Londyńskie zauroczenie
„Wystarczy
spojrzeć w lustro i powiedzieć sobie coś czego nikt inny w tobie nie dostrzega,
a już możesz poczuć się wyjątkowy...”
Spędzili ze sobą
kilka wspaniałych godzin. Rozmawiali o wszystkim, bardzo lubili swoje
towarzystwo, lecz mrok nastał bardzo szybko i znów zaczął padać śnieg. Wiatr
lekko dmuchał jej włosami, a on patrzył w nią jak na jakiś ideał z uśmiechem na
twarzy. Dwór znów zaczął być biały, a sroki wydawały z siebie wciąż te same
ponure odgłosy. Minęła godzina siódma gdy zielonooki odprowadził w końcu ją pod
hotel, który niechętnie opuścił. Nie mógł przestać się uśmiechać gdy tylko o
niej myślał, a ona o nim. Przekraczając próg swojego pokoju hotelowego, rzuciła
się o łóżko, biorąc do ręki swój telefon, którym zrobiła zdjęcie sobie i jemu
nad zamarzniętym stawem, gdzie znajdowały się dwa szare łabędzie. Nie mogła
teraz o nim zapomnieć. W ciągu tych kilku godzin, zapomniała o problemach, o
wszystkim. Usłyszała pukanie do drzwi. Momentalnie się odwróciła, gdy zostały
otwarte, a w nich Pattie, która uśmiechnęła się do dziewczyny. Stanęła przy
łóżku, po czym kucnęła i zaczęła jej się przyglądać jak do własnej córki.
Bawiła się, przeczesując lekko jej złociste włosy, a ona wciąż wpatrywała się w
zdjęcie z jej nowym przyjacielem.
- Ładnie razem
wyglądacie... – zaczęła czułym głosem, spoglądając kątem oka na fotografię. –
Pamiętasz jak robiłam Ci warkocze do szkoły, kiedy mama ciężko pracowała?
- Tak... miałyśmy
obie męczarnie – powiedziała sarkastycznie. – Po co przyszłaś? – spytała w
końcu.
Kobieta przez chwilę
się jakby rozmarzyła, patrząc tuż za okno, w którym było widać gęste popielate,
niektóre czarne chmury. Westchnęła głośno i znów popatrzyła na nią.
- W sprawie Justina
– wyjaśniła. Blondynka tylko wstała jakby już nie chciała jej dalej słuchać.
Nie chciała myśleć o nim, ale wszystkie starania szły na nic, iż wszyscy pytają
o to samo w kółko, tylko rozmowy o nim. – Nie powinnaś tak go traktować. Zrozum
go, on naprawdę Cię kocha.
- Pattie proszę... –
wtrąciła, przymykając powieki, opierając się ramieniem o próg drzwi od
łazienki. – Nie chcę tego słuchać, jeśli on Cię do mnie nasłał, powiedz, że nic
to nie da. Ja po prostu... nie chcę go znać, żałuję wszystkiego, jestem
świadoma, że mu też jest źle, ale musi zrozumieć, że pomiędzy nami nic nigdy
nie będzie.
- Wiemy obie jaki ma
charakter... jest uparty, a czasami nawet nieobliczalny – dodała. – On po
prostu... - schowała twarz w dłonie – nie chcę by cierpiał przez całe życie.
Przed przyjazdem do Polski płakał, żalił się, modlił Boga o wybaczenie...
Same jej słowa,
argumenty, prosiły by ona mu wybaczyła. Blondynka też była nieugięta i uparta.
Za wszelką cenę chciała wygrać, ale chce jedynie spokoju. Normalnego życia,
lecz tak szybko to nie nastąpi. Nie widziała już ich wspólnej przyszłości,
tylko ją. Zupełnie inną, zupełnie z innym mężczyzną, zupełnie zwyczajne. Ciężko
było stawić opór osobom, które towarzyszyły tobie przez całe życie, pomagały
Ci... teraz sam żal i smutek. Miała ogromną nadzieję, by wszystko skończyło się
dobrze, a on w końcu znajdzie sobie inną towarzyszkę.
-„Dlaczego musiało wypaść na mnie?” –
spytała w myślach, gdy na jej twarzy spłynęła samotna łza. Czuła się taka wyobcowana,
niczyja. Kiedyś była oczkiem w głowie każdej bliskiej osoby, ale najbardziej
teraz potrzebowała rad przyjaciół jak i bliskość kuzynki Roxan, która
prawdopodobnie dalej zamieszkuje Polskę. – Przepraszam, ale pomóc nie mogę.
Justin musi zrozumieć... ja nie ustąpię, bo tego nie chcę.
