piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 16

Zazdrość czyni cuda

„Jest wiele rzeczy, których chciałabym Mu wypluć w twarz, ale nie odważyłabym się... nawet ze łzami w oczach...”.


Maggie cały poranek przesiedziała z Harrym i rozmawiali o wszystkim i o niczym. W szczególności o Justinie, który zniknął z domu jakby wyparował. Dziewczyna nie ukrywała jak bardzo jest zachwycona z jego towarzystwa, pokazywała, mówiła jak bardzo go kocha i jak bardzo jest dumna z niego. Razem bawili się, śmiali na plaży, na którą pojechali. Wiatr mocno zaczął bawić się kosmykami włosów dziewczyny, które zaczęły pięknie falować w powietrzu. Harry nie mógł przestać się uśmiechać, a jego słodkie dołeczki, ukazywały go naprawdę szczęśliwego. Oboje byli bardzo szczęśliwi. Chłopak biorąc ją na ręce, wrzucił do morza. Była mokra do suchej nitki. Loczek chcąc uciec przed zemstą, zaczął robić kroki w tył, jednak ona pociągnęła go do siebie i przykleiła się do niego niczym klej. Położył dłonie na jej pośladkach i zaczęli smakować swoich ust. Nie zwracali na nikogo uwagi, prócz siebie. Nawet nie przyszło im do głowy, że paparazzi są kilkanaście metrów od nich i widzą, robią zdjęcia, które potem będą mogli razem podziwiać w Internecie, czy też w gazetach. Pociągnęła go w dół, sam się poślizgnął i wpadł niespodziewanie do wody, którego dodatkowo przykryła duża fala. Jednak wciąż nie ukrywał uśmiechu. Czuli, że ten dzień należy tylko do nich, by móc spędzić czas jak powinni. Powiesiła swoje mokre dłonie na jego szyi i oparła czoło o jego czoło. Poczuła jego ciepły, miętowy oddech na swoich wargach, które momentalnie zadrżały. Harry pokierował się z nią na piasek, który teraz gryzł ich w stopy, lecz był ciepły. Pociągnęła go za koszulę w górę, a przez jej ciało przeszedł zimny dreszcz. Dotknęła jego ciepłego podbrzuszna, na co on tylko szybko zabrał rękę i pocałował. Spojrzała na niego czułym wzrokiem, a on od razu musnął delikatnie jej wargi. Robił to bardzo spokojnie i namiętnie, lecz starali się oboje opanować śmiech.
- Kocham Cię – wyszeptał, patrząc na nią swoimi szmaragdowymi oczami i delikatnie gładząc policzek. Maggie w tym momencie przypomniała sobie o Justinie, który niespodziewanie wtargnął do jej głowy, jakby serce podpowiadało jej, że to nie on, o którym marzy. Sama wierzyć w to nie chciała, chciała uwolnić się od jedynych czekoladowych tęczówek, które niestety były dla niej narkotykiem. Pocałował ją po chwili, a ona niepewnie odwzajemniała pocałunki. Poczuła jego dłoń, gdy jeździła po jej żebrach aż po same piersi. Gwałtownie go odepchnęła, oboje widocznie stracili zmysły zupełnie o innym już myśląc. – Maggie przepraszam Cię, nie chciałem.
Dziewczyna wzięła głęboki oddech.
- Wracajmy już. – Odwróciła się po chwili, idąc ku parkingu, na którym znajduje się jego czerwony kabriolet. Chłopak podbiegł do niej truchtem i delikatnie chwycił za rękę.
- Nie gniewasz się? – spytał z nadzieją w głosie.
- Jakże byłabym na Ciebie zła... – spojrzała na niego z uśmiechem. Ulżyło mu, po czym musnął ją w policzek i mokrzy skierowali się do samochodu. Wsiadłszy do niego i spojrzawszy na loczka, który po chwili nałożył swoje czarne Ray-Bany, zrobił śmieszną minę z języczkiem na zewnątrz, a ona wybuchła gromkim śmiechem, zapinając pasy. Odpalił silnik i razem odjechali. Pół godziny później, przechodzili przez Aleję Gwiazd, który dziewczyna na początku przechodziła nie raz. Trzymali się za ręce i jedli swojego hot-doga.
