrzuszu i oparła dłonie na jego torsie. Pochyliła usta i je namiętnie
musnęła.
- Jesteś taka seksowna kiedy się poruszasz –
mruknął nieco podniecony. Maggie poczuła jak się rumieni, na co chłopak zaśmiał
się, całując ją jeszcze raz w usta.
- Sprawdzimy Internet? – zaproponowała,
zagryzając dolną wargę, pochylając się po iPada, który leżał na stoliku nocnym.
Zaczęła surfować po różnych stronach plotkarskich jakie tylko przyszły jej do
głowy. Niestety błyskawicznie dotarły zdjęcia do wielu serwerach, tuż po
pocałunkach po same trzymanie się za ręce i wspólne śmiechy. – Posłuchaj tego: Panna Blue i sam Harry Styles, spędzają
wspólny kwietniowy czas na plaży w Los Angeles, nie ukrywając swoich uczuć.
Miłość rozkwita z każdą chwilą młodych ludzi, z czego osobiście jesteśmy
zadowoleni. Niestety prześliczna Blue, rani samego Justina Bieber’a, który stwierdził z
ostatnich wywiadów, iż jest po uszy zakochany w swojej przyjaciółce, która (jak
widzimy na drugim zdjęciu) zostaje obmacywana przez Brytyjczyka.
Oboje wybuchli gromkim śmiechem. Dziewczyna
była zszokowana tym ostatnim zdaniem, jednak miała je za żart. Odłożyła, więc
urządzenie i położyła się obok chłopaka, który jak widać, wzrok wlepił w
dekolt, od czasu do czasu patrząc na różowiutkie oczy i intensywnie kakaowe
oczy. Pociągnął ją bardziej do siebie, poczuł, że zaczyna mieć na nią dziwną
ochotę.
- Jesteś taka piękna – jęknął do jej ucha,
szepcząc. Zaczął składać pocałunki na jej szyi, a ona poczuła, że on ją żąda,
jednak na taką przyjemność nie mogła sobie pozwolić.
- Harry dość, zmęczona jestem – wymyśliła na
ratunek, nędzne kłamstewka.
Niespodziewanie do pokoju wpadł Justin. Widząc
ich oboje na łóżku zbladł. Wściekły był od początku przyjścia. Pięścią uderzał
się lekko w udo, z zaciśniętymi zębami przez chwilę tak na nich patrzył, a ona
gwałtownie wstała, po czym loczek.
- Co on tutaj jeszcze robi? – spytał drżącym
głosem, patrząc na niego z pogardą. Nie odpowiedzieli oboje. Zamilkli. Justin
niespodziewanie pięścią uderzył go w głowę, od razu rzucając się na niego. Nie
wytrzymał. Uderzył go jeszcze raz, jednak Harry zaczął go szarpać za koszulę.
Niestety Justin, z całych sił popchnął, by tylko móc się wyrwać. Maggie
próbowała się dowiedzieć o co mu chodzi, ale on nie dał nawet chwili przerwy od
walki. Nagle przyszła Pattie i Johanne zszokowane tym co zobaczyły.
- Co się stało?! – pisnęła Pattie, widząc gdy
jego syn, napada na Harry’ego, który nawet nie wie za co został pobity.
- Jakim prawem ją obmacywałeś! – wrzasnął na
cały pokój, który aż zadrżał. Maggie wzdrygnęła się kolejny raz, milcząc.
Wszyscy zamilkli, jednak Justin niecierpliwił się z sekundy na sekundę. –
Odpowiedz, jak do Ciebie mówię!
Niestety Pattie i Johanne zaniemówiły, a oni
stali i patrzyli się na niego jak na wariata. Już do niego podszedł i ledwo
chwyciwszy go za koszulę, w końcu wybuchła:
- Nie obmacywał mnie!
Justin spojrzał na nią, przyglądając jej się.
Podszedł i spojrzał jej prosto w oczy.
- Nie broń go... – warknął z zaciśniętymi
zębami. – On klei się do Ciebie! Upatrzył sobie Ciebie, by Cię przelecieć,
dziewczyno!
- Justin co ty wygadujesz? – Pattie aż
brakowało powietrza jakie słowa kierował jej syn do Maggie.
- Harry tylko jeździł ręką wzdłuż żeber, ma
prawo przecież trzymać mnie za rękę, całować... jesteśmy razem, to ty nie
powinieneś – syknęła, plując mu w twarz. Chłopak głośno połknął ślinę, aż
powstała mu gula w gardle. – O taką błahostkę go bijesz... – parsknęła
śmiechem. – Lepiej wyjdź, nie mam ochoty na Ciebie patrzeć.
Poczuła jak łzy spływają po jej policzkach,
niczym fontanna. Wybiegła z pokoju, ze łzami w oczach, biorąc swoje brązowe
botki na obcasie, po czym szybko je ubrała i wybiegła smutna z domu. Poczuła
jak coś kłuje ją w serce. Nawet się nie spojrzała za siebie, a już była
kilkadziesiąt metrów od domu. Było chłodno, jednakże nie dbała o to. Usiadła na
małym wzgórzu, które jeszcze oświetlała lampa. Patrzyła na gwieździste niebo,
cała zalana łzami. Nie mogła znieść myśli, że tak naprawdę zależało mu na niej,
ale nie potrafiła go kochać, a ten chce zrobić z jej życia piekło, które zrobił
jej dziś po tak cudownym dniu z ukochaną osobą. Skuliła nogi, opierając brodę o
kolano i patrzyła nieco dalej, przymykając już lekko powieki ze zmęczenia. Znów
poczuła ten zimny powiew wiatru, którego nie lubiła. Za nią stał tak samo
zapłakany Justin.
- Dlaczego mnie prześladujesz? – jęknęła
smutna, zakrywając twarz w dłonie.
- Kocham Cię, nie karz mi cierpieć proszę... –
wychlipał – żyć bez Ciebie nie mogę...
Chciał złapać ją za dłoń, lecz ona gwałtownie
wstała i chciała go minąć jak ducha. – Maggie proszę, przepraszam Cię za
wszystkie moje błędy, za to, że taki ktoś jak ja żyje na tym świecie – dodał,
kiedy, przytulił ją od tyłu. Nie chciał wypuścić jej z ramion.
- Puść mnie – wysapała z przymkniętymi oczyma.
- Nie wypuszczę Cię, choćbym miał zginąć –
odpowiedział załamanym głosem. Gwałtownie obrócił ją do siebie i lekko oparł
czoło o jej czoło. – Kochasz mnie, powiedz to. Nie karz mi czekać w
nieskończoność. Ja... ja od zawsze marzyłem, by kiedyś z taką dziewczyną jak ty
założyć wspaniałą rodzinę...
- Której nie założysz – wtrąciła. – Na pewno
nie ze mną.
Wyrwała się z jego rąk i czym prędzej od niego
uciekła niczym przestraszona dziewczynka.
„Najlepiej byłoby teraz uciec i zamknąć się w jakimś szarym
pomieszczeniu na zawsze...”