Powiedziawszy te
słowa, Pattie tylko kiwnęła zrezygnowana głową, opuściwszy pokój. Teraz stała
sama i głupio patrzyła w głąb łazienki. Zaczęła się zastanawiać nad kolejną
próbą. Jednakże byłby z tego duży problem. Parsknęła pod nosem i zamknęła
drzwi.
Rankiem, wszędzie
ciepło, ale w łóżku najcieplej. Wybiła godzina ósma rano, a większość osób
jeszcze spało. Niestety leniwa niedziela nastała, jednak pracowity dzień dla
Justina i stresujący dzień dla niej.
Scooter zbudził
jednego i drugiego śpiocha, ale z trudem. Gdyby nie jego cierpliwość, wybuchłby
złością, mszcząc się na wszystko i wszystkich. Gdy powstawali na równe nogi,
szykując się na kolejne próby, które trwały pół dnia. Większość tancerzy była
wykończona, okazało się, że połowa z nich mieli swoją drugą połówkę z tej samej
grupy. Zaśpiewali piosenki, ostatni raz powtórzyli układ. Był to duży plus dla
niej, dzień zapowiadał się bardzo dobrze, spotkanie z Harrym. Przemęczeni,
wrócili do hotelu, w którym przygotowali się do występu. W głowie miała tylko
Harry’ego, z którym najbardziej chciała się zobaczyć, jednak Justin miał inne
zamiary. Szykował swoje ubrania na X-factor, stojąc przed łóżkiem, a Maggie
kończyła już suszyć swoje złociste włosy, które teraz mieniły się delikatnie.
Grzywka opadała jej na czoło, a końcówki włosów sięgały jej do szczupłych i
długich ramion. Sukienkę miała czerwoną, rękawy sięgały na wysokości łokcia, a
dekolt był lekko głęboki w kształcie serca. Buty były na wysokim obcasie,
czarne niczym węgiel. Zrobiwszy delikatny makijaż, po czym zeszła na dół wraz
ze Scooterem. Na dole stał Justin i Kenny, którzy najwyraźniej czekali na ich
dwójkę. Przed hotelem, mnóstwo paparazzich czekających, aż samemu Bieber’owi
zrobią choć jedno najlepsze zdjęcie. Chłopak szybko pociągnął towarzyszkę za
rękę ku przed nimi szedł Kenny, który miał zrobić dla nich przejście. Z trudem
jednakże się udało, ale szatyn zachował zimną krew i ciągnął ją w stronę
samochodu, który stał kilka metrów od nich. Zrobiwszy ostatni krok, szybko
wsiedli do auta. Popatrzył się na nią, całując delikatnie w policzek, gdy ona
sprawdzała godzinę. Spojrzawszy przez okno, ujrzała przepiękny widok, na
rozświetlony Londyn, teraz przypomniała sobie jego oczy i słodkie dołeczki, na
które patrzyła przez cały wczorajszy wieczór. Po niecałej godzinie, dotarli na
miejsce.
- Za pół godziny
będzie występ, zostaniecie przez ten czas w garderobie, jasne? – zaczął
Scooter, patrząc to na nią, to na szatyna. Kiwnęli oboje głowami, po czym
szybko weszli tylnym wejściem, gdzie ochroniarze ich wpuścili. Dziewczyna
rozglądała się wokół, poszukując znanej jej osoby, czy gdzieś tutaj go nie ma.
Miała ogromną nadzieję, że go dziś zobaczy. Justin ciągnął ją najszybciej jak
mógł, lecz czuł jak stara się wyrwać. Gwałtownie się odwrócił i pociągnął ją za
oba nadgarstki.
- Nawet nie myśl, że
Cię do niego puszczę – syknął przez zaciśnięte zęby. Ścisnął jej nadgarstki,
znów się odwrócił, pędząc do garderoby.
- A puścisz –
warknęła, wyrywając się najlepiej jak mogła. – Nie masz prawa mówić mi co mam
robić!
Stał bez ruchu,
wpatrując się w nią. Podejrzewał już, że coś pomiędzy nimi było... jest.
- Mamy czekać w
garderobie – dodał jako swoje ostatnie słowa i siłą zaciągnął ją do
pomieszczenia, także z trudem. W ostatniej chwili, zabrała jego ręce i już nic
jej nie powstrzymało przed spotkaniem z Harrym. Przechodziła przez niekończący
się korytarz, mogłaby rzec, że przez labirynt. Natknęła się na jednego z
członków zespołu, przynajmniej. Miał blond włosy i był najniższy z ich pięciu.
Podejrzewała iż to Niall.
- Hej – zawołała,
podchodząc. Chłopak uśmiechnął się na jej widok, po czym ją przytulił.
- Cześć... –
odpowiedział. Maggie otworzyła już buzię by coś powiedzieć, jednak on był
szybszy i sprytniejszy. – Harry czeka z chłopakami za kurtyną, to za ostatnimi
drzwiami na lewo. Idź, daj mu otuchy, gadał o Tobie przez calutki dzień.