- Ale naprawdę nie jesteś zła, że dotknąłem kawałek twojej piersi? – spytał już zawstydzony.
- Nie o to mi chodziło, kiedy wyrwałam się z pocałunki – mruknęła, szybko trzepocząc rzęsami. Chłopak zdziwiony spojrzał na nią.
- To co się stało? – dopytał, ściskając pewnie jej dłoń, którą za żadne skarby nie chciał puścić. Znów przypomniał jej się Justin, który wczoraj wieczorem, namiętnie całował jej wargi oraz łaskotał jej szyję. Wzdrygnęła się, spojrzawszy na niego, a on patrzył na nią pytająco.
- Nic – wzruszyła ramionami, biorąc kolejny kęs hot-doga. Objął ją przez ramię i kolejny raz musnął jej policzek.
- I tak Cię przepraszam – mruknął do jej ucha, a ona słodko się zaśmiała.
Przechodzili spokojnie przez Rodeo Drive, a chłopak rozglądał się po tym mieście Aniołów, które zawsze chciał zwiedzić. Dziewczyna korzystała z tej ciszy, która między nimi panowała. Bardzo ją polubiła, lecz chciała już zacząć nowe rozmowy. Wzięła głęboki oddech, po czym zaczęła:
- Jak tam chłopcy?
Harry późno zwrócił na nią uwagę, lecz usłyszawszy pytanie odpowiedział:
- Świetnie, właśnie Zayn i Niall wrócili do swoich rodzinnych domów, a Louis spędza czas w Londynie, ze swoją dziewczyną Eleanor.
- A Liam? – zagryzła dolną wargę, przyglądając się z góry do dołu chłopakowi. Wzrok miała ciekawskiej, a patrząc w jej brązowe oczy, które wydawały się być w słońcu piwne, miał ochotę ją tylko zamknąć w pokoju, by była tylko jego.
- Liam też miewa się świetnie – podrapał się po głowie – ostatnio też był zajęty Danielle.
Dziewczyna kiwnęła głową i położyła głowę na jego ramieniu. – A Marry i Jessica?
- Hm – mruknęła – ostatnio byłam tak zajęta, że zapomniałam do nich nawet zadzwonić lub co gorsza... wysłać list. Dodatkowo jestem na to zbyt leniwa – dodałam ze śmiechem w głosie, a Harry jej wtórował.
- Kiedy je poznałem... wydawały się być podejrzliwe i nie miłe... – oblizał wargi, mówiąc trochę ciszej.
- Nigdy nie przepadały za szczęściarzem, jakikolwiek by to nie był, który się we mnie zakocha i tak są sceptycznie do nich nastawione, nie przejmuj się – objęła go przez tułów ramionami, opierając brodę o ramię. Chłopak tylko niepewnie się uśmiechnął, lecz nie chciał stracić humoru przez jakiekolwiek błahostki.
- A miałaś jakichkolwiek w życiu? – spytał zaciekawiony. Ona skrzywiła tylko minę.
- Byli tacy, co ze mną flirtowali, lecz nie chciałam mieć chłopaka, według mnie miłość była przereklamowana – sama nie była pewna swoich słów, ale mówiła zbyt przekonująco i poważnie.
- A Justin? – teraz spojrzał na nią trochę spode łba. Dziewczyna od początku rozmowy bała się, że znów usłyszy to imię i będzie musiała się ze wszystkiego spowiadać.
- Eh – westchnęła – Justin raczej nie jest Tym Jedynym, jakiego uważałam sprzed cztery lata temu – burknęła, udając zniesmaczoną i nie zainteresowaną. U niego wzbudziło to zaskoczenie, lecz już nie bał patrzeć mu się w oczy, wtedy kiedy czuł się intruzem w jego domu. Po jej słowach, kamień spadł mu z serca. Widział jak na nią patrzy, irytowało go.
