Pierwsze kroki...
„Najlepszy
czas gdy mogę robić to co kocham, a obok są osoby, na których mi zależy.”
Rankiem, gdy Słońce
wyjrzało zza chmur, obudziło słodko śpiącą dziewczynę, która najwyraźniej nie
chciała wstawać. Johanne zaczęła łaskotać ją w stopy iż tam miała łaskotki.
Poirytowana, niechętnie wstała i tylko wziąwszy swoje rzeczy, skierowała się ku
drzwiom od łazienki. Wzięła ciepły prysznic, po czym ubrana w zwykły biały
t-shirt ze beżowym swetrem, śnieżnobiałymi jeansami i trampkami, wraz ze
spiętymi w kok złociste włosy, udała się na śniadanie, które czekało na nią na
dole. Specjalnie dla niej naleśniki z ricottą i jagodami. Już na sam widok,
była w szoku. Na białym obrusie, przy talerzu, leżały kilka czerwonych płatków
róż i w kryształowej szklance – sok z świeżych pomarańczy.
Spojrzawszy na
matkę, która też była tym wszystkim zaskoczona, tylko poczuła jak burczy jej w
brzuchu. Nie minęło dziesięć minut jak skończyły jeść. Znikąd pojawiła się
Pattie, która najwyraźniej dopiero wstała, z takim wyrazem twarzy można było
powiedzieć, że była przemęczona wczorajszym dniem. Uśmiechnęła się to na
blondynkę, to na swoją dawną przyjaciółkę, które znały się od wielu, wielu lat.
Były nawet razem w szpitalu, pomagały sobie zawsze. Toteż widzą, jak syn Pattie
patrzył, patrzy na córkę swojej przyjaciółki, już od bardzo dawna. Pamięta
nawet jak razem się uczyli na sprawdziany, testy, a także jak uczyli się grać
na instrumentach. Dziewczyna nauczyła go wiele, a Pattie jej za to będzie
zawsze wdzięczna. Dała mu wiarę w siebie, a też myślała o ich wspólnej
przyszłości, lecz teraz wszystko się pokomplikowało.
- Nie wyspana? –
spytała Johanne, tuląc przyjaciółkę.
- Jestem zmęczona
tymi spotkaniami... – westchnęła. – Justin będzie Ci pomagał w tym tygodniu, a
w następnym wyjeżdżamy do Londynu, zaśpiewasz z nim w X-factorze, poznasz
jeszcze zespół... jak mu tam? One Direction?
- Czemu nic o tym
nie wiem? – założyła ręce na piersi dziewczyna, patrząc na nią spode łba.
Pattie wytrzeszczyła ze zdziwienia oczy, iż myślała, że ona żartuje.
- Jak to nie wiesz?
Justin Ci nie mówił, ponoć z nim pół dnia spędziłaś – oznajmiła.
- Mówił mi o
premierze – westchnęła, ale zauważyła
przy wejściu do hotelu Justina i Cody’iego. Idealna okazja, by wyjaśnić
sprawę? Wątpliwe, lecz wszystko może się zdarzyć. Szatyn wraz z Simpsonem udali
się w stronę kobiet, po czym Cody uśmiechnął się na widok blondynki.
Odwzajemniła gest, lecz nie było jej do śmiechu. Szatyn potajemnie przyglądał
im się, jednak nie miał ochoty na to patrzeć i tylko przytulił swoją
rodzicielkę.
Godzinę później już
nagrywali pierwszy hit z zeszytu dziewczyny. Utworów było mnóstwo, a w ucho
wszystkim szybko wpadło. Nawet Antoniemu, który uważał, że mieć taką dziewczynę
w wytwórni to cud. Cody wraz ze wszystkimi zgromadzonymi przyglądał się
dziewczynie. Zaimponowała mu. Justin z uśmiechem na ustach, słuchał jak śpiewa.
Tak prawdziwie jak on. Po kilkunastu minutach, odsłuchali to co zaśpiewała,
sama nie mogła uwierzyć w to, co się dzieje. Jest tutaj, słuchają ją i na
dodatek chcą więcej. Justin zawsze lubił jak śpiewa, uśmiechał się gdy tylko ta
była uśmiechnięta, był smutny gdy tylko ona była smutna. Wszystko robili i
przeżywali razem, bez wyjątku. Spędzali każdą wolną chwilę razem, ale pewnego
dnia to wszystko prysło. Patrzył się teraz na jej szczęście, móc teraz poczuć
jak ona się czuła gdy ktoś bliski pomaga komuś dać, dać szansę. Odwzajemnił to.
