piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 1

Nowe Życie?

 „Chcę żyć normalnie, ale coś czuje, że ktoś stanie mi na drodze i będzie chciał mojego powrotu do domu... komplikując wszystko.”

Był to pochmurny dzień. Drzewa prawie łyse, liście szeleściły goniąc się w powietrzu, a zwierzęta szykowały się do snu zimowego. Dzieci jak to dzieci, bawiły na dworze i śmiały się. Wszyscy ciężko pracowali – na swój sukces, czy też na dobrą ocenę w szkole. Jedni mięli dobry humor, a inni dobrą minę do złej gry.
Pod jednym z okien w małym miasteczku w Kanadzie, siedziała młoda, co najmniej szesnastoletnia dziewczyna o złocistych w promieniach słońca mieniące się jak złoto, włosy, oczy jak kakao, śliczne, naturalne, różowiutkie policzki i usta jak malinki. Patrzyła na pochmurne niebo, mając nadzieję, że wkrótce pogoda będzie piękna... w końcu żywa. Ona była jak pogoda na niebie teraz. Smutna, rozkapryszona i zdołowana. Myślała o swoim dotychczasowym życiu... piekle jakim przeszła. Chcąc go zmienić, planuje wyjechać. Daleko stąd i zacząć zupełnie inne życie. Nowe życie. Siedząc tam i myśląc, usłyszała pukanie do drzwi. Podniosła się z parapetu i spokojnym ruchem, otworzyła drzwi. Stał w nich średniego wzrostu murzyn, w czarnej koszuli jak i spodniach, o zabawnym i śmiesznym uśmiechu. Dziewczyna stała przed drzwiami, okrywając się cienkim swetrem, naciągając rękawy na dłonie. Wiatr był okrutnie zimny, na co ona trzepotała już nogami z zimna.
- Tak Kenny? W jakiej sprawie? – zaczęła. Murzyn na początek wszedł do domu, by ta nie marzła. Rozejrzał się wokół, w sumie dawno tu nie był. Ostatnim razem, na początku marca.
- Chciałem... – zastopował. – Chciałem Ci powiedzieć, że może lepiej... żebyś została w Kanadzie. Tam nikogo nie znasz, nie wiesz jakie tam są obyczaje. Zrób to dla siebie.
- Kenny, dobrze wiesz, że Cię lubię, ale... – kiwnęła przecząco głową. Odwróciła się plecami w jego stronę, kierując do niewielkiej kuchni. Miała stare drewniane szafki, mała lodówka, na której były ponaklejane magnesy dla dzieci, czy też karteczki z informacjami. Mężczyzna wypuścił powietrze, po czym wszedł za nią do kuchni.
- Ja wiem, że... – znów zastopował, jakby nie wiedział co powiedzieć. Spojrzał na nią trochę spode łba. – Wiem, co się działo ostatnimi czasy, chcesz na chwilę o tym zapomnieć.
- Na zawsze – wtrąciła, odwracając głowę w jego stronę. Wzięła z lodówki mleko, od razu pijąc duszkiem. Kenny nie wiedział co ma powiedzieć. Jaki argument palnąć. Bardzo lubił tą dziewczynę. Zawsze wydawała się taka poukładana, słodka, niewinna. Jest teraz taka niepewna, skryta, bojąca się wszystkiego. Spojrzał na zegarek ścienny, który wisiał nad biblioteczką. Miał jeszcze chwilę czasu, by skończyć rozmowę z dobrą radą.
- A gdzie zamierzasz wyjechać? – spytał.
- Do Polski... do babci Gabrieli. Jeśli chcesz wiedzieć, mam korzenie polskie i umiem rozmawiać w ich języku.
- Kanada jednak wydaje Ci się bliższa. – Powiedział.
- Już nie... – znów wtrąciła opierając się o kanapę. Popiła kolejny łyk mleka po czym rzuciła prosto do kosza. Jakby rzut na trzy punkty z koszykówki. Była w to dobra. Murzyn obserwując ją, takiej jej nie znał. Jest inteligenta, potrafi być przebiegła i sprytna.
