piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 13

Londyńskie zauroczenie

„Wystarczy spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie coś czego nikt inny w tobie nie dostrzega, a już możesz poczuć się wyjątkowy...”


Spędzili ze sobą kilka wspaniałych godzin. Rozmawiali o wszystkim, bardzo lubili swoje towarzystwo, lecz mrok nastał bardzo szybko i znów zaczął padać śnieg. Wiatr lekko dmuchał jej włosami, a on patrzył w nią jak na jakiś ideał z uśmiechem na twarzy. Dwór znów zaczął być biały, a sroki wydawały z siebie wciąż te same ponure odgłosy. Minęła godzina siódma gdy zielonooki odprowadził w końcu ją pod hotel, który niechętnie opuścił. Nie mógł przestać się uśmiechać gdy tylko o niej myślał, a ona o nim. Przekraczając próg swojego pokoju hotelowego, rzuciła się o łóżko, biorąc do ręki swój telefon, którym zrobiła zdjęcie sobie i jemu nad zamarzniętym stawem, gdzie znajdowały się dwa szare łabędzie. Nie mogła teraz o nim zapomnieć. W ciągu tych kilku godzin, zapomniała o problemach, o wszystkim. Usłyszała pukanie do drzwi. Momentalnie się odwróciła, gdy zostały otwarte, a w nich Pattie, która uśmiechnęła się do dziewczyny. Stanęła przy łóżku, po czym kucnęła i zaczęła jej się przyglądać jak do własnej córki. Bawiła się, przeczesując lekko jej złociste włosy, a ona wciąż wpatrywała się w zdjęcie z jej nowym przyjacielem.
- Ładnie razem wyglądacie... – zaczęła czułym głosem, spoglądając kątem oka na fotografię. – Pamiętasz jak robiłam Ci warkocze do szkoły, kiedy mama ciężko pracowała?
- Tak... miałyśmy obie męczarnie – powiedziała sarkastycznie. – Po co przyszłaś? – spytała w końcu.
Kobieta przez chwilę się jakby rozmarzyła, patrząc tuż za okno, w którym było widać gęste popielate, niektóre czarne chmury. Westchnęła głośno i znów popatrzyła na nią.
- W sprawie Justina – wyjaśniła. Blondynka tylko wstała jakby już nie chciała jej dalej słuchać. Nie chciała myśleć o nim, ale wszystkie starania szły na nic, iż wszyscy pytają o to samo w kółko, tylko rozmowy o nim. – Nie powinnaś tak go traktować. Zrozum go, on naprawdę Cię kocha.
- Pattie proszę... – wtrąciła, przymykając powieki, opierając się ramieniem o próg drzwi od łazienki. – Nie chcę tego słuchać, jeśli on Cię do mnie nasłał, powiedz, że nic to nie da. Ja po prostu... nie chcę go znać, żałuję wszystkiego, jestem świadoma, że mu też jest źle, ale musi zrozumieć, że pomiędzy nami nic nigdy nie będzie.
- Wiemy obie jaki ma charakter... jest uparty, a czasami nawet nieobliczalny – dodała. – On po prostu... - schowała twarz w dłonie – nie chcę by cierpiał przez całe życie. Przed przyjazdem do Polski płakał, żalił się, modlił Boga o wybaczenie...
Same jej słowa, argumenty, prosiły by ona mu wybaczyła. Blondynka też była nieugięta i uparta. Za wszelką cenę chciała wygrać, ale chce jedynie spokoju. Normalnego życia, lecz tak szybko to nie nastąpi. Nie widziała już ich wspólnej przyszłości, tylko ją. Zupełnie inną, zupełnie z innym mężczyzną, zupełnie zwyczajne. Ciężko było stawić opór osobom, które towarzyszyły tobie przez całe życie, pomagały Ci... teraz sam żal i smutek. Miała ogromną nadzieję, by wszystko skończyło się dobrze, a on w końcu znajdzie sobie inną towarzyszkę.
-„Dlaczego musiało wypaść na mnie?” – spytała w myślach, gdy na jej twarzy spłynęła samotna łza. Czuła się taka wyobcowana, niczyja. Kiedyś była oczkiem w głowie każdej bliskiej osoby, ale najbardziej teraz potrzebowała rad przyjaciół jak i bliskość kuzynki Roxan, która prawdopodobnie dalej zamieszkuje Polskę. – Przepraszam, ale pomóc nie mogę. Justin musi zrozumieć... ja nie ustąpię, bo tego nie chcę.