Niczego nie będzie żałował... do czasu. Zaśpiewała jeszcze raz, lepiej, by móc
mieć już chwilę swoją. Cody pożegnał się z szatynem, wychodząc. Maggie wyszła z
pomieszczenia, stanęła obok Johanne i Pattie, a L.A.Reid wciąż wyglądał, jakby
zaniemówił.
- Jestem pod
wrażeniem twoich zdolności... talentu Ci nie brak, myślę, że będzie lepiej jak
kogoś Ci przedstawię – odparł. Po chwili do pomieszczenia wszedł Usher i Ryan.
Dziewczyna obydwóch mocno przytuliła, a oni się głośno zaśmiali. Widać, że za
nimi zatęskniła. Justin znów się szeroko uśmiechnął, ale po chwili znów gdzieś
zniknął.
- Też się cieszymy,
że Cię widzimy – zaśmiał się Ryan Good, czochrając dziewczynę po czuprynie.
- Słyszeć twój głos,
to zaszczyt – dodał Usher. Dziewczyna się głośno zaśmiała. – Musimy kiedyś nagrać
duet, koniecznie.
- Bo taka artystka jak ja da się wykorzystać – zaśmiała się głośno.
Usher zaczął ją łapać i łaskotać. Głośno śmiali się i bawili, gdy w końcu
nadszedł czas na pracę.
Justin wciąż
siedział z Christianem przed konsolą, nawet nie wiedzieli kto stoi i opiera się
o framugę ciemnych drzwi. Byli bardzo zajęci grą, a ona stała i czekała, aż w
końcu któryś na nią spojrzy. Wywróciła już zirytowana oczami i podeszła do
nich. Oboje poczuli ból na głowach. Odwrócili się w tym samym czasie, a widząc
złotowłosą natychmiast zapomnieli o bólu.
- Skąd ty tu? –
zaczął Christian, obracając się i z powrotem, zaskoczony jej byciem.
- Nie ważne –
odwróciła jego głowę. Po chwili do pokoju zapukała matka chłopaka, pytając się
o błahostki. Niestety dziewczyna nie miała na nic ochoty i jak najszybciej
postarała się, by kobieta zostawiła ich samych. Udało się. Chłopcy lekko
uśmiechnęli się do niej, po czym Chris wyłączył za pauzowaną grę. – Justin,
lepiej żebyś mi wyjaśnił kilka rzeczy...
Chłopak wzruszył
ramionami, a Chris się zadziornie uśmiechnął do nich obojga, po czym dziewczyna
dokończyła:
- Na osobności.
Christian spuścił
głowę i wyszedł z pokoju. Zostali sami. Usłyszeli jeszcze zamykające się drzwi,
po czym oboje spuścili wzrok, ale dziewczyna spojrzała na niego i oblizała
wargi, zagryzając dolną.
- Dlaczego mi nie
powiedziałeś? – zaczęła nerwowo. On spojrzał na nią zdziwiony. Wytrzeszczył
oczy, po czym nie pewnie zrobił krok w tył. – Londyn... X-factor... One
Direction? Zataiłeś to wszystko przede mną... wiedziałeś o tym, że Scooter
chciał przyjąć mnie do współpracy z wami już dobre kilka lat wcześniej, ale ty
chciałeś wziąć Selenę...
Gwałtownie jej
przerwał.
- Miało tak być...
nie zgodził się, bo była moją dziewczyną, ale dlatego, że nie spodobała się
jemu, a co dopiero Antoniemu... Tak szczerze – westchnął. – Wymigałem się,
żebyś została zwykłą dziewczyną z Kanady, była wciąż moją przyjaciółką, ale jak
widać inaczej Cię skrzywdziłem.
Maggie czuła dziwny
ucisk w żołądku. Nie wiedziała czy to przez nerwy, czy przez prawdę jaką
usłyszała. Jemu już było żal.
- Jesteś egoistą –
wydukała, wychodząc z pokoju. Justin stał i nic nie mówił. Christian zauważył
ją jak wybiega z mieszkania, co go zdziwiło. Kiedy stanął przed drzwiami,
widział swojego przyjaciela zdołowanego. Przez chwilę myślał, że znów się
pokłócili, że powiedziała mu coś niestosownego, co mogło go zranić. Jednak nie
wiedział już nic, a on nic nie mówił.