- Ja muszę już iść... przemyśl to jeszcze.
- Nie mogę. Wyjeżdżam dziś, jeśli chcesz wygadaj mu, ale wiedz, że ja nie ustąpię – dodała. Kiwnął głową i szybko opuścił jej dom. Był zawiedziony jej upartym zachowaniem, też nie zamierzał odpuścić.
Szybko jednak minął dzień. Pogoda w ogóle się nie zmieniła. Była taka do końca. Dziewczyna wciąż smutna, jakby od niej zależało jak będzie. Matka dziewczyny wróciła z lotniska, mając już bilety na lot. Przesiedziały ostatnie chwile w swoim skromnym domu, wiedząc, że będą za nim tęsknić. Mieszkały tu od niepamiętnych czasów, wiele w nim przeżyły. Pierwsze rodzinne kłótnie, pierwsze sukcesy w szkole. Blondynka nie zapomni jednak jednego najgorszego czego przeżyła. Wydawało się być to dziecinne, ale uczucia mówią same za siebie. Kiedy tylko podjechała taksówka pod ich dom, natychmiast wpakowały walizki do bagażnika, po czym wsiadły do auta. Dziewczyna wzięła głęboki oddech, patrząc ostatni raz na swój dom. Dała słuchawki na głowę, biorąc swoją MP3 do ręki, od razu włączając spokojną, wolną muzykę. Szybko dotarły na lotnisko. Coraz zimniej było. Zaczęły się naciągać na ręce rękawy i chowały twarz pod kurtkę. Johanne – mama dziewczyny – zapłaciła taksówkarzowi i obie udały się do środka.
- Maggie poczekaj tutaj chwilę – powiedziała do córki, na co ta poprawiając włosy, usiadła na niebieskim, plastikowym krześle. Wyciągnęła telefon z kieszeni, wybierając numer do pewnej osoby. Chciała sprawdzić czy wciąż ignoruje i nie odbiera, czy też odbierze. Znała Kenny’ego i dobrze wiedziała, że mu powie. Poczuła dziwne mrowienie na ciele, kiedy łączyło ją z nim. Jej ręka nagle zrobiła się w pięść, którą uderzyła o kolano. Znów nie odbierał. O dziwo, ulżyło jej. Pierwszy raz, gdyż od zawsze bolało ją to. Kuło w serce jak igła, ściskało w żołądku, łzy cisnęły się do oczu, a teraz zupełnie tak jak zawsze chciała. Johanne nagle znalazła się obok córki, informując o tym, że samolot wkrótce będzie startował. Schowała urządzenie do kieszeni, chwytając walizkę i idąc śladami matki.
Kiedy tylko znalazły się w samolocie, dziewczyna wzięła wdech, dopóki nie wystartują. Była to jej pierwsza podróż samolotem, ale zachowa zimną krew. W końcu poczuje się wolna od wszystkiego, zacznie być niezależną dziewczyną i zapomni o wszystkim, dotychczasowym.

„W końcu będę niezależną dziewczyną, jaką od dłuższego czasu pragnęłam być. W końcu zobaczą, że nie jestem kruchą, tą samą blondynką z Kanady, w której się wychowałam... urodziłam. Czasami trzeba zacząć coś od nowa, by móc zapomnieć o starych rzeczach. Tak. Uciekam przed problemem, który czyha wokół mnie.”

Mijały tygodnie odkąd zamieszkała w Polsce u boku swej kochanej babci. Raz deszcz, raz śnieg, raz deszcz ze śniegiem. Uroki listopada i grudnia. Spędzała każdą chwilę przy mamie i babci. Babcia wydawała się dość tajemnicza, lecz wciąż taka wesoła dla wnuczki. Ani śladu po Kennym... miała nadzieję, że to już koniec jej starego, zapomnianego życia. Tylko liczy się przyszłość, jaką zamierza sobie wybrać.