Powiedziawszy te słowa, Pattie tylko kiwnęła zrezygnowana głową, opuściwszy pokój. Teraz stała sama i głupio patrzyła w głąb łazienki. Zaczęła się zastanawiać nad kolejną próbą. Jednakże byłby z tego duży problem. Parsknęła pod nosem i zamknęła drzwi.
Rankiem, wszędzie ciepło, ale w łóżku najcieplej. Wybiła godzina ósma rano, a większość osób jeszcze spało. Niestety leniwa niedziela nastała, jednak pracowity dzień dla Justina i stresujący dzień dla niej.
Scooter zbudził jednego i drugiego śpiocha, ale z trudem. Gdyby nie jego cierpliwość, wybuchłby złością, mszcząc się na wszystko i wszystkich. Gdy powstawali na równe nogi, szykując się na kolejne próby, które trwały pół dnia. Większość tancerzy była wykończona, okazało się, że połowa z nich mieli swoją drugą połówkę z tej samej grupy. Zaśpiewali piosenki, ostatni raz powtórzyli układ. Był to duży plus dla niej, dzień zapowiadał się bardzo dobrze, spotkanie z Harrym. Przemęczeni, wrócili do hotelu, w którym przygotowali się do występu. W głowie miała tylko Harry’ego, z którym najbardziej chciała się zobaczyć, jednak Justin miał inne zamiary. Szykował swoje ubrania na X-factor, stojąc przed łóżkiem, a Maggie kończyła już suszyć swoje złociste włosy, które teraz mieniły się delikatnie. Grzywka opadała jej na czoło, a końcówki włosów sięgały jej do szczupłych i długich ramion. Sukienkę miała czerwoną, rękawy sięgały na wysokości łokcia, a dekolt był lekko głęboki w kształcie serca. Buty były na wysokim obcasie, czarne niczym węgiel. Zrobiwszy delikatny makijaż, po czym zeszła na dół wraz ze Scooterem. Na dole stał Justin i Kenny, którzy najwyraźniej czekali na ich dwójkę. Przed hotelem, mnóstwo paparazzich czekających, aż samemu Bieber’owi zrobią choć jedno najlepsze zdjęcie. Chłopak szybko pociągnął towarzyszkę za rękę ku przed nimi szedł Kenny, który miał zrobić dla nich przejście. Z trudem jednakże się udało, ale szatyn zachował zimną krew i ciągnął ją w stronę samochodu, który stał kilka metrów od nich. Zrobiwszy ostatni krok, szybko wsiedli do auta. Popatrzył się na nią, całując delikatnie w policzek, gdy ona sprawdzała godzinę. Spojrzawszy przez okno, ujrzała przepiękny widok, na rozświetlony Londyn, teraz przypomniała sobie jego oczy i słodkie dołeczki, na które patrzyła przez cały wczorajszy wieczór. Po niecałej godzinie, dotarli na miejsce.
- Za pół godziny będzie występ, zostaniecie przez ten czas w garderobie, jasne? – zaczął Scooter, patrząc to na nią, to na szatyna. Kiwnęli oboje głowami, po czym szybko weszli tylnym wejściem, gdzie ochroniarze ich wpuścili. Dziewczyna rozglądała się wokół, poszukując znanej jej osoby, czy gdzieś tutaj go nie ma. Miała ogromną nadzieję, że go dziś zobaczy. Justin ciągnął ją najszybciej jak mógł, lecz czuł jak stara się wyrwać. Gwałtownie się odwrócił i pociągnął ją za oba nadgarstki.
- Nawet nie myśl, że Cię do niego puszczę – syknął przez zaciśnięte zęby. Ścisnął jej nadgarstki, znów się odwrócił, pędząc do garderoby.
- A puścisz – warknęła, wyrywając się najlepiej jak mogła. – Nie masz prawa mówić mi co mam robić!
Stał bez ruchu, wpatrując się w nią. Podejrzewał już, że coś pomiędzy nimi było... jest.
- Mamy czekać w garderobie – dodał jako swoje ostatnie słowa i siłą zaciągnął ją do pomieszczenia, także z trudem. W ostatniej chwili, zabrała jego ręce i już nic jej nie powstrzymało przed spotkaniem z Harrym. Przechodziła przez niekończący się korytarz, mogłaby rzec, że przez labirynt. Natknęła się na jednego z członków zespołu, przynajmniej. Miał blond włosy i był najniższy z ich pięciu. Podejrzewała iż to Niall.
- Hej – zawołała, podchodząc. Chłopak uśmiechnął się na jej widok, po czym ją przytulił.
- Cześć... – odpowiedział. Maggie otworzyła już buzię by coś powiedzieć, jednak on był szybszy i sprytniejszy. – Harry czeka z chłopakami za kurtyną, to za ostatnimi drzwiami na lewo. Idź, daj mu otuchy, gadał o Tobie przez calutki dzień.