Wrócili przed szóstą do domu, gdzie siedziała Johanne z nosem w książce na kanapie, otulona bladoróżowym kocem, a Pattie rozmawiała z kimś przez telefon, kręcąc się wokół dużego okna. Justina ani śladu, myśleli, że znajduje się w swoim pokoju i nie wiadomo co robi. Uśmiechnęli się czule do wszystkich, jednakże oni nie zwrócili na nich najmniejszej uwagi. Dziewczyna pociągnęła go za nadgarstek, prowadząc ku pokoju. Od razu po wejściu do niego, panował lekki nieład z czego ona nie była zadowolona, nie lubiła chaosu, czy też nieporządku. Począwszy od pościeli na łóżku aż po samą szafę. Chłopak usiadł na łóżku, ściągnąwszy koszule, przebierając się w zwykły t-shirt o niebieskim kolorze. Blondynka przeczesała swoje delikatnie poczochrane włosy, kierując się z rzeczami do drzwi łazienki.
Rozkoszna kąpiel, która trwała niecałe pół godziny, spowodowało to wyciszenie w jej organizmie, a także na twarzy, szczery uśmiech siedemnastolatki. Włosy były lekko w nieładzie, lecz pachniały cytryną z nutką mięty. Ubrana była w biały podkoszulek na ramiączku i dżinsowe spodenki, które jak widać po białych nitkach na udach, były wycięte z jej spodni. Chłopak z entuzjazmem wpatrywał się na jej nogi, aż po samą sylwetkę dziewczyny. Była szczupła, nie miała ni małego ni dużego biustu, długie opalone nogi i uroda Anioła, jednak bardzo podobna do Justina. Bardzo podobne rysy twarzy, podobny uśmiech, delikatny głos i oczywiście oczy, które nigdy się nie zmienią. Mozolnym krokiem i jakże seksownym dla chłopaka, usiadła na nim w rozkroku na podbrzuszu i oparła dłonie na jego torsie. Pochyliła usta i je namiętnie musnęła.
- Jesteś taka seksowna kiedy się poruszasz – mruknął nieco podniecony. Maggie poczuła jak się rumieni, na co chłopak zaśmiał się, całując ją jeszcze raz w usta.
- Sprawdzimy Internet? – zaproponowała, zagryzając dolną wargę, pochylając się po iPada, który leżał na stoliku nocnym. Zaczęła surfować po różnych stronach plotkarskich jakie tylko przyszły jej do głowy. Niestety błyskawicznie dotarły zdjęcia do wielu serwerach, tuż po pocałunkach po same trzymanie się za ręce i wspólne śmiechy. – Posłuchaj tego: Panna Blue i sam Harry Styles, spędzają wspólny kwietniowy czas na plaży w Los Angeles, nie ukrywając swoich uczuć. Miłość rozkwita z każdą chwilą młodych ludzi, z czego osobiście jesteśmy zadowoleni. Niestety prześliczna Blue, rani samego  Justina Bieber’a, który stwierdził z ostatnich wywiadów, iż jest po uszy zakochany w swojej przyjaciółce, która (jak widzimy na drugim zdjęciu) zostaje obmacywana przez Brytyjczyka.
Oboje wybuchli gromkim śmiechem. Dziewczyna była zszokowana tym ostatnim zdaniem, jednak miała je za żart. Odłożyła, więc urządzenie i położyła się obok chłopaka, który jak widać, wzrok wlepił w dekolt, od czasu do czasu patrząc na różowiutkie oczy i intensywnie kakaowe oczy. Pociągnął ją bardziej do siebie, poczuł, że zaczyna mieć na nią dziwną ochotę.
- Jesteś taka piękna – jęknął do jej ucha, szepcząc. Zaczął składać pocałunki na jej szyi, a ona poczuła, że on ją żąda, jednak na taką przyjemność nie mogła sobie pozwolić.
- Harry dość, zmęczona jestem – wymyśliła na ratunek, nędzne kłamstewka.
Niespodziewanie do pokoju wpadł Justin. Widząc ich oboje na łóżku zbladł. Wściekły był od początku przyjścia. Pięścią uderzał się lekko w udo, z zaciśniętymi zębami przez chwilę tak na nich patrzył, a ona gwałtownie wstała, po czym loczek.
- Co on tutaj jeszcze robi? – spytał drżącym głosem, patrząc na niego z pogardą. Nie odpowiedzieli oboje. Zamilkli. Justin niespodziewanie pięścią uderzył go w głowę, od razu rzucając się na niego. Nie wytrzymał. Uderzył go jeszcze raz, jednak Harry zaczął go szarpać za koszulę. Niestety Justin, z całych sił popchnął, by tylko móc się wyrwać. Maggie próbowała się dowiedzieć o co mu chodzi, ale on nie dał nawet chwili przerwy od walki. Nagle przyszła Pattie i Johanne zszokowane tym co zobaczyły.