Wieczorem, Maggie
leżała skulona w łóżku, a łzy tak czy siak leciały jej po policzkach. Była w
nim sama. Nic nie było słychać, tylko gości przetłaczających się po korytarzu.
Pokój teraz wydawał się przyjemny i można było w nim porozmyślać samemu. Czuła
się wykorzystana i upokorzona. Niegdyś myślała, że to Justin jest i będzie
zawsze zainteresowany prasą, nie ona. Wyszło na jaw iż to ona miała wraz z nim
spełniać marzenia. Po chwili poczuła ten sam zapach perfum. Odwróciwszy głowę,
Justin stał przed nią z malowanym się smutkiem i żalem na twarzy, a w oczach
miał słowa „Przepraszam Cię”. Ona zignorowała jego obecność i dalej skulona,
zachowywała się cicho jakby nie istniała. Chłopak niesfornie podszedł,
odwracając ją i namiętnie pocałował. Czekał na to cały dzień, ale zakończyło
się to niepowodzeniem. Został uderzony w twarz. Widać jak na jej twarzy widniała
złość. Złapał ją za nadgarstki i klęknął na kolanach.
- Maggie błagam...
to było dawno, a ja byłem głupi... jestem – jęknął z rozpaczy. Ona jednak nie
miała ochoty go słuchać.
- Wynoś się –
warknęła, gwałtownie wstając. Teraz rozszarpałaby go na strzępy, ale wolała
sobie odpuścić dramatyczną scenę w hotelu. Stanęła przy ścianie obok
drewnianych drzwi, a on jak magnes stanął przed nią.
- Błagam Cię... –
wyjąkał.
- Nie licz na nic...
ja po prostu Cię nie chcę, zrozum to – odparła. Spuścił głowę i płakał, a ona
tylko patrzyła na jego pełne smutku łzy. Widać, że go raniła, ale nie sądziła,
że ją to też będzie boleć, kuć w serce. Sumienie też ją dręczyło, ale wolała
być niezależna od nikogo. Stali tak, gdy w końcu ktoś im nie przeszkodził, a
mianowicie Cody, który wraz z Kennym kazali mu się wybrać do studia.
Spojrzawszy na dziewczynę, czule się uśmiechnął, przypominając sobie wieczór.
Bardzo go
intrygowała, a szczególnie jej słodki, niezależny charakter. Zauważył małą łzę
na policzku Justina, ale wolał to przemilczeć. Wyszli razem, a Justin na
pożegnanie powiedział:
- Dobranoc.
Po czym wyszedł.
Dziewczyna korzystając z okazji, weszła do łazienki, w której znalazła nożyk na
listy. Usiadła na szklanym blacie i trochę nalała wody do małej porcelanowej miseczki.
Mocno złapała się za ramię, dłonią jeżdżąc po swoim prawym nadgarstku. To się
działo. Zrobiła sobie bardzo głęboką ranę, a krew spływała po dłoni jak ze
źródła. Serce przyśpieszyło tętnu, a jej po policzkach spływały łzy. Cały nożyk
był zalany krwią. Jednak nie przestawała. Teraz myślała o śmierci, mając małą
nadzieję, że dzisiaj to jej koniec. Złapała głęboki oddech, gdy jeździła nożem
po koniczynach swoich palców. Pod paznokciami miała krew, po całych dłoniach.
Gdy nagle poczuła się oszołomiona, zrzuciła nożyk na podłogę, który poplamił
kafelki o miodowym kolorze. Oczyściła rany jak i całe dłonie, wytarła blat,
który także poplamiła i nożyk. Schowała na swoje miejsce, lecz o dziwo chciała
tego więcej. Chwiejącym krokiem, udała się do swojej sypialni. Rzuciła się na
łóżko, gdy kręciło się w jej głowie. Jakby świat był na karuzeli, nie chcąc
przestać się kręcić, jakby oczy latały wokół jej twarzy. Zamknęła powieki i
myślała nad swoimi błędami i planami. Czy choć raz spojrzy komuś w oczy i
powie: „Kocham Cię”.
„Człowiek
popełnia błędy. Stawia pierwsze kroki ku nim, aż w końcu dojdzie do wniosku, że
źle zrobił i chce zacząć od nowa... ja jestem gotowa na wszystko.”