Dziewczyna czuła jak
się w środku rumieni. Posłuchała rady Irlandczyka i szybkim krokiem,
powędrowała ku bladobrązowym drzwiom. Harry stał obok mulata, który odrobinę
wydawał się zdenerwowany, co było prawdą. Poczuł jak ktoś go obejmuje, a widząc
złociste włosy, od razu się uśmiechnął niczym dziecko.
- Cześć! – zawołał,
tuląc ją wciąż.
- Cześć, musiałam tu
do Ciebie przyjść, serce podpowiadało mi, że tu jesteś – oznajmiła czule do
chłopaka.
- A to serce to
Niall? – spytał z cwaniackim uśmieszkiem. Dziewczyna pokiwała głową i oboje się
słodko zaśmiali.
- Powodzenia Ci
życzę, masz dużo odwagi, ponieważ ja nie odważyłabym się wystąpić – dodała.
- Dziękuję, ale ty
jesteś chyba najodważniejszą dziewczyną jaką znam – puściwszy jej oczko,
przytulili się na pożegnanie, mówiąc sobie ostatnie miłe słowa. Wróciwszy do
garderoby, ujrzała wściekłego Bieber’a, który siedział na miejscu i patrzył w
tępy kąt pomieszczenia.
Widać zrobiła mu na
złość – przynajmniej tak pomyślała. Powtórzyła w myślach słowa piosenki, a on
tylko czekał aż usiądzie lub póki Scooter nie da znaku iż zaczynają. Opierał
się łokciem, a usta były co chwilę oblizywane. Kwadrans później, Scooter kazał
iść im pod scenę. Było głośno, dwaj prezenterzy zapowiadali już ich występ.
Wiedziała, że ona zaczyna śpiewać, był to dla koszmar, a zarazem niesamowite
uczucie. Serce biło jak szalone, gdy tylko pomyślała o wystąpieniu przez
setkami ludzi, w telewizji, a Justin o tym wiedział jak się teraz czuje.
Pamiętał doskonale swój pierwszy występ na scenie, bał się, że coś sknoci, ale
poszło mu perfekcyjnie. Muzyka zabrzmiała, a piski dziewcząt jego malowanym
uśmiechem na twarzy. Zaczęła śpiewać pierwsze słowa piosenki, od serca to
robiła. Ludzie rozpoznawali jej urodę z czasopism, gazetach. Nie sądzili, że to
będzie kolejna „jego dziewczyna”, gdyż nią nie była. Zauroczyła ich swoim
talentem, głosem. Zaczęli śpiewać wraz z nią, gdy nagle pojawił się Justin, który
ledwo zwracał na nią uwagę. Pomimo tego, że układ był zaplanowany, Scooter
jednak w ostatniej chwili zrezygnował. Jury byli zaskoczeni iż pierwszy raz
widzą taką młodą, piękną dziewczynę, nieznaną, która teraz śpiewa z niejakim
Justinem Bieberem. Uśmiechała się słodko, wyłaniając to kolejne słowa.
Występ był udany,
widownia zachwycona, a jurorzy oniemieli z wrażenia. Harry sam ją oglądał, sam
był w szoku. Gdy tylko złapał ją w obecności Bieber’a niepewnie pociągnął do
siebie. On spojrzał na niego jak na wroga, po czym z zaciśniętymi już zębami,
odszedł. Spojrzeli na siebie i mocno objął ją.
- Byłaś świetna! –
Powiedział z zachwytem w głosie.
- Tak myślisz? –
spytała skromnie.
- Pewnie! Jesteś
świetna, jesteś... niesamowita – mówił jak najęty. Widać, że bardzo mu się
podobała, ale nie sądził, że tak bardzo. Serce mu waliło jak tylko widział ją
uśmiechniętą do niego. Jednak Scooter przerwał to wszystko i kazał już wracać
do garderoby. Pożegnawszy się z loczkiem, wróciła wraz ze Scooterem i Kennym ku
hotelu. Justin siedział cicho jak makiem zasiał, jak widać nie miał już na nic
ochoty... był zazdrosny o nią, a także osobiście na nią zły. Zamierzał wyjechać
z nią na swoje 17-ste urodziny do Los Angeles, gdzie na razie u niego zamieszka
wraz z Johanne i Pattie, z dala od przemiłego Brytyjczyka.
„Uśmiecham się na każdy jego widok, na każdy jego sukces.
Londyn dał mi trochę do myślenia, dał mi szansę. Cieszę się, że tak się stało,
ale najbardziej ciekawi mnie mój dalszy los, który niesie ze sobą różnego rodzaju
niespodzianki.”