Dziewczyna czuła jak się w środku rumieni. Posłuchała rady Irlandczyka i szybkim krokiem, powędrowała ku bladobrązowym drzwiom. Harry stał obok mulata, który odrobinę wydawał się zdenerwowany, co było prawdą. Poczuł jak ktoś go obejmuje, a widząc złociste włosy, od razu się uśmiechnął niczym dziecko.
- Cześć! – zawołał, tuląc ją wciąż.
- Cześć, musiałam tu do Ciebie przyjść, serce podpowiadało mi, że tu jesteś – oznajmiła czule do chłopaka.
- A to serce to Niall? – spytał z cwaniackim uśmieszkiem. Dziewczyna pokiwała głową i oboje się słodko zaśmiali.
- Powodzenia Ci życzę, masz dużo odwagi, ponieważ ja nie odważyłabym się wystąpić – dodała.
- Dziękuję, ale ty jesteś chyba najodważniejszą dziewczyną jaką znam – puściwszy jej oczko, przytulili się na pożegnanie, mówiąc sobie ostatnie miłe słowa. Wróciwszy do garderoby, ujrzała wściekłego Bieber’a, który siedział na miejscu i patrzył w tępy kąt pomieszczenia.
Widać zrobiła mu na złość – przynajmniej tak pomyślała. Powtórzyła w myślach słowa piosenki, a on tylko czekał aż usiądzie lub póki Scooter nie da znaku iż zaczynają. Opierał się łokciem, a usta były co chwilę oblizywane. Kwadrans później, Scooter kazał iść im pod scenę. Było głośno, dwaj prezenterzy zapowiadali już ich występ. Wiedziała, że ona zaczyna śpiewać, był to dla koszmar, a zarazem niesamowite uczucie. Serce biło jak szalone, gdy tylko pomyślała o wystąpieniu przez setkami ludzi, w telewizji, a Justin o tym wiedział jak się teraz czuje. Pamiętał doskonale swój pierwszy występ na scenie, bał się, że coś sknoci, ale poszło mu perfekcyjnie. Muzyka zabrzmiała, a piski dziewcząt jego malowanym uśmiechem na twarzy. Zaczęła śpiewać pierwsze słowa piosenki, od serca to robiła. Ludzie rozpoznawali jej urodę z czasopism, gazetach. Nie sądzili, że to będzie kolejna „jego dziewczyna”, gdyż nią nie była. Zauroczyła ich swoim talentem, głosem. Zaczęli śpiewać wraz z nią, gdy nagle pojawił się Justin, który ledwo zwracał na nią uwagę. Pomimo tego, że układ był zaplanowany, Scooter jednak w ostatniej chwili zrezygnował. Jury byli zaskoczeni iż pierwszy raz widzą taką młodą, piękną dziewczynę, nieznaną, która teraz śpiewa z niejakim Justinem Bieberem. Uśmiechała się słodko, wyłaniając to kolejne słowa.
Występ był udany, widownia zachwycona, a jurorzy oniemieli z wrażenia. Harry sam ją oglądał, sam był w szoku. Gdy tylko złapał ją w obecności Bieber’a niepewnie pociągnął do siebie. On spojrzał na niego jak na wroga, po czym z zaciśniętymi już zębami, odszedł. Spojrzeli na siebie i mocno objął ją.
- Byłaś świetna! – Powiedział z zachwytem w głosie.
- Tak myślisz? – spytała skromnie.
- Pewnie! Jesteś świetna, jesteś... niesamowita – mówił jak najęty. Widać, że bardzo mu się podobała, ale nie sądził, że tak bardzo. Serce mu waliło jak tylko widział ją uśmiechniętą do niego. Jednak Scooter przerwał to wszystko i kazał już wracać do garderoby. Pożegnawszy się z loczkiem, wróciła wraz ze Scooterem i Kennym ku hotelu. Justin siedział cicho jak makiem zasiał, jak widać nie miał już na nic ochoty... był zazdrosny o nią, a także osobiście na nią zły. Zamierzał wyjechać z nią na swoje 17-ste urodziny do Los Angeles, gdzie na razie u niego zamieszka wraz z Johanne i Pattie, z dala od przemiłego Brytyjczyka.


„Uśmiecham się na każdy jego widok, na każdy jego sukces. Londyn dał mi trochę do myślenia, dał mi szansę. Cieszę się, że tak się stało, ale najbardziej ciekawi mnie mój dalszy los, który niesie ze sobą różnego rodzaju niespodzianki.”