- Co się stało?! – pisnęła Pattie, widząc gdy jego syn, napada na Harry’ego, który nawet nie wie za co został pobity.
- Jakim prawem ją obmacywałeś! – wrzasnął na cały pokój, który aż zadrżał. Maggie wzdrygnęła się kolejny raz, milcząc. Wszyscy zamilkli, jednak Justin niecierpliwił się z sekundy na sekundę. – Odpowiedz, jak do Ciebie mówię!
Niestety Pattie i Johanne zaniemówiły, a oni stali i patrzyli się na niego jak na wariata. Już do niego podszedł i ledwo chwyciwszy go za koszulę, w końcu wybuchła:
- Nie obmacywał mnie!
Justin spojrzał na nią, przyglądając jej się. Podszedł i spojrzał jej prosto w oczy.
- Nie broń go... – warknął z zaciśniętymi zębami. – On klei się do Ciebie! Upatrzył sobie Ciebie, by Cię przelecieć, dziewczyno!
- Justin co ty wygadujesz? – Pattie aż brakowało powietrza jakie słowa kierował jej syn do Maggie.
- Harry tylko jeździł ręką wzdłuż żeber, ma prawo przecież trzymać mnie za rękę, całować... jesteśmy razem, to ty nie powinieneś – syknęła, plując mu w twarz. Chłopak głośno połknął ślinę, aż powstała mu gula w gardle. – O taką błahostkę go bijesz... – parsknęła śmiechem. – Lepiej wyjdź, nie mam ochoty na Ciebie patrzeć.
Poczuła jak łzy spływają po jej policzkach, niczym fontanna. Wybiegła z pokoju, ze łzami w oczach, biorąc swoje brązowe botki na obcasie, po czym szybko je ubrała i wybiegła smutna z domu. Poczuła jak coś kłuje ją w serce. Nawet się nie spojrzała za siebie, a już była kilkadziesiąt metrów od domu. Było chłodno, jednakże nie dbała o to. Usiadła na małym wzgórzu, które jeszcze oświetlała lampa. Patrzyła na gwieździste niebo, cała zalana łzami. Nie mogła znieść myśli, że tak naprawdę zależało mu na niej, ale nie potrafiła go kochać, a ten chce zrobić z jej życia piekło, które zrobił jej dziś po tak cudownym dniu z ukochaną osobą. Skuliła nogi, opierając brodę o kolano i patrzyła nieco dalej, przymykając już lekko powieki ze zmęczenia. Znów poczuła ten zimny powiew wiatru, którego nie lubiła. Za nią stał tak samo zapłakany Justin.
- Dlaczego mnie prześladujesz? – jęknęła smutna, zakrywając twarz w dłonie.
- Kocham Cię, nie karz mi cierpieć proszę... – wychlipał – żyć bez Ciebie nie mogę...
Chciał złapać ją za dłoń, lecz ona gwałtownie wstała i chciała go minąć jak ducha. – Maggie proszę, przepraszam Cię za wszystkie moje błędy, za to, że taki ktoś jak ja żyje na tym świecie – dodał, kiedy, przytulił ją od tyłu. Nie chciał wypuścić jej z ramion.
- Puść mnie – wysapała z przymkniętymi oczyma.
- Nie wypuszczę Cię, choćbym miał zginąć – odpowiedział załamanym głosem. Gwałtownie obrócił ją do siebie i lekko oparł czoło o jej czoło. – Kochasz mnie, powiedz to. Nie karz mi czekać w nieskończoność. Ja... ja od zawsze marzyłem, by kiedyś z taką dziewczyną jak ty założyć wspaniałą rodzinę...
- Której nie założysz – wtrąciła. – Na pewno nie ze mną.
Wyrwała się z jego rąk i czym prędzej od niego uciekła niczym przestraszona dziewczynka.

„Najlepiej byłoby teraz uciec i zamknąć się w jakimś szarym pomieszczeniu na zawsze...”